> Dlaczego nie?
Nie mam pojęcia dlaczego akurat siemaquore ma takie zdanie, bo go nie znam. Ale tak ogólnie, bardziej filozoficznie:
Jest czasem w ludziach takie napięcie, że cudzych opinii, z którymi się nie zgadzają, trudno im słuchać. Tyle, że oczywiście dotyczy to tylko opinii, z którymi się
nie zgadzają - jak rozmawiają sobie dwie osoby, które się zgadzają, to swoim zdaniem nikomu nic nie narzucają, tylko rozsądnie, mądrze itd. dyskutują.
Przyznam, że z boku czasem dobrze się bawię obserwując, jak to działa. Siedzi dwójka ludzi podobnie religijnych: obaj są zgodni. Dwójka podobnych ateistów: obaj są zgodni. Dwójka zwolenników partii X tak samo, partii Y takoż. Dwójka podobnych ekologów. Dwójka optymistów życiowych albo pesymistów. Ale wziąć ich przemieszać, i już jest burza. No bo "jak można w ogóle mieć TAKIE poglądy?!" Mam nadzieję, że sama dostarczam innym obserwatorom mało podobnej rozrywki, ale tego nie wiem.
Oczywiście gdyby uznać, że posiadanie kontrowersyjnych poglądów jest skandaliczne, a wszyscy mamy poglądy, do których ktoś ma zastrzeżenia, to wszyscy powinniśmy na wieczność zamilknąć. Trik więc polega na tym, że zamilknąć mają ci "inni" - bo "moje" poglądy (po każdej ze stron) skandalicznie niewłaściwe przecież być nie mogą.
Wyjściem z paradoksu jest m.in. zaakceptowanie, że co do zasady ludzie mają "skandalicznie niewłaściwe poglądy" po prostu dlatego, że są ludźmi (i mają różne zdania). W tym, że przynajmniej potencjalnie mam je także ja. Wtedy wszystkim wolno te skandalicznie niewłaściwe poglądy wyrażać i zobaczyć co się stanie. Bo skoro wszyscy je mamy, to i tak od nich nie uciekniemy, a może chociaż coś ciekawego z tego wyniknie.