www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 3) (127641 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  
Nadrzędny - Autor Magda Legut Dodany 2008-01-22 18:41
Jesteście super...:-)
Milczę z zachwytu...
Pozdrowienia dla czadowych romantyków...:-)))))))))))))))))))))))
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-22 18:57
Nasz poeta jest cudowny,ślemy jemu cud ukłony
I prosimy o ciąg dalszy bo już pisze z trzeciej strony.
Tobie Magda dziękujemy za zachwyty jakie ślesz tu
Zapraszamy tu w te strony,gdzie on snuje swą opowieść.
Nadrzędny Autor Marcel Dodany 2008-01-22 21:35
O mój Boże i co dalej ? - Już ci mówię co będzie dalej!
Mów mi szybko mój Ty panie - Nadchodzi weryfikacja, o zgrozo
Szymon cały,żywe konie? - konie eee..., no dobra też tam będą
Nie chcę czekać znów do świtu. - spoko nie będziesz, weryfikacja ciach mach tuż przed świtem

Prawo do pogrubionej części tworu niezastrzeżone. Dozwolone pełne kopiowanie i rozpowszechnianie bez pozwolenia autora, tj. mnie Marcela Fafika.
Nadrzędny Autor poczta12 Dodany 2008-01-27 16:28
przepiękne  wieczory  wychodziłem   patrzeć 
jak pływajwają   łabędzie
na  kocyku  siedziałem  przepiękne  wieczory  az  mi  zal  isc  do domu  piekny  wieczur
jak  zasnąłem  byłem  łabędziem  pływającym  po   wodzie
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-01-22 21:14 Zmieniony 2008-01-22 21:19
Bestia pędzi co sił w łapach, wielkie susy w śniegu czyni
Wielkie kłęby w końskich chrapach przerażenie w oczach czyni.
Konie pędzą jak szalone gawra wilków coraz większa
Szymon myśli w którą stronę, śnieżne zaspy zima spiętrza.

Trakt się kończy tuż za polem, mostek jakiś zda się widać
Nagle zoczył hen stodołę, tu się szczęście może przydać.
I jak szarpnie z dwóch stron lejce i jak końskie grzbiety smagnie
Modląc w myśli się w podzięce, swoje konie sprężył zgrabnie.

Już do mostu niedaleko, już w oddali dachy widać
A tu wilki znów się wleką, Szymon koni nie chce wydać.
Więc ponagla swe rumaki i okrzyków dmie tonacje
Wyczyn to nie byle jaki on i konie, jak trzy gracje.

Lecz most stary brak jest desek, nie miał kto go wcześniej złożyć
Już zapóźno podnieść rwetes, trzeba nowy wyczyn stworzyć.
Z całym pędem na most wpada, konie dziury ominęły
Sańmi zaś w powietrzu włada, wilki z tyłu gdzieś zginęły.

Lecz most stary nie wytrzymał, runął z trzaskiem w kipiel rzeki
Gawrę wilków ów zatrzymał i nie puścił wilków wściekłych.
Ale konie pędzą dalej oszalałe z przerażenia
Uprzęż pękła tuż przy koniach wszystko wkoło wnet się zmienia.

Chcąc ochronić się przed stratą koni, sań i zdrowia swego
Usiadł w saniach, fest się zaparł - oczekiwał końca swego.
Wtem na występ sanie wpadły i urwały się z łomotem
I w powietrze wnet wypadły i runęły w dół z łoskotem.

Szymon nagle wypadł w górę, wyrzucony pędem koni
Nagle z trzaskiem runął w dziurę, tuż za polem, koło błoni.
W oczach czarno się zrobiło i zda w przepaść wpada wielką
Potem zimno wkoło było, potem nic już - nicość wszelka.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-23 14:14 Zmieniony 2008-01-23 14:18
Konie bieg swój zakończyły, wilków Swora je dopadła
Rozszarpane zaraz były hen pod lasem wilcze stadła.
Wciąż śnieżyca wokół była i szalała jak to zimą
W bieli śniegu wszystko skryła, tylko sanie w śniegu płyną.

Hen w oddali wioska była tam się wrzawa wnet podniosła
Widział ktoś jak koń wyrywał się z potrzasku - echo niosło.
Uprząż tylko chłop przytaszczył, opowiedział z wielką trwogą
Że woźnicy nie zobaczył i lamenty słał do Boga.

Trzeba szukać! W teren ruszyć! Może leży gdzieś bidaka
Śnieg już gęsty przestał prószyć, dola jego byle jaka.
I ruszyli w teren chłopi przeszukali teren wkoło
Nagle jeden krzyczy: chłopy! I wykrzywia się wesoło.

Znalazł sanie roztrzaskane i biedaka w dziurze ziemi
Zaczął krzyczeć: Panie! Panie! I wyciągną dłońmi swemi.
I na sanie wzięli człeka, a z sań jego nic nie będzie
Futra wzięli na swych grzbietach, każdy biadał: co to będzie?

Do chałupy wnieśli chłopa i starszyzna prawić będzie
Tu potrzebna stara Zocha! Niech no ona tu przybędzie.
Baby wnet do izby wpadły i zoczyły nieboraka
Chłopów z izby wygoniły - ot i chistoryja taka.

Rozebrały, wnet wymyły, oprócz sińców, małe rany
I do łóżka położyły: teraz niech śpi - takie plany.
W izbie ciepło, miło, sucho, baby radzić wciąż nie chciały
Tam za oknem zawierucha, więc do kuchni się zabrały.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-23 16:18
Łzy mi kapią dziś od rana
Żal mi koni, żal mi pana,
Z sani płozy tylko sterczą
Szymka baby teraz leczą.

I co dalej i co dalej
Znowu będę czekać jutra.
Mam nadzieję, że Szymona
Z chaty szybko nie wypuszczą.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-24 14:13 Zmieniony 2008-01-24 14:15
Wraz zapachy wiejskiej kuchni wirowały w izbach chaty
Jak przy boku swej Matuchny, a na dworze stały czaty.
Wilki całą nockę wyły inwentarza strzec tu trzeba
Aby szkody nie zrobiły, bo lamentów tu nie trzeba.

Szymon rankiem się obudził i rozglądał się wokoło
Ruszać nawet się nie trudził, bo nie było mu wesoło.
Żal mu koni żwawych braci, którzy życie jemu dali
Żal kompanów których stracił, byli piękni i wspaniali.

Po śniadaniu starsi przyszli i radzili jak tu pomóc
Każdy rzekł co miał na myśli i rozeszli się do domu.
Uradzili że wspomogą konie dadzą wraz z saniami
Doradzili że przed drogą trza się rozstać z siniakami.

