trolla, organizacje czasami wspierają grupy z określonymi stopniami niepełnosprawności z dwóch bardzo banalnych powodów:
1) jak sama nazwa wskazuje, osoby z "lekkim" są/powinny być mniej ograniczone w swoich możliwościach samodzielnego poradzenia sobie z codziennością niż osoby w większym stopniu poszkodowane ze względu na stan zdrowia. A więc działania pomocowe kieruje się do tych, którym jest zwyczajnie trudniej. Osoby z "lekkim" mają większe możliwości podjęcia np. zatrudnienia na otwartym rynku pracy - pchaniem się rynek ZPCHów czy stanowisk refundowanych sami sobie utrudniają życie.
2) ngo'sy zwykle realizują zadania lub projekty, na które pozyskują finanse z przeróżnych instytucji publicznych lub innych źródeł, któe to źródła NARZUCAJĄ im warunki finansowania. Prawie zawsze podstawowym warunkiem jest wspierania właśnie osób ze stopniem umiarkowanym i znacznym. I jest to logiczne, ponieważ - patrz punkt 1). Te ngo'sy NIE MOGĄ wydać ANI ZŁOTÓWKI w projekcie na wsparcie ani jednej osoby ze stopniem lekkim, z innego regionu, w innej grupie wiekowej niż zakładana itd. Po prostu złamią wówczas warunki umowy z podmiotem, który je później rozlicza (a to rodzi bardzo poważne konsekwencje).
Proponuję po raz setny osobom ze stopniem lekkim: jeżeli jesteście naprawdę na tyle chorzy i niepełnosprawni - starajcie się o podwyższenie stopnia. Ale jeżeli jesteście w stanie pracować, po prostu szukajcie roboty inaczej i nie nastawiajcie się wyłącznie na szukanie pomocy na zasadzie: "bo innym się pomaga". Zresztą, pomaganie nie oznacza załatwianie za kogoś wszystkiego i podania na tacy. Często polega to tylko na budowaniu zaplecza, motywowaniu, rozwoju osobistym itd - umówmy się, najczęściej to są pierdoły, szkolenia itp. nic nie wnoszące konkretnego. Takiej pomocy potrzebujecie...? A przecież etatu na WASZYCH warunkach raczej nikt wam nie "załatwi" - i uważam, że nie taka powinna być rola jakiejkolwiek organizacji.