www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / SENS CIERPIENIA (52810 - wyświetleń)
1 2 3 Poprzednia strona Następna strona  
- Autor Roksolana Dodany 2008-06-07 01:11 Zmieniony 2008-06-07 01:15
Poniżej zamieszczam jeden z ostatnich wpisów do mojego bloga.

Gdy czasem zwierzam się księżom ze swoich problemów zdrowotnych i psychicznych, na ogół słyszę tylko jedną odpowiedź: Weź swój krzyż i ofiaruj Bogu swoje cierpienie za Kościół i grzechy ludzi, albo w jakieś konkretnej intencji. Jest to postawa poprawna teologicznie i kiedyś tak robiłam, ale źle na tym wyszłam. Zauważyłam, że przy takiej ekspiacji moje dolegliwości się nasilały i często jeszcze bardziej cierpiałam, więc zaczęłam się zastanawiać:Dlaczego? Doszłam do wniosku, że propagowane przez księży ofiarowywanie swoich cierpień za Kościół jest bezsensowne, bo wprawdzie uśmierza ból istnienia, nadając mu sens i pozwalając go przetrwać, ale nie rozwiązuje problemów powodujących ten ból, a nadmierna akceptacja cierpienia prowadzi do postawy bierności i zaniechania rozwiązywania problemów. Traktuje się w ten sposób wiarę religijną jako kompensację złego losu, a nie jako ukoronowanie wartości moralnych prowadzące do rozwoju wewnętrznego.

Taka postawa powoduje konflikt wewnętrzny, polegający na jednoczesnym buncie i akceptacji cierpienia; człowiek jednocześnie nie chce i chce cierpieć, co prowadzi do nerwicy i masochizmu oraz uniemożliwia skuteczne leczenie. Przykładem jest moja znajoma, aktywistka grupy modlitewnej, która będąc w stanie klimakterium dostała psychozy i leczy się psychiatrycznie. Kiedyś polecałam jej jakieś zioła, a ona powiedziała mi, że nie będzie się leczyć, bo swoje cierpienie ofiarowała za córkę, więc jak może nie chcieć cierpieć? Będąc przed laty w szpitalu psychiatrycznym spotkałam dziewczynę ze schizofrenią, która swoją chorobę uczyniła sposobem na życie i misją ewangelizacyjną. Tak bardzo ofiarowała ją Bogu i tak zaakceptowała, że sama zgłaszała się do szpitala i nie chciała z niego wychodzić ani wracać do normalnego życia, tylko chciała cierpieć za grzechy innych ludzi. Czyż to nie są klasyczne przykłady masochizmu?

Poza tym taka postawa księży jakby zwalania ich od udzielenia konkretnej pomocy człowiekowi cierpiącemu. Zwracając się do księdza ze swoimi problemami, oczekiwałam konkretnej pomocy, jak poradzić sobie z samą sobą, a nie tylko rady, abym biernie znosiła swoje cierpienie w imię wyższych celów.

A przecież Ewangelia stawia na rozwój człowieka i ciągłe doskonalenie swojej osobowości. Jest przecież DOBRĄ NOWINĄ, a nie BOLESNĄ NOWINĄ! Dlaczego wobec tego nie propaguje się Ewangelii jako stymulującej, kreującej rozwój duchowy i przynoszącej szczęśliwą odmianę losu, tylko jako nieznośny krzyż i tragizm ludzkiego losu? Czy P. Bóg naprawdę chce, żebyśmy przeżywali tylko nieszczęścia i brnęli w patologię? Czy o taką ofiarę Mu chodzi? Czy ofiarowanie Bogu swego nieszczęścia, którego się doświadczyło z własnej głupoty, może być zadośćuczynieniem Bogu za Kościół? Czy można być zbawionym nie rozwijając się psychicznie i umysłowo? Czy świętość można utożsamić z rozwojem duchowym? Na ile nasz rozwój jest zależny od naszej wolnej woli, a na ile zdeterminowany naszym zdrowiem? Wsłuchując się w tą apoteozę ludzkiego cierpienia, mam wrażenie, jakby Kościół przedstawiał Boga jako okrutnika żądnego ofiar z ludzkich cierpień.