Więc kobiety go leczyły i karmiły go na zmianę
Potem w świat go wypuściły - nie dasz rady z takim Panem.
Nie zatrzymasz podróżnika który dalszej drogi szuka
Nie uwiążesz mu rzemyka, on w niejedne drzwi zapuka.

Znów nasz ułan w drogę ruszył, już na wilka ma on kija
Śnieżek luźny wkoło prószył a i szczęście też mu sprzyja.
I wyjechał z dolin ciągu i górzyste hale witał
Konie biegły tu swobodnie, nagle pomysł mu zaświtał.

Może w górach  szczęście moje? Może tutaj ktoś pokocha?
Raźniej było by we dwoje osiąść w miejscu na poboczach.
Zaczął śpiewać sobie raźnie, echo śpiewy jego niesie
Już układa w wyobraźni co takiego los przyniesie.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-01-24 18:44 Zmieniony 2008-01-24 19:19
Baby Szymka wypuściły po uprzednim wyleczeniu
Dostał konie sanie nowe i wyruszył w podróż znowu.
Chyba ruszę za Szymonem,mnie świat ciągnie jak i jego
Cóż natury nie przechytrzysz,choć żyć ciężko jest bez swego.
Nadrzędny - Autor Malwa Dodany 2008-01-24 19:33
Patrzy Szymon ,łzy ociera,jużci widać góry
i zaśpiwał piersią całą,a echo oddało                                                                                                                                                              "Stoją jodły na gór szczycie,patrzą smutno w dal
I młodemu smutne życie gdy ma w sercu żal
Nie mam żalu do nikogo ,tylko do ciebie niebogo
Hej ,Halino,hej jedyno ,jakże mi cię żal
Hej Ellino,hej jedyno jakże mi cię żal................."
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-24 21:06
No i ciąg już dalszy mamy
Pasmo gór i bohatera śpiew.
Nawet Malwa nam wtóruje
A to dla Szymona zew.

Góry echem odbijąją
Ten chóralny śpiew.
Nasz poeta słucha również
Aby stworzyć dalszą część.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-01-25 14:43 Zmieniony 2008-01-25 14:46
Jak powiedział tak i zrobił, lecz tu nowy kłopot przed nim
Bo rosnący hałas słyszy, czyżby znowu pech bezwiedny?
Stanął, konie rżą lękliwie, kopytami uderzają
Nasłuchuje wciąż łapczywie, oczy wszystko przetrząsają.

Nagle z prawej hen po skosie zauważył chmurę białą
Drzewa trzeszczą jak pokłosie i pod śniegiem wnet znikają.
Spojrzał górę i na drogę i przeraził się ogromnie
Przecież ja tu stać nie mogę, jeśli tak, to będzie po mnie.

Konie rżały przerażone Szymon lejce swe naprężył
Ruszył ostro w drogi stronę wzrok w śnieżycy swój wytężył.
Konie pędzą jak szalone, sanie suną jak po maśle
Lecz lawina w jego stronę sunie kłębem, wali trzaskiem

Tony śniegu z góry suną on wciąż pędzi może zdąży
Niebo skryło się za łuną czarnej bieli, śniegiem ciąży.
Droga kręta nad przepaścią Szymon stara się nie zginąć
Może uda się w czas schronić i lawinę tą ominąć.

Za zakrętem grota była więc swe konie tam skierował
Wielka grota konie skryła, wraz z saniami tam się schował.
W grocie wszystko lodem stało światło w lodzie refleks czyni
Nagle rumor, zasypało, biała ściana od lawiny.

Nie da rady już wyjechać, on i  konie w grocie sami
Śnieg ubity z lodu strzecha zasypany wjazd głazami.
Konie stoją nastroszone, sanie stoją Szymon myśli
Wysiadł z sani, w którą stronę? To nikomu się nie przyśni.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-01-27 10:06
Na lodowych ścianach barwy, jakby świat zaklęty w lodzie
Tu i ówdzie piękne skarby co natura ścięła w lodzie.
Ale blask wciąż świecił pasmem i wskazywał na ratunek
Więc ruszyły konie ciasnym korytarzem - sanie suną.

Szymon wolno kroki stawiał by bezpiecznie konie chronić
Przyjacielsko doń przemawiał od zagłady je ochronić.
Końskie nogi stukot snują a lód niesie echem straszy
Sanie ciągle w bok wibrują a ty wkoło lodu czasze.

Wielkie sople stalaktyty, stalagnity z lodu wiszą
Tu lodowy świat ukryty, konie własne kroki słyszą.
Do otworu bliska droga, lecz za wąski na dwa konie
Zwęża również się ich droga dla sań to już chyba koniec.

Szymon konie swe zatrzymał i sam poszedł w przód zobaczyć
Dziurę zbadał, coś wyczyniał, by swe konie przekulbaczyć.
Uprząż zdjął za uzdę chwycił do otworu konia wlecze
I tak konia wraz przemycił z tej niewoli, na zaplecze.

Sanie na bok wnet ustawił i wraz z koniem ciągnąć zaczął
Przy tym wielce się ubawił patrzył kiedy się rozkraczą.
Wraz już koń na zewnątrz wyszedł lecz z saniami trudno było
Wiec z pomocą ogień przyszedł i roztopił taflę zgubną.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-28 09:28 Zmieniony 2008-01-28 09:33
Wreszcie w saniach siedzi chłopak i koniki chętne stoją
Zawsze coś tu jest na opak, ale one się nie boją.
Znów gotowe do podróży, Pan ich wkoło się rozgląda
Co mu teraz przyszłość wróży i na zbocze wciąż spogląda.

Przed nim zbocze śnieżna skała, dalej taka sama stoi
Lecz ma prześwit barykada, do przeprawy się sposobi.
No i ruszył w pierw powoli, wąski prześwit pokonuje
Od rozmyślań głowa boli, nowy plan na nowo snuje.

Droga kręta wzdłuż urwiska znów ryzyko podjąć trzeba
A tu z góry woda tryska potok z góry, zwał, ulewa.
Droga biegła tuż przy ścianie, ściana wody spada obok
No i znowu coś się stanie, wszystko wodny skrywa obłok.

Powolutku krok za krokiem w przód posuwa koński zaprzęg
Więc narzucił nań kapotę, by nie zmokli tam - a jakże.
Przejechali kawalkadę i ze zbocza w dół dał susa
Mijał z drzew - jak defiladę jakby on stał - las się ruszał.

Postanowił z gór tych zjechać i w dolinie coś poszukać
Lecz po drodze stara strzecha, obok górski potok pluskał.
I zajechał nasz podróżnik pod tę strzechę by odpocząć
Dzisiaj robi się już późno, czas coś zdziałać tuż przed nocą.

