> W przeważającej ilości krajów takie systemy istnieją.
Powinnam była napisać: większość świata tak nie miała, bo rzeczywiście współcześnie formalnie opieka społeczna jest. Historycznie w większości państw całkiem niedawno takie systemy nie istniały i niewiele potrzeba, tak naprawdę, żeby znów przestały istnieć. Wystarczy odpowiednio duża destabilizacja.
Natomiast współcześnie w niektórych państwach np. system formalnie istnieje, ale kraj jest tak niestabilny, że całkiem prawdopodobnie tego nie dożyjesz, bo cię wcześniej głód, gangi uliczne i inne takie wykończą. W kilku innych trwa wojna. Ponadto formalnie Jordania czy Czarnogóra mają systemy opieki emerytalnej tak samo, jak Polska czy Francja, ale de facto emerytura w Jordanii to coś zupełnie innego niż emerytura w Polsce.
A jeśli np. ktoś chce argumentować, że wszystkie kraje rozwinięte mają systemy opieki społecznej, może sobie popatrzeć np. na USA - tam, ponieważ uczestnictwo w tym systemie jest w znacznej części dobrowolne, można emeryturę mieć, a można skończyć tak, że i po siedemdziesiątce trzeba pracować - o ile dobrze kojarzę, ekonomiści tam podnoszą rwetes, że przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe na skraju emerytury ma na emeryturę odłożone jakieś 5000 dolarów - czyli zdecydowanie za mało (coś tam będą z Social Security dostawać, ale wyżyć za to będzie bardzo, bardzo trudno).
Stan w którym masz takie zabezpieczenie i możesz go oczekiwać jako rzeczy "normalnej" jest historycznie i globalnie "nienormalny".
> Dopóki będzie u nas w miarę poprawnie działała demokracja to nie powinniśmy się obawiać.
Uprzejmie się nie zgadzam - matematyka to matematyka (a w tej chwili ZUS to zdaje się jakieś 25% budżetu państwa - w porównaniu np. wydatki na posłów to jest pikuś). Dzisiejsze składki idą na dzisiejsze emerytury tak jak składki sprzed dwudziestu lat szły na dawne emerytury (nie były kapitałem, nic z nich dziś nie zostało nigdzie). Zakładam, że na takiej sytuacji wywróci się każdy (dowolnie demokratyczny rząd), jak młodych podatników zabraknie - ewentualnie trochę wcześniej albo trochę później. Ale mówimy o hipotetycznej przyszłości, więc nie ma nawet jak sprawdzić, czy któreś z nas ma rację (względnie, czy oboje się mylimy).