Mówi się często, że P. Bóg daje każdemu krzyż na jego miarę, taki, o którym wie, że człowiek może go znieść. Moja choroba świadczy o tym, że doświadczenia dzieciństwa przerastały mnie i były nie do zniesienia, skoro spowodowały takie następstwa. Zbawienie przyszło przez krzyż. Ogromna to tajemnica. Każde cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia - śpiewamy w pieśni religijnej. Ja wiem, że nie każde cierpienie ma sens i nie każde prowadzi do pełni życia. Na ogół cierpienia prowadzą do degradacji psychicznej i duchowej, do wypaczeń albo uwiądu osobowości, jak np. w chorobie Altzheimera. Niektórzy ludzie potrafią się rozwijać mimo poważnej choroby, czasem nawet zagrażającej życiu, inni, całkowicie zdrowi, gubią się i brną w jakiś ślepy zaułek swojej osobowości, co doprowadza ich do nerwic, uzależnień lub psychoz. I to nie tylko ludzie z bagażem nieudanego dzieciństwa. Od czego w takim razie zależy pęd do rozwoju wewnętrznego?
Nadrzędny - Autor godunow Dodany 2008-06-07 05:49 Zmieniony 2008-06-07 06:03

>Zwracając się do księdza ze swoimi problemami, oczekiwałam konkretnej pomocy, jak poradzić sobie z samą sobą, a nie tylko rady, abym biernie znosiła swoje cierpienie w imię wyższych celów.<


Bardzo ciekawie piszesz w trym swoim poście..  Moim zdaniem bardzo jest to  zle  co oferuje ksiądz , on nic nie oferuje bo on tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania.. Te wszystkie Twoje problemu może rozwiązać Bóg i do niego raczej by się wartało zwrócić Czyli do Boga...

Mowa o Cierpieniu ,,Przeciętnego księdza stać  w razie choroby na drogich lekarzy kliniki cierpienie .. Nie cierpią leczą sie za pieniądze parafian , ludu..  na tyle na ile nauka pozwala ( medycyna) . Ja dawno zaprzestałem wiary w księży ich moc i szczególną ich rolę . Oni są takimi samymi ludźmi jak my wszyscy  to oni sami sobie nadali sobie  niesłuszne prerogatywy i uprawnienia ..Ludzie  funkcyjni w chrześcijaństwie winni byc najniższymi sługami  dla ludzi tak tę rolę dla prezbiterów,i innych  funkcyjnych kościoła chrześcijańskiego  widzi Paweł z Tarsu w swoich listach z przed 2 tysięcy lat.. Co do krzyża  sami go  nie chcą nosić a chętni e by go wręczyli innym..
Czu to nie jest postawa faryzeuszy..??
Z resztą Chrystus nie wręcza nikomu żadnego krzyża on jeden dokonał raz na zawsze  jedynej ofiary..

>Czy ofiarowanie Bogu swego nieszczęścia, którego się doświadczyło z własnej głupoty, może być zadośćuczynieniem Bogu za Kościół<


