Myślałam o przyjaźni między k. a m. w ktorej nie chodzi o miłość, a tym bardziej o sex.
To przyjaźń, na którą patrzymy i zastanawiamy się : dlaczego tych dwoje nie łączy miłość, pożądanie, pragnienie stworzenia świetnego związku, który mógłby zaistnieć właśnie dzięki tej przyjażni! Mój narzeczony spotkał kiedyś taką dziewczynę...i dziś twierdzi że taka przyjaźń jest realna. Mnie to jednak niesatysfakcjonuje i kłóci się z moim patrzeniem na te sprawy.
W związku z facetem, a tym bardziej w małżeństwie, zawsze bazowałam na przyjaźni. I nadal potrzymuje tę tezę. Myślałam sobie : jak przegadam z facetem całą noc i pomyślę sobie że warto było jej nie przespać, to będzie to może właśnie ten...
I tak się stało w moim przypadku:-) a sex?...to jest podstawa! Więc skoro w czystej przyjaźni nie sposób patrzeć na tę drugą osobę w kontekście seksualnym, to co z przyjaźnią w małżeństwie np.? , nie powiemy przecież takiej bzdury że jest ona mniej bogata, autentyczna, bo przesiąknięta bliskością fizyczną.
) Prawdą jest napewno, że przyjaźń to przede wszystkim świat tego co duchowe, metafizyczne, tak wzniosłe że można pomyśleć że bliskość fizyczna może ten nieziemski stan zakłócić, lub co gorsza poprostu zniszczyć...ale kiedy pomyślę o moim lubym jako o najfantastyczniejszym przyjacielu na ziemi, i połączę miłością a dopełnię cudownym sexem, to wierzę w przyjaźń pomiędzy k. a m. gdzie jest miejsce na prawdziwą miłość i sex...
)
Piszę to dlatego, ponieważ spotkałałam się z takimi absurdalnymi tezami że tam gdzie jest miłość i sex, tam trudno o prawdziwą przyjaźń. Przyznam, że kiedyś myślałam podobnie, dopóki nie poznałam mojego lubego, nota bene niepełnospr. To że jest mężczyzną, właśnie tak znacząco wpłynęło na naszą przyjaźń i porozumienie dusz, powiedzmy wzniośle:-)
Na wiele, jeśli nie na wiekszość moich ''babskich''spraw patrzy bardziej obiektywnie i racjonalnie, co przy naszej wrodzonej że się tak wyrażę nadwrażliwości emocjonalnej jest dość istotnym atutem. Moja wieloletnia przyjaciółka jest już nieco z boku, bo wystarcza mi on, nawet mimowolnie ''ciągnie'' mnie w świat jego myślenia i postrzegania rzeczywistości. Ważne w naszej przyjażni jest to że jest on dominantem (w pozytywnym znaczeniu) w naszym związku, co mnie akurat odpowiada, bo czasem trzeba mnie doprowadzić do pionu,
) no i za żadne skarby świata nie powie mi : wszyscy faceci są tacy sami!!
)))))))
Nie uważam też że moja przyjaźń w związku z m. jest w jakimkolwiek sensie lepsza, bogatsza, chciałałam podzielić się tą swoją i zobaczyć spostrzeżenia innych. Tyle z mojej strony
Pozdrawiam wszystkich forowiczów
))
M.