Koniom obrok dał i siano i do szopki zaprowadził
Zabezpieczył sanie na noc, i pod dach je ślizgiem wsadził.
Sam obejrzał okiennice, ale wokół było pusto
Myślał: spotkam tu dziewicę? Znalazł wkoło kurzu mnóstwo.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-01-30 22:05
Znów tutaj jestem,znów czytam te wiersze
Znów tu zaglądam czy strofy są dalsze.
Miły to temat przygód jest tu wiele
Których Szymon dostarcza,na duszy weselej.
Nadrzędny Autor Barbara Mycko Dodany 2008-01-31 16:10
PAMIĘTAJCIE O TYM ZAWSZE WŚRÓD KRĘTYCH ŻYCIA DRÓG CZEGO NIE WIDZĄ LUDZIE TO WSZYSTKO WIDZI BÓG

NIE ZAWSZE RADOŚĆ BŁYSZCZY W OCZACH NIE ZAWSZE SZCZĘŚLIWA JEST DUSZA GDY CIĘ W ŻYCIU SPOTKA CIERPIENIE IDŹ PŁAKAć pod krzyż chrystusa
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-01 13:40
Dom ten pusty był w ogóle i nie było w nim nikogo
Zaczął nową przygód turę - trzeba przespać się przed drogą.
Wielki salon jest z kominkiem, stare meble, trochę naczyń
Wszystko to jest dlań przyczynkiem, by nowego cos zobaczyć.

Zwiedził cały dom i wcale nie jest pewien czy ma zostać
Jestem sam - no i wspaniale, tej trudności trzeba sprostać.
Izba z łóżkiem jest i kwita, a z jedzeniem coś się zdziała
Trzeba najeść się do syta, za kominek wziął się zaraz.

I rozpalił ogień żwawo i rozświetlił salon świecą
Miotłą z trawy: w lewo w prawo, wszystkie śmieci stąd wylecą.
Stare meble poustawiał, powymywał co i trzeba
Drzwi do domu ponaprawiał, bliżej teraz stąd do nieba.

I uśmiechnął się nasz junak i podrapał się po brodzie
Z sań wyciągnął jadła tłumok, co był schował tam na chłodzie.
Po jedzeniu okna sprawdził, drwa dołożył do komina
i w Korzuchu co przytaszczył się zatopił nasz chłopczyna.

Rano zbudził go chłód wielki ogień wygasł zimno w koło
Dłońmi chwycił się za szelki i zrobiło się wesoło.
Znów rozpalił płomień życia, znów jedzonko sobie zrobił
Aż tu patrzy do wypicia rum w butelce ktoś zostawił.

Ale kiedy? Zaryglował, wszystkie drzwi i okna w domu
On się tutaj zadekował, więc kto był tu? No i czemu?
Lecz gdy podszedł, rum wziął w dłonie i zdjąć korek zeń zamierzał
Ktoś wypalił: niech spróbuje! To go wyśle wnet do nieba.

Co tu robi!? Czego szuaka!? I w ogóle kto go prosił!?
Szymon patrzy i nie widzi. Niech się zaraz stąd wynosi!
Jam jest Szymon Szymkiem zwany. A Ty ktoś mogę pytać?
Czemu czynisz tarabany? I wokoło zaczął łypać.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-02-01 20:11
I znów czytam te strofy,i znowu się cieszę
Że Szymona przygody niosą dla duszy pociechę.
Bo chwat z niego wielki, duszę ma poczciwą
Napewno tym razem znów wygra ze zjawą.

Jutro znów tu zajrzę,bo wiersz tutaj wielki
Może nasz poeta zabrzmi jak dzwon wielki.
Wpadnie też do ksiegi zwanej Guinnessa
Czego Mu dziś życzę ze szczerego serca.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-03 17:32
Gdzie nasz Szymon gdzie poeta?
Od pierwszego cisza wielka.
Czyżby Szymon się zakochał ?
Gdzieś tam w górach na wierch szczycie?

Co z podróżą co z przygodą?
Kto nam dalej znów opowie.
Jak nasz Szymek chwat jak zowią
Turystyczny szlak przeciera!
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-04 08:55
Nagle drzwi się otworzyły, z izby człeczek mały wyszedł
Nie przelewki dlań to były, dziarsko z drugiej izby przyszedł.
To mój dom jest! Czego szukasz!? Czemu wlazłeś tu, w te progi?
Czemu do drzwi mych nie pikasz? Nie wytarłeś nawet nogi?

Ja chcę tylko przespać noc tu i odjechać w dalszą drogę
Więc położę się tu z boku, bom zmęczony, już nie mogę.
Ale czemu tu sprzątałeś, nie musiałeś - to nie twoje
Pościerałeś, zamiatałeś, choć zmęczenia czujesz znoje?

Odpowiedzi już nie było, Szymon leżał w swych piernatach
Spał i chrapał jak Gawryło, mimo pytań smacznie chrapał.
Ranek słońcem go przywitał i promienie w oknach stały
Ogień palił się i zgrzytał, a człowieczek był wesoły.

Już na nogach? Chwat jest z Ciebie. Ja musiałem mocno chrapać
Przy kominku jest jak w niebie, ciepło ognia miło łapać.
No to wstawaj teraz żwawo - uczta czeka cię za serce
Zmiany, które za Twa sprawą, za nie Ci dziękuję wielce.

Nic takiego, jest to robię, szkoda było tego domu
Podrapałem się po głowie, nie wadziłem tu nikomu.
I dla tego uczta czeka, za Twe serce i za dobroć
Dłużej, zatem już nie zwlekaj, ja dziękuję Ci po stokroć.

I tak sobie gaworzyli, podjadali smakołyki
Choć tak różni wzrostem byli, ten krasnalem on był bykiem.
Mały człowiek wąs podkręcał i oczkami weń się patrzył
Szymon zwinnie się wykręcał i jedzeniem wciąż się raczył.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-04 19:40
Mały człeczek sercem wielkim
Na Szymona spojrzał z dołu...
A że Szymon człek poczciwy
Polubili się pospołu....

Więc poczekam na ciąg dalszy
No bo chyba dalej będzie...
Jak nasz Szymon człek wspaniały
Znów wyruszy w świata strony
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-05 20:01
Lecz do drogi czas się zbierać i poznawać nowe strony
Tak już było w życiu nieraz i podróży ruszyć tony.
Takoż w sanie swe znów zasiadł i rumaki swe popędził
W saniach poczuł się jak basza, nowy teren go zanęcił.

Czas w podróży ciurkiem płynie i przestrzeni zmienia czary
Przygód masa go nie minie, los mu wręcza, co dzień dary.
Przeto zjechał z gór nasz baca i zawitał do miasteczka
Teren płaski był jak taca, domki stały jak ciasteczka.

Każdy śniegiem dach przykryty, wkoło sklepy, kawiarenki
Teren biały, jak umyty, widok był tu bardzo piękny.
Na uliczkę główną wjechał i miał zakręt już wykonać
Patrzy a tu dziewczę śmiechem z za bałwana się wyłania.