Bóg ni e potrzebuje żadnego zadośćuczynienia za kościół  to brednie które ludziom chorym wmawiają niektórzy księża   na całe szczęście nie wszyscy..
Bóg od nas oczekuje jednej jedynej ofiary  to jest.
1. Wiary w Boga wiary w to co nam przekazują Ewangelie.. Chrześcijaństwo powstaje 2000 lat temu i nie zna pojęcia księdza.. w takiej roli jak dzisiaj ..
I pewnie też chrześcijaństwo odejdzie od tego  ksiezowania kleru.. bo na to wszytko wskazuje..
A Polska  jest jedynie przykładem jak księża nie powinni postępować..
Nadal żyjemy co niektórzy mitem JPII
Warto się wczytać w Dobrą nowinę ( Ewangelię ) i tam szukac ukojenia wielu swoich problemów
Pozdrawiam
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2008-06-07 08:15
Godunow Twoje słowa:
"Ja dawno zaprzestałem wiary w księży ich moc i szczególną ich rolę ". Nikt nigdy nam nie powiedział, że mamy wierzyć w księdza. Wierzymy w Boga.
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-07 08:12 Zmieniony 2008-06-07 08:16
Roksano człowiek zdrowy nie chce cierpieć nawet Chrystus mówił jeśli możliwe oddal odemnie ten kielich. Nikt kto ma zdrową psychikę nie zadaje sobie cierpień i nie prosi o nie. Natomiast cierpienia nieuniknione, choroby czy kalectwa możemy ofiarować w jakiejś intencji, niekoniecznie za Kościół(Kościół to nie tylko księża ale wszyscy ludzie) czy księdza jeżeli to Ci się nie podoba. Możesz ofiarować za przyjaciół czy bliskich. Twoja znajoma nie zrozumiała dobrze  o co chodzi w ofiarowaniu cierpienia za kogoś. My mamy obowiązek dbać o swoje zdrowie i ciało oczywiście bez popadania w skrajności. Przykazanie nie zabijaj dotyczy również tego jak odnosimy się do wałasnego ciała czy sami na siebie specjalnie nie "ściągamy" chorób. Ofiarować możemy to co nieuniknione, a nie to że przykładowo potnę sobie specjalnie rękę i to mnie boli. Nie słyszałam, aby księża nawoływali do biernego znoszenia cierpienia. Może rozmawiałaś  z nieodpowiednim księdzem, bo tu mogę się zgodzić, że nie wszyscy księża stają na wysokości zadania jakie im powierzono.
Skoro wiesz, że nie każde cierpienie ma sens, to tak jakbyś chciała być mądrzejsza od Pana Boga. Nikt z nas ludzi tego nie wie. "Prowadzi do pełni życia" czyli musisz wziąć pod uwagę nie życie ziemskie, ale późniejsze.
Również niosę swój krzyż, ale ciągle walczę i proszę Boga , by ten krzyż był lżejszy, a jeżeli jest to niemożliwe , by go nie było, to oddaję go Bogu a On wie co z nim zrobić. W taki sposób ja patrzę na te sprawy. Pzdrawiam Cię.
Nadrzędny Autor Roksolana Dodany 2008-06-08 22:06
Wygląda na to, że mnie nie zrozumiałaś.... Zalecenie, żeby ofiarowywać swoje cierpienia za Kościół jest w encyklice Jana Pawła II "O cierpieniu" (nie pamiętam dobrze tytułu, ala ją czytałam). Piszę, że księża poprzez takie nastawienie nawołują do biernego znoszenia cierpienia, bo oprócz tego nie mają mi nic do zaoferowania, a oczekiwałam z ich strony jakieś duchowej terapii.
Na swoim blogu pt. MÓJ PIĘKNY UMYSŁ   www.roksolana.bitmar.net  opisuję swoje przeżycia psychotyczne, które miały charakter egzystencjalny i religijny i przez wiele lat nie mogłam ich w sobie poukładać. W momencie ich przeżywania odczuwałam je jako autentyczne i prawdziwe i szczere (np. rozmawiałam bezpośrednio z Bogiem), ale kiedy zaczęłam brać leki psychotropowe oceniłam je jako urojenia i poczułam się oszukana przez Boga. Wiele razy zwracałam się do różnych księży, aby mi pomogli się pozbierać, ale oni nie umieli i tylko powyższą odpwiedź słyszałam. Napisałam nawet list do biskupa, aby mi odpwiedział na moje pytania egzystencjalne, ale on tylko zbagatelizował moje pytania i zabronił mi chodzić do księży, bo i tak mnie nie zrozumieją. Ale chyba coś się zmienia w Kościele, bo ostatnio słyszałam, że w seminariach wprowadzono nowy program, jak postępować z ludźmi chorymi na schozofrenię.

Napisałam, że nie każde cierpienie ma sens, bo nie każde jest rozwojowe i pozytywne, nie każde można przezwyciężyć i doprowadzić do pełni życia. Chrześcijańska teologia zakłada, że choroby i cierpienie w ogólności są następstwem grzechu pierworodnego, a także konsekwencją naszych aktualnych grzechów. A przecież są choroby, które kompletnie degradują osobowość człowieka, jak np. choroba Aldsheimera, albo powodują frustracje i depresje psychiczne, które urtudniają normalne życie. Czy, gdy cię coś bardzo boli, możesz normalnie wykonywać swoje obowiązki i zajmować się czymś pożytecznym?  Bo ja nie!

Jeśli Ci odpowiada ofiarowywanie swoich cierpień za innych, to tak rób, ale ja to wielokrotnie przerabiałam i nic mi z tego dobrego nie wyszło.
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-09 07:27
Roksolano nie będę się wdawała w dyskusję religijną, bo skoro biskup Ciebie nie przekonał to tym bardziej ja, która nie mam takiej wielkiej wiedzy. Powiedziałam Tobie jak ja odbieram i czuję te sprawy. Myślę, że skoro tak długo poszukujesz odpowiedzi na swoje pytania, to w końcu Twój trud zostanie nagrodzony i znajdziesz odpowiedniego duchownego, który Tobie pomoże. Kto Boga poszukuje ten Go znajdzie. Pozdrawiam Cię.
Nadrzędny - Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 15:54 Zmieniony 2008-06-14 16:04
Tak jest, Lidian, masz rację pisząc: Kto Boga poszukuje, ten go znajdzie...  Tu nić nie ulega żadnym wątpliwością. Lecz problem polega na tym, że żaden duchowny poza Maksymilianem Kolbe, Pater Pio, Matką Teresą z Kalkuty, papieżem Janem Pawłem II i paroma innymi duchownymi nie stawali na wysokości sprawy rozumienia chorych.... Ponieważ są i byli takimi samymi ludźmi jak my... Nawet, chory choremu, nie uwierzy bo choroba chorobie nie równa.....
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-14 15:58
Zgadzam się z Tobą Norbi. Trudno jest zrozumieć cierpienie jeżeli się samemu nie cierpiało.
Nadrzędny Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 16:05
Otóż to....
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-06-07 11:06 Zmieniony 2008-06-07 11:10
Witam
Temat rozwoju własnego, własnego " ja ", już jest bardzo trudnym i delikatnym tematem, ale jeśli jeszcze połączyć to z cierpieniem, to nie wiem, czy napisać dzieło, było by wystarczającym ukoronowaniem sedna sprawy. Moim zdaniem i tylko moim, każdy człowiek indywidualnie szuka własnej drogi. Uważam, że skierowanie własnych emocji, siły woli na szukanie, kto może nam pomóc w sensie psychicznym, znieść cierpienie i określić własne " ja ", jest moim zdaniem stratą czasu. Dywagowanie, kto mówi słusznie a kto nie, też jest błędem. Gdyż każdy ma swój punkt widzenia i patrzy z własnej tylko sobie znanej płaszczyzny własnych emocji. Dla każdego z nas jego własna wizja, jest słuszna. Przeto ja osobiście szukam odpowiedzi w samym sobie, analizuję siebie samego w sensie, co jest dla mnie dobre, a co nie? Co jest mi potrzebne a co nie? Co ja i tylko ja akceptuję a co nie? Bo tylko tak mogę dojść do ładu sam ze sobą, bo któż zna mnie lepiej, niż ja sam?
Z całym szacunkiem, ale ja nigdy nie wiązałem własnej osoby do zależności z księdzem, lub opiniami innych ludzi. Ja staram się zrozumieć siebie, wydaje mi się, że to jest ważne. Nie utożsamiać się z innymi w sensie porównań, bo to nic nie przyniesie, poza rozczarowaniem i odczuciem, że czegoś nam dalej brakuje. Rozwój własnego " Ja " i wszystkiego co się z tym łączy, zależy tylko od nas.
Słowa księży, Biblię, jak i Boga, pozostawił bym w spokoju, bo to całkowicie odrębny temat i to jak rzeka. Liczy się praca nad sobą. Liczy się aby rozumować, co się z nami dzieje? Dlaczego tak reagujemy, a nie inaczej? To są pytania, na które każdy da inną odpowiedź, słuszną dla niego samego, ale czy słuszną dla innej osoby?
Zawsze uważałem, że życie moje, to jak wielka karta czystego papieru, którą ja mam tylko prawo zapisać i piszę. Nie twierdzę, że zawsze czynię dobrze, bo była by to głupota, ale twierdzę, że nie jest hańbą robić błędy, hańbą jest widząc je, wtórnie je powtarzać. Na tym polega rozwój. Być poza zawiścią, zazdrością i ocenianiem innych, ale i poza ocenami, bo cóż po nich, skoro nie są naszymi ocenami do których sami nie doszliśmy.
Tak więc praca nad sobą to wielka umiejętność poznawania własnej psychiki i analizowania bez potwierdzeń innych osób.
Pozdrawiam
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-07 11:33
Zygmuncie właściwie zgadzam się z tym co mówisz jest jenak jedno ale. Nie mogę analizować własnej osoby i mojego postępowania w oderwaniu od Pisma Świętego. Jestem osobą wierzącą i moje postępowanie jest ściśle związane z moją religią. Religia , Bóg jest  moim drogowskazem. Szanuję osoby innych wyznań i ich poglądy. Szanuję również wszystkich tych, którzy wybrali ateizm.
Nadrzędny - Autor godunow Dodany 2008-06-07 11:57

>Nikt nigdy nam nie powiedział, że mamy wierzyć w księdza. Wierzymy w Boga. <


Co do tego to mam wątpliwości....

Dlaczego całujecie księzy po rękach ( biskupów kardynałów) uznajecie ich za  następców Boga .. Uważacie  ich za tych co to z Bogiem są na pan brat etc.
Nadrzędny - Autor Malwa Dodany 2008-06-07 12:12
Godunow,chyba epoki pomylileś,nikt z wiernych nie całuje Księży po rękach,owszem zdarzaja sie uroczystości -ale jest to pocałunek nie w ręke ale pierścień-symbol.
Nikt tez nie uznaje księży za nastepców Boga, są jedynie głosicielami Słowa Bożego - a to zasadnicza różnica. Poza tem ,często słysze - "ja w księży nie wierzę." Nikt z katolików nie wierzy w księży,a tylko w Boga.Kościół jednoczy nas- to wszystko,dobrze znasz schematy,cóż ja ci mogę wytłumaczyć. Gdy ludzie krytykuja księzy,bo przecież są różni,jak różni są ludzie,zawsze mówie- KSIĘŻA NIE SPADLI Z NIEBA,SĄ Z SPOŚRÓD NAS.
Czy od lekarzy,chociaż składają jakąś tam przysięge ,tak samo surowo wymagasz przestrzegania zasad jakie ich obowiązuja z racji tego szczególne zawodu?A widzimy co sie dzieje.
Nadrzędny Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 16:14
Prostymi słowami rzecz mówiąc... Kler to, ci sami ludzie co my wszyscy, są wśród nich dobrzy i źli. Tak jak wszędzie...
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-07 12:17
Godunow szanuję Ciebie i Twoje poglądy. Wiem, że różnimy się w poglądach na sprawy wiary i aby nie powstały między nami spory religijne  nie podejmę rozmowy na ten temat. Na wszystkie inne możemy  rozmawiać. Pozdrawiam.
Nadrzędny - Autor godunow Dodany 2008-06-07 14:03

>Godunow szanuję Ciebie i<


Ja również szanuję  Ciebie  i  Twoje poglądy i zamiarem moim nie jest nawracanie na jakąś religię wiare..   Czytam jedynie  i pytam poglądowo
Pozdrawiam wekendowo
Nadrzędny Autor godunow Dodany 2008-06-07 14:06 Zmieniony 2008-06-07 14:10

>Godunow,chyba epoki pomylileś,nikt z wiernych nie całuje Księży po rękach,owszem zdarzaja sie uroczystości -ale jest to pocałunek nie w ręke ale pierścień-symbol.<


Ale niby czego symbolem miałby być pierścień..???

Całowanie kawałka metalu to bałwochwalstwo nic więcej..??
Czyż nie..??
Jedyny apostoł co całował Jezusa  .. to Judasz..

>>Nikt tez nie uznaje księży za nastepców Boga, są jedynie głosicielami Słowa Bożego <<


Jeden z wielu tytułów   papieża brzmi.. Następca Chrystusa na Ziemi

ładny tytuł nieprawdaż..??
Nadrzędny - Autor Roksolana Dodany 2008-06-08 22:16
Całkowicie popieram Twój postulat pracy nad sobą i dlatego w pewnym momencie swego życia postawiłam na wiedzę psychologiczną, ponieważ teologia nie pomagała mi zrozumieć samą siebie i innych ludzi. Przestałam zajmować się filozoficznymi i teologicznymi rozważaniami egzystencjalnymi, a skupiłam się na swojej zaradności życiowej i tym, jak usprawniać codzienne życie, aby mi się lepiej wiodło. I to okazało się bardziej skuteczne od studiowania książek teologicznych.

Jak pojmuję pracę nad sobą - więcej piszę na swoim blogu MÓJ PIĘKNY UMYSŁ. 
Nadrzędny Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 16:34
Tak jest Roksolann nie należy ze wszystkim spuszczać się na wolę Boga, trzeba tez zabrać się za siebie bo nikt lepiej tego nie zrobi jak ty sama. Skupiać się na tym jak maksymalnie ułatwiać sobie życie w teraźniejszej chwili, bądź na kolejne dni, miesiące i lata... A wiedza psychologiczna i teologiczna na nic się da jak jej nie zrozumiesz... A potem źle interpretujesz....
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-06-07 16:37
Witam
Moja wypowiedź w sprawie pracy nad sobą, jest głęboko przemyślana. Ja jednak nie łączę tego zagadnienia z religią, Bogiem, księdzem, kościołem. I wcale to nie znaczy, że jestem innej wiary, czy ateista bynajmniej. Wielu ludziom jest bardzo trudno zrozumieć, że każdy z nas ma już wyznaczoną drogę swego życia, lecz jak ją przejdziemy, to zależy tylko od nas. Dar w postaci wyboru otrzymaliśmy z początkiem własnego istnienia, tyle że niewielu umie z tego korzystać.
Pozdrawiam
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-07 16:44
Podobnie podchodzę do życia jak Zygmunt. niestety wszystko ma swoje granice i sens.To jedyny post tu na tym wątku. Temat dość śliski więc wolę go unikać
Nadrzędny - Autor smoczyca35 Dodany 2008-06-07 19:41
szczerze mówiąc jest sens cierpienia
cierpimy z\ powodu wyśmiewania szydzenia pogarda  prześladowanie
ale mówię wam zmieni się to wyjdziemy dumni z podniesioną głową  a tym osobom oczy wyjdą gały

choć teraz tego już nie ma chyba
że sie mylę  lub mowie bzdury ale nadal nie podoba mi sie ich zachowanie szczególnie ci którzy mnie przez lata prześladowali do dzisiaj mam uraz
cyt o patrzcie idzie dałn albo idzie głupia i durna

co wy o tym myślicie
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 01:55
hej jestem nowa jesli chodzi o ksiezy to sa oni dziwna warstwa spoleczna tak naprawde nie umieja nas chorych zrozumiec ale coz tak juz chyba musi byc bo zdrowi ludzie sadza ze my pochodzimy z innego swiata a to nie jest prawda gdyz ja sadze ze my jestesmy takimi samymi ludzmi jak i oni i nie maja prawa pozbawiac nas godnosci czy tez uniemozliwiac nam mozliwosc rozwoju a niestety tak sie dzieje Wiem to sama po sobie w tym roku zdalam mature i co mam z tego nic bo nie ma uczelni ktora bylaby dla mnie odpowiednia i nie mam pojeci gdzie moze sie ona znajdowac
Nadrzędny - Autor godunow Dodany 2008-06-08 06:19
Nie bardzo rozumiem  czemu sie nie chcesz dalej ANgeliko kształcić.. ..???

Np. w kierunku informatycznym. przykładowo    czy w   takim zawodzie gdzie Twoja niepełnosprawność nie będzie przeszkadzał w wykonywaniu zawodu..
Głowa do  góry patrz pozytywnie na świat..
Pozdrawiam ..
Nadrzędny Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 16:43
Tu popieram twoje zdanie godunow..... Moje zdanie jest takie:  Im więcej potrafisz zrobisz tym więcej jesteś sprawny....
Nadrzędny - Autor Malwa Dodany 2008-06-08 07:19
Smoczyco-gratuluję optymizmu,tak trzymaj.
Angeliko-czy tylko księża?Czy na inne bariery nie natrafiłaś?Księża usiłują pocieszać na swój sposób-moim zdaniem nieudolnie,ale nie wszyscy,zdarzają się naprawdę mądrzy.Poczytaj poezje i wypowiedzi Ks. Jana Twardowskiego,Ks.Tischnera-gorąco polecam.
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 07:31
niby tak ale informatyka to nie dla mnie nie chodzi o to ze nie chce sie rozwijac tylko o to ze nie ma mozliwosci
Nadrzędny - Autor ArAhJa85 Dodany 2008-06-08 09:22
Hej! spróbuj pomysleć o Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej w katowicach piotrowicach widuję tam osoby na wózkach mają specjalne wejście i jest winda na kazde piętro, a kierunków jest dużo. (www.gwsh.pl, www.gwsh.edu.pl )poza tym są stypendia dla osób niepełnosprawnych. sopień lekki 150 zl a umiarkowany 300 z tego co pamiętam. także warto, bo to tak jakbyś czesne miała zapłacone prawie w całości. pozdrawiam;)
Nadrzędny - Autor godunow Dodany 2008-06-08 11:30

>>niby tak ale informatyka to nie dla mnie nie chodzi o to ze nie chce sie rozwijac tylko o to ze nie ma mozliwosci<<


Skoro  zdałaś maturę to nie jesteś dziewczyna głupią  i potrafisz wiele..   . Zapewne masz jkoweś zainteresowania etc  i w tym kierunku  się kieruj w wykształceniu . W kierunku gdzie byś mogła pracować..
Pytam czemu nie masz możliwości..??
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 12:01
bo nie umie znalesc uczelni dasz gg
Nadrzędny - Autor maltabar Dodany 2008-06-08 12:22
angelika ale co cie interesuje ,najbardziej ,przeciesz musisz to wiedziec to sie przecierz czuje
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 15:22
psychologia
Nadrzędny - Autor maltabar Dodany 2008-06-08 17:08
angelika i chcialabys studiowac psychologie?
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 18:59
chcialam ale mowia ze sie nie nadaje do tego
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-06-08 19:15
Dziewczyno jesteś młoda, więcej wiary w siebie. Młodość niech Cię prowadzi. Tyle jeszcze przed Tobą. Powodzenia.
Nadrzędny Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-08 23:28
dzieki ale jest ciezko
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2008-06-09 07:34
Też mi było bardzo ciężko, ale nigdy się nie poddałam. Na tym forum znajdziesz bardzo dużo osób, które potrafią Ciebie zrozumieć, bo też jest im ciężko. Nie myśl o tym, że jest ciężko tylko wyznacz sobie cel i idź do niego. Na początek mały cel, a później następny i następny...
Zwyciężysz jak się nie poddasz. Uwierz w to. Pozdrawiam i głowa do góry.
Nadrzędny Autor 62norbi Dodany 2008-06-14 17:11
Jak to, nie ma możliwości???? Możliwości są zawsze, ale najbardziej jest potrzeba chęci i zamiłowania do jakiegoś zajęcia, wyobraź sobie mnie. Jestem po zapaleniu opon mózgowych, choć mam mocny niedosłuch, ręce nie sprawne, zły chód i złą wymowę i  wiele innych dolegliwości z tym związanych, a jednak gram na instrumentach klawiszowych a moimi klientami byli: premier Jerzy Buzek z rodziną wraz ze przyjaciółmi... Pomimo zlej mowy prowadzę korepetycje muzyczne, itd. itd....
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-09 19:37
Dziwię się ludziom młodym, którzy nie umieją pogodzić się z życiem. Szczęście jest w zasięgu dłoni trzeba je tylko umieć sięgnąć.To do Ciebie Andżeliko.Nie zapomnij, że papierek z wykształceniem czyni cuda... a nie zawsze robi się to co sie chce. Sięgnij więc po to co masz pod ręką.....

pozdrawiam
Nadrzędny - Autor Olenka Dodany 2008-06-09 20:47
A ja też jestem młoda i pogodziłam się z życiem....choć nie było łatwo. Ja również zdałam maturę, ale później ciężko zachorowałam, więc nie byłam w stanie iść na studia, a chciałam na plastyczne lub anglistyczne. Ale jest mi z tym wszystkim dobrze:) Cierpienie ubogaca człowieka.
A, i ja nie chodzę do Kościoła.
Nadrzędny Autor Boginka Dodany 2008-06-26 19:01
Olenka - dopiero teraz rzuciłam okiem na ten temat i mam pytanie - jakie są przeszkody w pójściu na anglistykę? Chodzi o Twoje zdrowie w sensie przekonania, że sobie nie poradzisz, czy o coś zewnętrznego np. konieczność pozostawiania blisko domu albo stałą opiekę?
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-09 21:43
:-)))))))))))))))) Dzis miłej nocki pa
Nadrzędny - Autor ANGELIKA20 Dodany 2008-06-10 18:12
to nie tak ze ja sie nie pogodzilam z losem bo ja sie pogodzilam i bardzo sie ciesze z tego ze zyje bo wydaje mi sie ze naprawde wiele osiagnelam tylko poprostu wkurza mnie ze po liceum w naszym przypadku mamy ograniczone mozliwosci jesli chodzi o chec dalszego ksztalcenia W tym miejscu mam do was takie zapytanie a raczej 2 pytania

1 znacie moze uczelnie ktora byla by z internatem bo w moim przypadku tylko taka wchodzi w gre
2 znacie moze jakas fundacje ktora pomaga takim osoba
Nadrzędny - Autor Olenka Dodany 2008-06-10 18:48
O, jesteś Angela. Mało tu wpadasz. Chyba jednak nie mogę Ci pomóc, ale poszukaj w internecie. pewnie coś znajdziesz.
Nadrzędny - Autor konkretna Dodany 2008-06-10 19:33
Nie widze żadnego sensu w cierpieniu! Dla mnie jest to targowanie sie Bogiem.Jesli moje cierpienie ma być ultimatum albo Ja,albo moje Dzieci,to niech mi tego krzyza dołozy,aby tylko syn i córka nigdy nie zaznali tego uczucia.NIGDY!!!!!!!!!
Nadrzędny Autor Olenka Dodany 2008-06-10 19:34
Konkretna, jesteś, ale Cię nie ma.......
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-10 19:34
O rany konkretna juz jest super witaj miło mi :-)))))))))
Nadrzędny - Autor Olenka Dodany 2008-06-10 19:35
Jest, jest i nie próżnuje.
Nadrzędny - Autor konkretna Dodany 2008-06-10 19:36
Jestem na chwilke ,witajcie cieplutko dziewczny :-)
Nadrzędny Autor Olenka Dodany 2008-06-10 19:37
Szkoda, że na chwilkę.
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / SENS CIERPIENIA (52810 - wyświetleń)
1 2 3 Poprzednia strona Następna strona  

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill