Witam kochani. W 2010 roku orzeczono u mnie stopień umiarkowany i symbole 07s, 08t, 02p. Wiem co one oznaczają
w tym roku złożyłam ponownie wniosek ( ponieważ poprzednie orzeczenie było na 2 lata ) wypisany przez mojego lekarza rodzinnego z dopiskiem lekarza psychiatry gdzie wyraźnie napisała stany depresyjno-lękowe, zaburzenie adaptacyjne. do wniosku dołączyłam całą dokumentację medyczną jaką nazbierałam przez te 2 lata. czyli badania kompleksowe przewodu pokarmowego, badania krwi z sierpnia 2012, wypisy ze szpitali dotyczące kolejnej operacji strun głosowych ( to już była 3 operacja ) oraz artreskopii kolana lewego z dołączeniem następnego rezonansu kolana z którego wynika iż następna operacja jest nieunikniona. Ponadto co fakt stare, bo z listopada 2011 roku ( ale takie badania robi się raz do roku w moim przypadku ) badanie czynnościowe układu oddechowego. Oczywiście wszystko było dołączone do wniosku i wysłane do orzecznictwa. Stawiłam się na wymaganą godzinę i chyba pani lekarz orzecznik miała zły dzień, bo najpierw rzuciła mi wynikami krwi i powiedziała, że to nie ważne, potem zaczęła podniesionym głosem mówić, że nie ma opinii lekarzy. już zestresowana zaczęłam mówić, że jest opinia lekarza psychiatry na wniosku to na mnie z gębą, że opinia powinna być na osobnym druku . stwierdziła, że nie jest po to, aby mnie badać, albo przeglądać dokumentację, że ja powinnam dostarczyć opinie od lekarzy gdzie będzie stwierdzony mój stan zdrowia. nie wstała nawet z krzesełka, nie spytała się jak ja się czuję. Stwierdziła, że lekarz, który poprzednio wystawił mi orzeczenie zrobił to z dobroci serca. nie spojrzała na dokumenty jakie dostarczyłam, nie spojrzała na dokumenty jakie były w teczce
to wyglądało jak cyrk, popatrzyła i mówi no co ja mogę tu napisać ? wiem, że wypisała mi na rok, nie wiem jaki stopień, ale dowiem się w piątek
napisała w dokumentacji, że nie dostarczyłam dokumentacji
czy to tak powinno wyglądać ? co można z tym zrobić ? przecież tak nie powinno być, ja nie spałam całą noc, a teraz jak mi się to przypomni to czuję ogromny niesmak całej sytuacji. czy można gdzieś to zgłosić ? czy ja naprawdę miałam dostarczyć opinie lekarzy ? poproszę o radę, bo nie wiem czy nie będę się odwoływać
jeszcze mogę dodać, że ta pani stwierdziła, że ona rozumie jak przychodzi człowiek z amputowaną nogą, i stara się o orzeczenie , bo wiadomo, że jemu ta noga nie odrośnie, a ja nie mam napisane przez lekarza, czy ta choroba się nie cofnie
napiszcie mi proszę co o tym sądzicie i jak powinnam podejść do tego tematu
pozdrawiam Was serdecznie