Dziewczę śmieje się i śpiewa i wygładza wielką kulę
Słońce świeci, śnieg zawiewa, i dziewczynie wciąż wtóruje.
Lejce szarpnął i zatrzymał swe koniki na zakręcie
Bałwan w śniegu się nadymał i wciąż wzrastał w pracy pędzie.

Podbiegł do niej i się skłonił i z Korzucha czapą machnął
Uśmiech zaraz swój wyłonił, wąsem czarnym z prawa ciachnął.
Dziewczę uśmiech zachowało i skinęło główką swoją
Pracy jednak nie przerwało - kule białe wkoło stoją.

Szymon siłę miał nie tęgą, więc ustawił je jak trzeba
Bałwan groził swa potęgą i wnet urósł aż do nieba.
I zaśmiała się dziewczyna, zatańczyła mu z radości
Piękna była to dziecina, uśmiech na jej liczku gości.

W rączkę drobną cmoknął nagle i w oczęta piękne spojrzał
To marzenie - spostrzegł nagle, nagle szansę swoją dojrzał.
Jak twe imię moja droga, jam jest Szymon, jak Cię zowią?
Jam zwyczajna jest nieboga, co Twe oczy ze mną robią.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-05 21:24
I zakochał sie nasz Szymon,tak po prostu od wejrzenia
Czy Go dziewczę też pokocha,nie odtrąci swym wrażeniem?
Czekać trzeba będzie jutra,bałwan patrzy za swataniem
Czy podróże przezwyciężą,czy też dziewczę swym spojrzeniem.

Słońce świeci śnieg się iskrzy,mróz zaś szczypie za policzki
Dziewczę uśmiech ma radosny, i kolorki na swym licku.
Szymon patrzy nań z podziwem,ile tu radości świeci,
Wąs zakręcił spojrzał wkoło i dziewczynę porwał w tańcu.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-06 08:34
Oj za niemiał całkiem chwat nasz, tylko patrzał w oczy panny
Ot anioła w swym ręku masz - on miłości był zachłanny.
W ten się dziewczę zatrzymała, rączką twarz mu pogładziła
Chętnie chłopca zapraszała i tak czule mu mówiła.

Wreszcie jesteś mój rycerzu i doszedłeś z tak daleka
Jam wróżyła w mym moździerzu i me serce długo czeka.
Skąd przybyłeś mój ty Panie? Jakie siły Ciebie niosą?
Marzyć tylko byłam w stanie, prośby słałam mym niebiosom.

Ja przebyłem tyle drogi, pokonałem tyle przygód
Nieraz los mój nazbyt srogi, stawiał różny stopień wygód.
Wędrowałem: lasem, polem i zwiedziłem różne strony
By tu zjechać tym zakolem i to Tobie dać pokłony.

Nieopodal domek stoi, tam Matula mieszka ze mną
Niech, że Szymon się nie boi i się schroni nocką ciemną.
I do san oboje wsiedli i koniki biegną żwawo
Miłe chwile z sobą wiedli podczas jazdy: w prawo w lewo.

I stanęli tam gdzie stał on, dom dziewczyny bardzo mały
Pod stodółką staje koń, wypuszczając kłęby pary.
W rogi domu weszli parą, do Mateczki ona śpieszy
Tam nad kuchni płytą starą stoi Matka i coś miesza.

Moje dziecko, co się dzieje? Czemu raban taki robisz?
Wiatr na dworze taki wieje a Ty jeszcze tutaj stoisz.
Poznaj Matuś gościa mego, to jest Szymon - jest zdrożony
Zaprosiłam go dla tego, bo jak widzisz jest zmęczony.

Szymek Korzuch zdjął, powiesił, czapę na komodę złożył
Było ciepło, więc się cieszył i swa prośbę wnet wyłożył.
Na gościnę zgoda była, co do reszty trudna rada
Miejsce spania umościła: tu spać będzie! - Tak powiada.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-02-06 20:09
Jak myślicie? Szymon wygra?
Czy znów w drogę ruszy szybko.
Dziewczę matkę swą przekona
Czy pożegna się z miłością???
Nadrzędny Autor Marcel Dodany 2008-02-06 20:58
Myślę, że Szymon nie wygra!
Tak, zacznie uczciwie pracować!
Tak, przekona i poprosi o wybaczenie.
Tak, z lewą rentką już się pożegnał!!!
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-02-07 09:00 Zmieniony 2008-02-07 09:06
Za ten nocleg trzeba płacić to nie hotel mój Ty Panie!
Na mą córkę chciałbyś patrzeć! Ona potem we łzach tonie.
Toż nie pierwszy raz kawaler, w oczka córki mej spoglądał
Gdy kochała - poszedł dalej! Na takiego nie wyglądał.

Więc dam nocleg Ci mój Panie! Lecz już z rana dowidzenia!
Zanim z córką się coś stanie. Ta historia się nie zmienia.
Ależ z Pani Harda Matka, więzi Pani córkę w domu?
Zabrać wolność do ostatka, tak nie godzi się nikomu.

Na te słowa się zerwała i do drzwi swych pośpieszyła
Proszę w drogę jechać dalej! Jam jest Matka! Powtórzyła.
W pokoiku dziewczę płacze: Mamo! Mamo - krzyczy stale
Serce Szymka się kołacze, słyszy z zadrzwi głośnie żale.

Bo pokochał w końcu szczerze i już nie chciał dalej szukać
Musiał zrobić coś w tej mierze, on nie będzie dalej pukać.
Więc pomyślał w tejże chwili i zrozumiał, że błąd czyni
W swym działaniu znów się myli, wiec się skłonił znów władczyni.

Wybacz mi dobra kobieto, wybacz słowa tutaj moje
Chciałem dobra tylko, przeto nie chcę szkodzić - jak tu stoję.
Pozwól udowodnić Tobie, żem nie takim jak mnie widzisz
Co potrzeba, wszystko zrobię i nie będziesz mnie się wstydzić.

Popatrzyła nań kobieta i zamknęła drzwi z powrotem
Więc do rana ja poczekam! Rano fora, dalej w drogę.
Do swej izby poszła z werwą i zamknęła drzwi za sobą
Jego plany ciąg ten przerwą, i o mało tupnął nogą.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-08 09:11 Zmieniony 2008-02-08 09:13
Myślał długo nocą ciemną, dziewczę obok już usnęło
Trzeba uciec z nią na pewno! Trochę czasu już minęło.
Matka śpi już w izbie swojej, wstał i cicho do drzwi puka
Pokochali się we dwoje, ręka jego klamki szuka.

Nagle ból straszliwy poczuł, całe plecy ogniem płoną
Jednym susem w bok odskoczył i zakrywał ciało dłonią.
Takiś szczery!? Takiś żwawy? Córkę moją porwać chciałeś 
Tobie w głowie wciąż zabawy? Widać szczęścia tu nie miałeś.

Teraz zbieraj się mój Panie! Koniec przyszedł na gościnę
Bo inaczej coś się stanie, na Twój pobyt koniec przyszedł.
Uszanował swą przegraną i zabrawszy rzeczy ruszył
W oknie zoczył ukochaną, konie swe do sań przytroczył.

W saniach gotów był do drogi i już nakierował konie
Hej! Poczekaj! O mój drogi. Dziewczę załamuje dłonie.
Szymon patrzy: dziewczę biegnie i podąża doń w korzuchu
Szarpnął konie swe bezwiednie, stał na saniach swych bez ruchu.

Weź mnie z sobą w dalszą drogę, ja tu nie chcę być więziona
Chwycił w pół piękną niebogę, dłońmi obejmuje ona.
I na sanie wsiedli razem, matka za nią krzyczy w progu
I ruszyli pełnym gazem w białą przestrzeń, pełną mrozu.

Droga nocą niebezpieczna, wilki wyły długim głosem
Ukochana jest bezpieczna. Uśnij - prosił ciepłym głosem.
Tutaj płachty z futra całe w saniach leżą, grzeją, chronią
Schroń w nich swoje dłonie małe, od zawiei Cię obronią.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-08 20:40
I uciekli od matusi,która swą przemocą wielką
Chciała skazać swą niebogę,na służącą w swojej twierdzy.
Miłość matki czasem wielka, staje się niewolą trudną
Ciężko wtedy jest pogodzić swoją miłość dla rodziny.

Pojechali więc oboje,w ciepłe skóry owinięci
Nie zerkali też za siebie, tuląc do się bez pamięci.
Jak to dobrze że są razem,podróż miło im przeleci
I niech jadą w świat daleki by pokazać kraj przepiękny.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-09 15:09
Witam wszystkich zainteresowanych
Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że atmosfera na tym forum, poprzez manipulacje tematyczne w pionach, stała się nie do zniesienia. Zatem z uwagi na to zawieszam, dalsze wklejanie mojej twórczości w tym pionie. Jest to wiersz jak i pomysł mojego autorstwa, więc celowość jego istnienia w takiej atmosferze, jest bezzasadna i chybiona. Wiem, że wielu uczestników, owy wiersz, dawał chwilę: wytchnienia? Uśmiechu? wyzwalał szczyptę ciekawości?
Pozdrawiam mądrość i inteligencję.
Miłego dnia
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-09 18:16 Zmieniony 2008-02-09 18:54
Hej witam i z tego powodu jest mi strasznie smutno i źle!!!!!
Dlaczego własnie Ty zawieszasz ten wątek DLACZEGO???? Ech napisz choć na jak długo zawieszasz

pozdrawiam cieplutko tak wiosennie
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-10 09:42
Sanie pędzą w śnieżną pustkę, szereg jodeł mknie po boku
Nasunęła na się chustę z futra, które namacała w mroku.
Wieczór cały i noc całą tak przebyli drogi kawał
Na kożuchy śnieg na wiało, lecz woźnica nie ustawał.

Z gór już dawno wyjechali i w dolinie domki stały
Szymon chciał się tu osiedlić, pobudować domek mały.
I saniami ruszył żwawo w stronę domów, ludzkich siedzib
I za starą Marzen sprawą, znowu nowe miejsce zwiedzi.

Domki z drewna wyciosane, ganki pięknie wyrzeźbione
Może tutaj już zostanę i nie ruszę w żadną stronę.
Dziewczę w saniach się zbudziło i rozgląda się na boki
Ale wciąż jej smutno było, że swą Matka porzuciło.

Jak się czujesz me kochanie? Już jesteśmy pośród ludzi
Tutaj nic się nam nie stanie, tu wytchniemy od podróży.
I do wioski zajechali, raczej było to miasteczko
Przy barierce zatrzymali swoje sanie, koło rzeczki.

Wraz z dziewczyną wszedł na ganek i zapukał jak przystało
A że był to już poranek, ludzi wkoło było mało.
I już odejść miał od progu, gdy wnet zamek wraz zazgrzytał
Starsza pani na wyłogu stała w środku, więc się spytał.

Czy tu znajdę miejsce, jakie, dla zdrożonych osób dwojga?
Każde miejsce, byle, jakie, dla koników, dla obojga.
Tutaj miejsca dość, dla wielu więc i dla was znajdzie coś się
Ale teraz przyjacielu, mam ja gości, więc nie proście.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-02-10 15:15
Dziewczę główkę swą spuściło i łza w oku już się kręci
Szymek w błyskawicznym tępie wąs podkręca,myśl się kłębi.
Miasto małe domki piękne może w innym ktoś ugości,
Przecież trzeba gdzieś sie ogrzać i dziewczynie nie dać pościć!
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-11 19:33
Już miał cofnąc się od progu,i dziewczynę brał pod rękę
Gdy drzwi znów się otworzyły i zobaczył inną damę.
U mnie miejsce swe znajdziecie,zaraz Was tam zaprowadzę
Chwilkę tylko poczekajcie,muszę ubrać coś na siebie.

Szymek tylko skinął głową,uśmiech twarz Mu rozjaśniła
I dziewczynę swą niebogę lekko ścisnął, radość lśniła.
Pani szybko się odziała,zaraz na próg wyszła z nimi,
Do sań wsiedli szybko w troje i do chatki pojechali....
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-12 21:25 Zmieniony 2008-02-12 21:27
Ale za miasteczkiem w dali, tuż bod lasem chata stoi
Niegdyś to był domek drwali, każdy tam się chodzić boi.
Czemu strach na ludzi pada? Co się dzieje w tamtym domu?
Tu za długo będzie gadać, jedź, że z Bogiem, jedź do domu.

Wioska pięknie położona, sanie suną po równinie
Pewnie dawno śpi już Mama, smutek przebiegł po dziewczynie.
Szymon dłonią twarz jej tulił, z każdą chwilą mocniej kochał
Nie myśl teraz o matuli, nie rozpaczaj i nie szlochaj.

I minęli wioskę całą i już mieli jechać polem
Gdy kobieta rzecze: w prawo! Możesz skręcić sani kołem.
Ale chata pusta jest tam! I pokazał Szymon dłonią
Ja na prawo Panie mieszkam! Tamte izby w biedzie toną.

Szymon spojrzał na dziewczynę, potem na kobietę spojrzał
Ja tam zawieść chcę jedyną, jam do tego dawno dojrzał.
Więc kobieta obrażona, zachmurzyła się sromotnie
Kto sam chce to niech tam kona i niech w deszczu sobie moknie.

Zawieś mnie do mego domu, skoro u mnie nie chcesz mieszkać
Tylko nie mów nic nikomu, aby nikt mnie nie chciał besztać.
Bo powiedzą żem zła baba i oszukać chciałam młodych
Ale praca czeka Cię nie lada, czas usuwać życia kłody.

Nocą sami dojechali do samotnej chaty w dali
Omal w saniach nie pospali, długą drogą wyczerpani.
Obok chaty szopka stała i tam konie swe wprowadził
Mnóstwo siana wewnątrz miała, więc tam konie swe uładził.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-12 21:56
Warto czasem być cierpliwym i uśmiechem trudność witać
Warto innym pdać ręke, i samemu  trudność zmierzyć.
Dziewczę matuś pewnie ujrzy gdy już chate przygotują,
W smutku żyć nikt nie zamierza lecz swą przyszłość już budują.

I znów czytam strofy wiersza,niecierpliwie patrząc w przyszłość
Lecz mi uśmiech twarz rozjaśnia kiedy Szymon popadł w miłość.
Życia kłody czas usuwać pracy moc nań czeka wszędzie
Wkoło domki wręcz kwitnące i Szymona piękny będzie.......
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-13 09:03 Zmieniony 2008-02-13 09:06
Z sań dziewczę wziął na ręce i do chaty wnosi czule
Delikatnie, jak naręcze kwiatów lilii, w futrze ciepłym je maskuje.
Tam izdebka jedna, druga i salonik był nieduży
Patrzał wkoło, jak papuga, wszystko niezbyt do snu wróży.

Na podłodze zrobił spanie i położył dziewczę cicho
Połóż, że się też mój Panie, nic nie zrobi nam tu licho.
Drzwi wejściowe zaryglował, okiennice też zamykał
Dziwny klimat tu panował, w ciemnych izbach chłód przemykał.

Dziewczę senne twarz swą skryło, na ramieniu Szymka z boku
Chwilę w oczy mu patrzyła, łzę ujrzała w jego oku.
Dłonią tuli jego lico i do swojej twarzy tuli
Usta jej tę łzę pochwycą, co ukoi serce w bólu.

Szymon zamknął ją w ramiona i Korzuchem szczelnie okrył
Tak, nie zmarznie mi tu ona. Tak pomyślał i tak zrobił.
Oddech poczuł na swej twarzy i jej dłonie wokół siebie
Znów jak sztubak się rozmarzył i wirował w siódmym niebie.

Nie znał nawet jej imienia, więc nie wolno mu iść dalej
Oddech złapał dla wytchnienia, myśląc z wolna, jak wspaniale.
Ona lekko się uniosła i na wargach miód rozlewa
Wielką ulgę mu przyniosła, dusza wewnątrz ciała śpiewa.

I namiętnie się spotkały, oba kwiaty ust spragnionych
Wielką słodycz swą mieszały, w sercach rozbrzmiewały dzwony.
Lecz nasz junak honor swój miał i panował nad swą chucią
W czas potęgę tę zrozumiał, i z rozmysłem ciąg ten uciął.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-13 15:29
Jak tam miłość pięknie kwitnie,ile w niej delikatności
Warto kochać ponad życie,zamiast iskrzyć ciągle w złości.
Dwoje ludzi się spotkało,pokochało ponad życie
Więc niech będą strofy dalsze,nasze życie bardziej śmielsze.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-14 14:14 Zmieniony 2008-02-14 14:18
Noc okryła szatą swoją, okolicę wkoło domu
Futrem okrył miłość swoją i nie odda już nikomu.
Oczy zamknął, senny wielce, choć nie łatwo spać - tak bywa
Ale nie miał siły więcej, pod powiekom noc się skrywa.

Ranek nadszedł niespodzianie i wokoło biel rozbłysła
Młode dziewczę ze swym panem, zatopieni w dnia rozbłyskach.
Szymon oczy swe otworzył i rozejrzał się po izbie
Już sen tęgi go nie morzył i wyciągnął się leniwie.

Lecz o dziwo zatrwożony spostrzegł, że sam leży w izbie
Powstał bardzo zadziwiony, zaczął sprawdzać izby wszystkie.
Ale pusto było w chacie i nikogo w niej nie było
No i nowy kłopot macie, serce jego alarm biło.

Biega w domu jak szalony, sprawdza w chacie każdy kątek
Z przerażeniem rozżalony, rozpatruje każdy wątek.
Przecież razem tu leżeli i okrywał ją Korzuchem
Dom pod lasem tonął w bieli, Szymon nasłuchiwał uchem.

Przed dom wypadł zadyszany po kolana brnie po śniegu
Taki los był jemu dany, wciąż dochodzić swego w biegu.
Wpadł do szopki tuż przy chacie, lecz dziewczyny tam nie było
Już miał zamknąć drzwi od szopy, nagle coś go uderzyło.

Cofnął się i aż za niemiał, ani sani ani koni
Oprócz siana nic tu nie miał, tylko chustę trzymał w dłoni.
Co się dzieje?! Gdzie Ty jesteś?! Co się stało z końmi mymi?
Tutaj piękny dzień jaśnieje, on pozostał sam w jaskini.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-14 14:43
Jak to dzisiaj w Walentynki, sam bez koni i dziewczynki?
Nie znał nawet jej imienia,trudna rada kłopot wielki
Co tu robić jak z tąd wybrnąć,śniegu dużo zaspy wielkie,
Czyż do matki swej uciekła,czy też sprawi niespodziankę?

Poczekajmy więc do jutra,choć czas dłuży się okropnie
Może wszystko się wyjaśni,niech cierpliwość na nas spadnie.
Nasz bohater miał już wiele,różnych przygód i problemów
Całkiem nieźle sobie radził,i z kłopotów swych wychodził.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-02-15 08:48 Zmieniony 2008-02-15 08:52
Ślady wiodły w las głęboki i trop koni Świerzy widać
Męska siła zda się przydać, tu się mądrość może przydać.
Więc wyruszył śladem w pościg, może pomóc trzeba będzie
Co zły los dziewczynie mości? Co z jedyną moją będzie.

Nagle sanie w lesie widzi, rozrzucona słoma wkoło
Los wciąż z niego widać szydzi, śmieje echem się wesoło.
Ale w saniach jest sośnina i gałęzie rozrzucone
To po opał, szła dziewczyna, ale, w którą poszła stronę?

Pod wzniesieniem jama była, śnieg tu bardzo był zdeptany
Pewnie tam się ona skryła, przed łotrami? Przed wilkami?
Podszedł bliżej i usłyszał wielki ryk niedźwiedzia w lesie
To dom jego się tu skrywał, jego ryk po lesie pnie się.

Szymon siedział za krzakami i kwilenie był usłyszał
Tam jest dziewczę z gałęziami, a na zewnątrz niedźwiedź dyszał.
Nieopodal tu na prawo, wąwóz wąski wił się wstęgą
Więc odciągnąć trzeba żwawo, bestia straszy swą potęgą.

Obszedł jamę wielkim łukiem i zamierzał wspiąć się w górę
Nagle niedźwiedź przed nim stanął, omal szarpnął go pazurem.
Jedną dłonią za korzenie trzyma się nasz dzielny rycerz
Już ja w futro Cię przemienię! Już ja ciebie za łeb chwycę!

I jak z dzielił go gałęzią, w sam pysk, aż odskoczył biedak
Sam się wybił i wytężył, mocniej wybić się już nie da.
Niedźwiedź stoi ogłuszony, na dwóch łapach, straszy, ryczy
Szymon żerdź pochwycił w dłonie i też nań okropnie krzyczy.

Bestia stoi pysk roztwiera, zakrwawione szczerzy zęby
Rycerz zaś nań znów napiera, jak się zaraz nie napręży
Jak się nie zamachnie w górę, tamten łapą chciał się bronić
Robi w bestii wielką dziurę, musiał walczyć, by ją chronić.

Zwierze pada na śnieg biały, krwawa na nim jest poświata
Nie był to czyn pełny chwały, więc mu szkoda jest biedaka.
Ale życie jest cenniejsze i o miłość jego chodzi
To uczucie jest mocniejsze, on i ona tacy młodzi.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-15 19:38 Zmieniony 2008-02-15 19:41
Gdy powalił zwierzę trupem, szoku pierwszy cios upłynął
Do jaskini Szymon wraca, by zobaczyć, co z dziewczyną.
Tam wśród świerczyn dziewczę leży i spogląda nań z ciemności
Młody chłopak do niej Bierzy, serce pała mu z żałości.

Ona blada dłoń unosi i mu z twarzy łzę wyciera
O ratunek wzrokiem prosi, on swą dłonią ją podpiera.
Już bezpieczna jesteś miła, już ta bestia Ci nie grozi
Krwawa jatka się skończyła, mam tu Korzuch - tam wciąż mrozi.

I na ręce bierze dziewczę i do sań niesie w Ramionach
Choć tak lekko się mu niesie, ciężko iść po śnieżnych błoniach.
W saniach w futra ciepłe skóry, ukochaną kładzie z wolna
Niedźwiedź leży z dala bury, mięso przyda się do rożna.

Jadą z wolna do swej chaty, Szymon ciągle się ogląda
Teraz znowu jest bogaty, choć ze strachem w dół spogląda.
Do izdebki wnosi miłą i w posłanie kładzie z futra
Jego oczy już nie kryją, z przerażeniem czeka jutra.

By uwolnić ją od rzeczy, które w strzępach prawie były
On jak ojciec siłą pieczy, modlitwami dawał siły.
I przyodział ją w koszulę, tę odświętną, tę jedyną
I Korzuchem okrył czule, czas tak wolno wokół płynął.

Z cicha szeptał jej do ucha, choć obręczą gardło ściska
Choć zamknięte oczy - słucha, wciąż pilnował paleniska.
Płomień wił się językami i refleksy wzbijał w izbie
Wciąż zmęczony przy swej pani, Szymon, usnął, siedząc przy niej.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-02-15 21:25 Zmieniony 2008-02-15 21:31
Tak jak wczoraj dziś zajrzałam,by przeczytać ciąg tu dalszy
Własnym oczom znów ujrzałam,jak bohater nasz znów walczy.
Co niedźwiedzia już pokonał, swoją lubą uratował,
Otuliwszy swym ramieniem,grzejąc ciepłem ucałował.

Bo przygoda z niespodzianką,suchym drzewem i niedźwiedziem
Właśnie sie skończyła dobrze,-mroźny ranek swym promieniem
Powędrował wraz do sanek, razem z Szymkiem z jego lubą,
Aby uczcić w chatce małej dzień szczęśliwy w śnieżną zimą.

I usnęli znów szczęśliwi razem mocno przytuleni,
Przy kominku palenisku w futra mocno otuleni.
Zima mroźna wówczas była a na dworze wicher dmuchał
Szymon drzemał w futrach z lubą i do ognia drew podrzucał.
Nadrzędny Autor Milutka Dodany 2008-02-15 21:51
A co jutro przeczytamy czy ciąg dalszy zastaniemy?
Mam nadzieję ze napewno,i popłyną dalsze strofy.
Tak jak inni tu zagladam i jak inni czytać lubię,
Kocham Szymka dziewczę jego za przygodą także tęsknię.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-16 12:25 Zmieniony 2008-02-16 12:29
Już południe w pełnej krasie i połowa dnia minęła
Otworzyła oczy - zda się i ponownie odpłynęła.
Kiedy w sennym świecie była, łodzią płynie po jeziorze
W łodzi w bieli rozświetliła, lecz z tej łodzi wyjść nie może.

Nagle łódź tonąć zaczyna i rozpada się pod falą
I pochłania ja głębina i unosi wodną dalą.
Widzi cuda wodnej toni, ryby, kwiaty i korale
Nagle w głębi ktoś ją goni i za dłoń ją szarpie stale.

Przerażona widzi stwora, co wciąż zmienia swoja postać
Mocno trzyma ja ta zmora, ona nie chce tutaj zostać.
Prąd ją wciąga w toni głębię, lecz dłoń ciągnie ją ku górze
Ona leci w toń bezwiednie, patrzy w górę w jasna smugę.

Trzymaj dłoni mej dziewczyno! I nie puszczaj jej w ogóle
Uratuje Cię dziecino! I unosi w dłoniach czule.
I poddaje się mu ona i wyłania z zimnej toni
Rozpoznaje wnet Szymona, to on trzyma ją w swej dłoni.

Rozpłakała się dziewczyna, Szymon tuli swe kochanie
Jakaż było to przyczyna? Teraz nic się Ci nie stanie.
Rozpłakali się oboje i w ramionach otulili
Zakończyli swoje boje, rządni teraz owej chwili.

Jak się czujesz moja miła? Nie opuszczaj mnie już więcej
Gdy w Ramionach jego była, była całym jego szczęściem.
I namiętnie tulił twarz jej i całował ust jej słodycz
I już wiedział w duszy swej i przełamał wszelkie lody.

Ona skrzydłem swej miłości otuliła jego serce
W którym dla niej miejsce mościł i ukochał dziewczę wielce.
Już mu miała wyznać szczerze, że go kocha i że ona..
Szymon Korzuch dłonią bierze, a jej dłoń jest opuszczona.

Dziewczę włosy długie miało, które czernią wszem falują
Ale dłoni mu nie dało, obie dłonie ulatują.
Trzyma miłą swą w objęciach i wciąż patrzy w oczy miłej
Lecz wciąż słabnie w swych ujęciach i odsłania swoja szyję.

Nie zostawiaj mnie! O Boże! Nie porzucaj na wygnaniu!
Moje serce Tobie złożę! Wiec pozostań w mym kochaniu!
I położył dziewczę w futrach i zapłakał męskim głosem
Ja nie przetrwam tu do jutra - powiedziała cichym głosem.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-16 15:14
Co się dzieje,to nieprawda,wiersza koniec być nie może
Nie chcę słuchac o tragedii,pisz więc dalsze jego dzieje.
Niech wyleczy się z tej mocy,lub niech wrócą do matuli,
I nie możesz tak zostawić,bez pomocy swej niedoli.

Szukaj leku na chorobę,która toczy młode ciało
I nie pozwól by nieboga,mocno tutaj zachorzała.
Łzy tu już nic nie pomogą,trzeba zwrócić się do ludzi,
Prosić aby znów pomogli,byście radość mogli wzbudzić.

Wiem,egoizm tu przemawia,sam wychodzi z moich myśli
Dość tu jednak jest tragedii, więc dopuścić ani myślę.
Pisz więc dalej,prostuj wszystko,by myśl znowu popłynęła,
Niech nie mąci już umysłu,i wędrować znów zaczęła.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-02-17 07:52
I usnęła tak spokojnie, dlań to Anioł leżał w łożu
Swoje męskie, szorstkie dłonie, na płaczącym sercu złożył.
Cicho wyszedł z chaty potem i po lesie snuł się z wolna
Serce biło mu łoskotem, boleść w sercu jest ogromna.

Lecz gdy podniósł oczy w górę i wykrzyknął Boże imię
Coś mu zaśpiewało chórem i usłyszał piękne imię.
I zamyślił się nasz mędrzec i powracać chciał do domu
Nagle zaszedł mu naprędce, dziwny starzec z laska w dłoni.

Lekkim lękiem dreszcz mu przeszył, smutne serce hen na wylot
Lecz ten bardzo się ucieszył. Długo ciebie tu nie było!
Mnie? Nie było? O czym mowa? Nie rozumiem, o co chodzi?
Starzec mruczy coś od nowa: Czas Szymonie szczęście goni.

Wiem, że serce twe strapione i że szukasz tu ratunku
Weź to ziele na obronę, daj jej parę kropel trunku.
Biel materii w dłoni trzymał, a w niej ziela pęk cudowny
Drugą dłonią laskę trzymał, gest ten jego był wymowny.

Szymon trzymał uf pakunek, podziękować chciał mu szczerze
Gdy wzrok podniósł - opiekuna, już nie było na tym skwerze.
Lecz nie myśląc długo nad tym i w powrotną ruszył drogę
Czas jest szczęściem tego wartym - spóźnić, teraz się nie mogę.

Napar z ziela wnet zgotował i ostudził napar zgrabnie
I łyżeczką jej go podał, zawsze parę kropel wpadnie.
Wyszedł z izby, drzwi przychylił, dać jej spokój teraz trzeba
Tutaj już się nie omyli, siedzieć tutaj nic to nie da.

W szopce znalazł, co potrzeba i materiał i narzędzia
Bez roboty się tu nie da, tu potrzebna ręka męża.
Jak pomyślał tak się zaśmiał, przecież nie jest, narzeczonym?
Przecież nie jest jeszcze mężem, gdzie jej miano nosić żony.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-02-17 17:20
Łzy mi ciekną po policzkach,smutek serce mi rozrywa,
Szymon błąka sie po lesie,Ona sama w izbie czeka.
Znów od kogoś dostał pomoc,znowu liczy na swe szczęście
Podał napar,czekać trzeba,więc poszukam tu zajęcia...

I znów czas się wolno toczy,kiedy czekać trzeba na coś
Pracą ręce więc dziś zająć, aby ranek już przyśpieszyć.
Trzeba domek przysposobić,i nie myśleć zbytnio czarno
Słońce może nam zaświecić,gdy się tego pragnie mocno.

Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-02-18 11:35 Zmieniony 2008-02-18 11:38
Ostro wziął się do roboty, tyle trzeba tutaj zrobić
Ponaprawiał drzwi i płoty, okiennice trzeba zrobić.
Wiele jeszcze innych rzeczy do zrobienia jest w tej chacie
Nagle z tyłu głos usłyszał, tak znajomy: Jak się macie?

Tu kobieta przed nim stała, ta, co chciała ich nocować
Pełne ręce paczek miała: gdzie się pani domu chowa?
Szymon spojrzał się ze smutkiem i gest zrobił dość wymowny
Ma wizyta z wielkim skutkiem musi pomóc tu w tym domu.

Paczki swoje położyła na stojącej obok ławie
I fartuchem się okryła, zaraz jadło jakieś sprawię.
Miła pani jest ogromnie, pomoc będzie w wielkiej cenie
Ma kochana nieprzytomnie, leży w izbie tam za sienią.

Zaraz zwinnie zakręciła się po izbach i po kuchni
Do dziewczyny też wskoczyła, chce im pomóc, bo ich lubi.
Dziewczę śpi, choć blade wielce, więc do kuchni wnet wskoczyła
Proszę, przynieś drewna więcej, bym posiłek uwarzyła.

W chacie ciepło się zrobiło i zapachem wkoło nęci
I przytulnie się zrobiło, a kobieta biega, pędzi.
Szymon patrzył ze zdziwieniem, wykonywał, co go prosi
Dom się zmieniał oka mgnieniem, a on ciągle coś przynosi.

To pakunki z sani Pani, to drwa, miotły, dźwiga meble
Ale ona ani, ani, wciąż wymyśla prace biegle.
Pot mu z czoła ciurkiem leci i zmęczony był okrutnie
Lecz po wodę trzeba lecieć i odnaleźć starą studnię.

Z tyłu chaty studnia była, choć naprawić też ją trzeba
Hen głęboko wodę kryła, w niej to widział kawał nieba.
Wiadra wody wniósł do kuchni, i do gara wlał na piecu
Patrzy i aż z dumy puchnie, kuchnia, kuchnie przypomina.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-02-18 15:55
Jego myśli i pragnienia owa dama nieznajoma
Oddczytała na odległość,pośpieszyła Mu na pomoc.
Szybko czas popłynął wówczas,bo pomocy żąda dama
Ona wie co trzeba robić, kiedy smutkiem targa niemoc.

I znów życie wartko płynie,tylko dziewczę śpi spokojnie
Nic to, gdy się zbudzi,nie uwierzy własnym oczom.
Bo się zbudzi to rzecz pewna, bo inaczej być niemoże
Starsza pani im pomoże i do życia znów powrócom.
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 3) (127641 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill