www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Porady Centrum INTEGRACJI / Co zrobić w tak trudnej sytuacji rodzinnej? (11855 - wyświetleń)
- Autor mandarynek Dodany 2012-01-15 18:47
Szanowni Państwo,

jestem osobą niepełnosprawną mieszkającą na wsi, mam 30 lat. Dorabiam w miarę możliwości zdrowotnych do renty. Moje miesięczne dochody, wraz z rentą, kształtują się na poziomie około 800-900 złotych. Więcej nie jestem w stanie zarobić, moje zdrowie nie pozwala. Codziennie wymagam pomocy drugiej osoby bym mógł normalnie funkcjonować. Tyczy się to codziennych czynności, jak np. przygotowywanie posiłków czy pomoc w wc. Cały czas pomagają mi rodzice. Na dodatkową pomoc dla mnie nas nie stać, sam rehabilitant to 400 złotych w miesiącu. Mam dziewczynę, która studiuje. Jej dochody są ograniczone. Moi rodzice nie wierzą w powodzenie naszego związku i chcą abym się z nią rozstał. Uważają, że już zawsze powinienem być sam. Nie życzą sobie jej w ich domu, a nas jeszcze nie stać na samodzielne życie nawet z jej pomocą. Powiedziałem, że spróbuje z dziewczyną jak najszybciej wynająć kawalerkę i wyprowadzić się z domu. Od tej pory moja rodzina odwróciła się ode mnie i udzielają tylko niezbędnej pomocy. W domu trwa konflikt.  Zabronili jej mnie odwiedzać. Twierdzą, że nie zrobią nic by mi pomóc w wyprowadzce, a do domu jej nie wpuszczą.

Ani ja ani ona nie jesteśmy chory psychicznie. Ja w tej chwili jestem… po prostu zdesperowany i szukam wsparcia. Nigdy w życiu nie prosiłem o pomoc i proszę mi wierzyć, że jest to dla mnie ruch poniżej mojej godności. Jednak perspektywa powolnego umierania samotnie jest jeszcze gorsza. Nie chcę żyć na łasce rodziców do końca moich dni. Bardzo proszę o pomoc. Dziękuję
Nadrzędny - Autor klarysa Dodany 2012-01-15 19:00
....Nie chcę żyć na łasce rodziców do końca moich dni......

Witaj. nie jestem specem C.I.  A to jest tylko  moja rada od serca. :-)
Jesteś rozsądnym , młodym człowiekiem,  użyj zatem takiego właśnie argumentu jaki zacytowałam.   Porozmawiaj spokojnie,  pozwól rodzicom mieć swoje zdanie, ale próbuj ich przekonać, że we dwoje dacie radę. może zdarzyło się  coś, co ich zraziło do dziewczyny, a Ty o tym nie wiesz? Bo wątpię, by ot tak, sami z siebie  nie chcieli szczęścia i samodzielnego życia własnego dziecka, pomimo niepełnosprawności.  Zawsze najgorsze są niedomówienia- przedstaw rodzicom swoje argumenty, wszelkie  za i przeciw, i to najlepiej wspólnie z dziewczyną.  ...i daj im czas do namysłu. W Twojej sytuacji spokój i zrozumienie  wobec własnych pragnień powinno być na pierwszym miejscu przed niepotrzebnymi  emocjami. 
Pozdrawiam i życzę powadzenia :-)
Nadrzędny - Autor mandarynek Dodany 2012-01-15 19:29
Sprawa się już ciągnie dość długo, dziś usłyszałem, że to nie kwestia dziewczyny tylko tego, że ich zdaniem u nich w domu mi będzie "najlepiej" i nie mam szans mieć rodziny. Ponieważ jestem chory, moje zdrowie może się pogorszyć, mogę przestać zarabiać w ogóle itp. Oni mojej dziewczyny w domu nie chcą.
Nadrzędny Autor barbara33 Dodany 2012-01-15 19:50
jesteś dorosły odpowiadasz za siebie zapytaj co będzie jeśli zabraknie ich a ty będziesz w gorszym stanie po za tym nie jesrt powiedziane że dzieci macie mieć swoje zawsze można adoptować
Nadrzędny - Autor Ella. Dodany 2012-01-15 20:27
Oj kochani wiem o czym mandarynek pisze. Miłość rodziców i ich troska czasem jest ponad wymiar.
Mandarynku moja rada:
1) Jak ta opieka tobą będzie wyglądać za iks lat?
2) Kto im wtedy pomoże? A tobie?
3) Czy mysleli o tym czy ty dasz radę ich wspierać samotnie?
4) A jak nie daj Boże odejdą wcześniej zostaniesz sam i co wtedy?

Tu cały pies pogrzebany. Kiedyś Basia napisała że nadmierna opieka gorsza od faszyzmu i to chyba prawda.
Nadrzędny Autor mandarynek Dodany 2012-01-15 21:05
Oni boja sie, ze ona teraz w czasie studiow moze zajsc ze mna w ciaze i pojawi sie tu z dzieckiem, ktorym oni beda sie musieli zajac.
Nadrzędny Autor Ella. Dodany 2012-01-15 21:28
Domyśliłam się. Wasza sprawa by tak się nie stało. Trzeba poczekać na ukończenie studiów i wynajęcie kawalerki
Nadrzędny - Autor Iota Dodany 2012-01-16 00:13 Zmieniony 2012-01-16 00:19
Najpierw część formalna: nie jestem specjalistą Centrum Integracji. :-) Wyszedł bardzo długi post, za co z góry przepraszam.

Część z tego co napiszę może się wydać niesłuszna lub bezduszna. Nie chcę celowo Cię obrazić czy dotknąć, ale osobiście uważam, że w takich  kwestiach jak samodzielność czy założenie rodziny słodzić za bardzo też nie można. Postaram się przynajmniej częściowo używać własnego przykładu, nie dlatego, że taka jestem świetna, tylko po to, żeby "czepiać" się bardziej swojej sytuacji niż Twojej - to co z tego do Ciebie pasuje, odnieś do siebie. ;-) Pamiętaj, że oczywiście mogę się mylić, bo nie znam dokładnie Twojej sytuacji. Poza tym, nie jestem osobą o aż tak dużym doświadczeniu życiowym...

Częściowo chyba rozumiem lęk Twoich rodziców - jak sam piszesz jesteś osobą niesamodzielną, w życiu codziennym. W tym momencie, jakkolwiek pragnienie wejścia w związek jest zrozumiałe, priorytetem wydaje mi się doprowadzenie się do takiego stanu, żebyś był jak najbardziej niezależny do pomocy osób najbliższych (nieważne czy to będą rodzice, czy dziewczyna). Mam wrażenie, że samo wynajęcie kawalerki może być niewystarczające - im więcej opieki potrzebujesz, tym większy ciężar będzie musiała unieść Twoja dziewczyna, jeśli mielibyście razem zamieszkać, chyba, że uda Ci się usamodzielnić albo część pomocy "przenieść" na innych. A zatem wydaje mi się logiczne, że powinieneś się postarać o jak największą samodzielność (poprzez rehabilitację, jeśli może dać jakieś wyniki, rozwiązania środowiskowe i techniczne). Rodzice mogą się obawiać, że koniec końców będą musieli pomagać nie tylko samotnemu niepełnosprawnemu synowi, ale też jego dziewczynie lub żonie (i, jak sam wspominasz, boją się ewentualnego pojawienia się dziecka). Mogą też sobie po prostu nie wyobrażać, że mógłbyś się stać mniej od nich zależny (osobom sprawnym, także członkom rodziny, może być trudno czasem ocenić na co stać konkretnego ON, zwłaszcza że sami zainteresowani nie zawsze wiedzą na co ich stać :-))

Nie jestem psychologiem, ale gdybym miała zgadywać, to powiedziałabym, że "odwrócenie się od Ciebie" po deklaracji, że chcesz się wyprowadzić, może być pewnym rodzajem próby - rodzina (być może) chce Ci pokazać, w jak dużym stopniu jesteś od nich zależny i, że zabierasz się z motyką na słońce. Gdyby takie właśnie mieli motywy, to chyba byłoby to dla mnie w jakimś stopniu zrozumiałe (chociaż moi bliscy nigdy czegoś takiego nie zrobili). Poważny kłopot może się pojawić, jeśli jednocześnie nie dopuszczaliby nie tyle Twoje dziewczyny, co jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Ostatecznie jesteś dorosłym, dojrzałym facetem i musisz planować co będzie, jak ich nie będzie, niezależnie od tego, czy będziesz miał dziewczynę czy nie.

Wydaje mi się (ale to już zupełnie zgaduję i mogę się mylić), że jest pewnym niefartem, że pomieszało się tutaj usamodzielnianie się od rodziców i dziewczyna jednocześnie (chociaż pewnie dziewczyna Cię motywuje). Bo w tej sytuacji rodzice mogą być podejrzliwi wobec jakichkolwiek Twoich kroków ku samodzielności ("syn chce się wyrwać, ale wcale nie dlatego, że to odpowiedzialne, tylko dlatego, że chce być z związku - na pewno narobi sobie w ten sposób tylko więcej kłopotów, które potem my będziemy musieli odkręcać")

W pewnym stopniu ten lęk rodziców, że sobie nie poradzisz może być chyba uzasadniony. Ja na przykład jestem w znacznie lepszej sytuacji środowiskowej i zdrowotnej niż Ty (sądząc z opisu) a i tak, robiąc korki ku samodzielnemu życiu (czyli takiemu, w którym staram się nie polegać na bliskich) co jakiś czas muszę mierzyć się z lękiem, że wszystko się za jakiś czas zawali i będę zmuszona wrócić na garnuszek rodziny. Szczerze mówiąc, nie mając głębokiego przekonania, że już życie na własny rachunek wypróbowałam na tyle, że żeby móc z przekonaniem powiedzieć "daje sobie radę", nie miałabym chyba odwagi zakładać własnej rodziny (a wspólne mieszkanie jest, w jakimś sensie, zakładaniem rodziny). Mam bardzo silne poczucie, że najpierw trzeba zadbać o to, żeby dawać sobie radę jako jednostka, najlepiej jak się da. Oczywiście w granicach rozsądku - osoba "sprawna" też może nieoczekiwanie doznać nieszczęścia, które przewróci wszystko do góry nogami i się przed tym nie da zabezpieczyć. Ale skoro ja już wiem, że w tym rozdaniu mam kilka trefnych kart, to wypada żebym z góry myślała o tym jak je najlepiej wyłożyć.

Być może, oczywiście, Twoja dziewczyna nie tylko nie jest chora psychicznie (:-)) ale jest świadoma tego, jakie problemy musielibyście wspólnie rozwiązywać. To nie mnie oceniać. Ale teoretycznie zakładam, że może też nie do końca być świadoma. Bo brak choroby psychicznej to jedno, a (choćby teoretyczne) zrozumienie sytuacji, w którą się człowiek pakuje, to drugie. Nie wiem, czy na przykład poważnie rozmawialiście o tym jak miałoby wyglądać wspólne mieszkanie, bez pomocy rodziców, czy tylko tak rzuciłeś, że się wyprowadzisz.

Gdybym miała doradzać na podstawie tego, co mi się wydaje o Twojej sytuacji, to powiedziałabym tak:

Szukaj wsparcia grup zrzeszających ludzi z Twoją niepełnosprawnością (link do bazy organizacji pozarządowych), bo dzięki temu będziesz miał szansę wymienić się doświadczeniami i otrzymać wsparcie w swojej konkretnej sytuacji (nie wszystkie niepełnosprawności powodują takie same problemy). Być może także środków na dodatkową rehabilitację, jeśli istnieje poważna szansa, że pomoże Ci to podnieść sprawność. Zorientuj się jakie miałbyś szanse na przeniesienie się z domu na przykład do DPS (domu pomocy społecznej), jakie na usługi pielęgniarki środowiskowej, gdybyś się rzeczywiście wyprowadził. Jak możesz - ewentualnie - pomóc sobie w osiągnięciu większej sprawności w codziennym życiu przy pomocy specjalnie dostosowanych sprzętów, na przykład. Jak żyją ludzie w tym samym stanie zdrowia w bardziej rozwiniętych krajach i które z tych rozwiązań mógłbyś ewentualnie wprowadzić u siebie? Masz Internet, czyli możesz mieć dostęp do tych informacji. A tylko Ty znasz swoją sytuację i stan na tyle dobrze, żeby móc skutecznie wyszukiwać informacje dla siebie.

W drugiej kolejności, jeśli to możliwe, staraj się do tego całego projektu podejść jak najrozsądniej - przekonywać rodziców swoim zachowaniem, że wiesz co robisz i potrafisz o tym myśleć odpowiedzialnie. Nie wiem, jak postąpiłabym na Twoim miejscu, ale coś mi podpowiada, że chyba próbowałabym się nie spieszyć bardziej niż to konieczne i spróbowała przestawić się z celu "życie w związku żeby nie być samotnym" na "życie jak najbardziej samodzielne, żeby móc żyć w związku". Nie mam pojęcia na ile to praktyczne rady, w waszej sytuacji, dlatego są znacznie mniej konkretne niż te wyżej. :-)

I jeszcze komentarz

> proszę mi wierzyć, że jest to dla mnie ruch poniżej mojej godności.


Przepraszam, ale jak to przeczytałam, to... Jesteś osobą niepełnosprawną i (w obecnej sytuacji) nie do końca samodzielną. Nie możesz (moim zdaniem) traktować proszenia o pomoc jako czegoś, co jest "poniżej Twojej godności" jeśli ten pomocy rzeczywiście potrzebujesz. Możesz oczywiście robić wszystko, co tylko potrafisz aby stawać się bardziej samodzielnym, ale w momencie kiedy pomocy mimo wszystko potrzebujesz, to tak naprawdę musisz o nią umieć poprosić , być świadomym tego że jest Ci udzielana i starać się być za nią wdzięcznym (oraz dobrze ją wykorzystywać). Jeśli dobrze rozumiem, to teraz tej pomocy udzielają (a właściwie przed kłótnia udzielali) Ci rodzice. Jeśli masz sobie radzić bez nich, to w jakimś stopniu tej pomocy będą Ci musieli udzielić inni. Nie jest to zapewne Twoja wina (nie planowałeś chyba bycia osobą niepełnosprawną?), nie jest też koniecznie zasługą innych że są w lepszej sytuacji (ja na przykład miałam po prostu dużo szczęścia). Ale fakty istnieją nawet, kiedy nie są niczyją winą ani zasługą.

Świadomość, że się pomocy potrzebuje nie jest najpiękniejszym uczuciem w świecie (ja go bardzo nie lubię :-)), ale z drugiej strony - moim zdaniem - zbyt silne poczucie "honoru" również nie jest dobre, bo może oznaczać, że - świadomie czy nie - tę pomoc, którą musimy otrzymać, spychamy na najbliższych. Głupio o coś poprosić na zewnątrz, więc obowiązek pomocy przechodzi na tych, wobec których nam najmniej "głupio". A to niebezpieczna postawa, zwłaszcza jeśli planuje się powiększenie grona bliskich sobie ludzi. Bo to że Ty masz takie pojęcie "godności", to Twoja sprawa. Ale co zawinił ktoś inny, że przez tak specyficznie rozumiany honor miałby mieć pod górkę?

Oczywiście nie chcę namawiać do bycia pijawką i wymagania pomocy przy wszystkim przy czym się da. To do niczego dobrego nie prowadzi. Ale do otrzymywania pomocy od innych, bycia zależnym, trzeba mieć (moim zdaniem) rozsądny stosunek, zwłaszcza jeśli fakty zmuszają nas do uznania, że jesteśmy zależni i pomocy potrzebujemy. Niewątpliwie mam mniejsze kłopoty od Ciebie, ale mam świadomość, że w tej chwili funkcjonuję tak dobrze jak funkcjonuję w znaczniej mierze dlatego, że otrzymałam mnóstwo pomocy (również "systemowej", polegającej na tym, że np. moje miasto zainwestowało w wygodne autobusy a podatnicy płacą na moje  świadczenia i na to, co dostaję jako rodzaj "pensji" będąc doktorantką). Spłatą tego długu wobec społeczeństwa będzie moim zdaniem takie życie, żebym jak najlepiej i najrzetelniej tę pomoc wykorzystała. Nie to, że będę udawała (choćby tylko przed samą sobą), że ja żadnej pomocy z zewnątrz nie potrzebuję i jestem samowystarczalna. Bo nie jestem. Ty, zapewne, też nie.
Nadrzędny Autor mandarynek Dodany 2012-01-16 09:47
Moim rodzicom chodzi w 99% o to:

http://www.sciaga.pl/tekst/20368-21-obowiazek_alimentacyjny_w_swietle_prawa_cywilnego

Dlatego chcą mnie zamknąć w złotej klatce.

Za podpowiedzi dziękuję, przemyślę to wszystko co napisałaś.
Nadrzędny - Autor Ella. Dodany 2012-01-16 23:13
No tak kasa.  Zastanów sie jednak czy na pewno kasa? I to alimentacyjna. A może utrata tej co masz? Pomyśl też czy dziewczyna dziś bedzie tak samo opiekuńcza zawsze. Codzienne obowiązki rodziny są często ponad miarę nawet zdrowych i sprawnych. Przeanalizuj wszystko za i przeciw. Czyli co zyskasz a ile możesz stracić. Wiem " złota klatka nie każdemu smakuje" Jednak jak pisze Iota nikt nie jest samowystarczalny Ja też potrzebuję tej pomocy a jestem samodzielna.
Nadrzędny - Autor barbara33 Dodany 2012-01-17 10:51
każdy potrzebuje pomocy zdrowy też
Nadrzędny - Autor mandarynek Dodany 2012-01-23 20:09
Jak to jest z tą pomocą z MOPS? Według informacji jakie zdobyła dziś moja mama na własną rękę u nas w gminie nie ma czegoś takiego jak bezpłatna pomoc dla ON. Można starać się o pomoc na dwie, trzy godziny dziennie, której współpraca zależy od ustaleń z domownikami i jest zależna od dochodów. Płaci się 9 złotych za godzinę. Ponoć w każdej gminie jest inaczej. Jeśli w Łodzi każą mi płacić 9zł za godzinę to bym potrzebował średnio 1500 złotych w miesiącu na opiekę. To bardzo, bardzo dużo.
Nadrzędny - Autor REA Dodany 2012-01-23 20:40
Wylogowałam się i znowu zalogowałam bo mnie "ruszyło"! Mandarynek Przede wszystkim nie wiem jakie jest Twoje schorzenie. Z tego co piszesz to można wyciągnąć wniosek, że nawet w MOPS twoi rodzice załatwiają sprawy. Załatwiają, a tobie mówią co chcą! Żadne 9 zł. Tyle to chyba za 3 godziny dziennie, albo ty tak rozumiesz.
Nie myśl o żadnej "przyszłości" i innych cudach-wiankach. Miłość i to co teraz i tu jest najważniejsze - życie masz tylko jedno!
Na pewno rodzicom chodzi o kasę - ludzie tacy są!
Możesz wystąpić o alimenty od rodziców do Sądu rodzinnego. Możesz wystąpić do MOPS o opiekunkę np. na 2 godz. dziennie to ok. 6 zeta. Możesz starać się o mieszkanie socjalne. Tylko jak to wszystko widzi Twoja dziewczyna i czy ona też jest niepełnosprawna?
Z tego co piszesz rodzice stosują coś w rodzaju szantażu i Cię straszą - powód znają oni - wszyscy zakładają, że w dobrych intencjach, ale może być, że nie - mają tylko swoje korzyści na względzie może pobierają na ciebie jakieś pieniądze? Masz internet - posłuchaj piosenki "wsiąść do pociągu byle jakiego". ZAWALCZ O SIEBIE, ALE TO WYMAGA DZIAŁANIA TWOJEGO I TWOJEJ DZIEWCZYNY.
Pozdrawiam :-)
Nadrzędny - Autor bluengel Dodany 2012-01-23 22:24
REA, też się wylogowałam, ale zaraz się zalogowałam, bo szlag trafia, kiedy się czyta Twoje "mądrości".
Każdą sytuację odnosisz wyłącznie do siebie i oceniasz widocznie też podług własnych (może ułomnych) cech i wartości - to słabe jest i niesprawiedliwe. A przede wszystkim - wprowadzasz ludzi bezkrytycznie w błąd.
W różnych miejscach są różne stawki i warunki - Ty z góry wydajesz sądy, nie zadając sobie nawet trudu sprawdzenia danych i faktów. Uważasz, że to cokolwiek komuś pomaga...? Gratuluję samopoczucia.
Przemyśl swoje publikowane treści, bo możesz niepotrzebnie komuś namącić w prostych sprawach - według Twoich kryteriów, też możesz to robić intencjonalnie - bo czemuż miałabym zakładać inną wersję...?

Jasne, nie myśleć o przyszłości - znakomita rada. Cud malina.
Chłopak wymaga pomocy w wielu czynnościach, co sam napisał. I ma podawać własnych rodziców do sądu, bo Ty taki durny wniosek wysnułaś??? No bój się Boga trochę...
Nadrzędny Autor REA Dodany 2012-01-24 06:33
Dlaczego każda twoja rada - wypowiedź musi zawierać osobistą wycieczkę do kogokolwiek i pouczanie - moim zdaniem obrażanie?
Każdy ma swoje zdanie i ma do tego prawo. Chłopak równie dobrze może pogadać ze znajomymi i ilu ludzi tyle zdań.

To nie twoje życie ani jego rodziców tylko JEGO i ma prawo je tak sobie ułożyć jak chce! Ma prawo być szczęśliwym - cokolwiek to dla niego znaczy i o to walczyć każdym sposobem!

Sam pisał, że rodzice straszą, że nie pomogą, dziewczyny do domu nie wpuszczą i że chodzi o kasę. Skoro nie mogą się dogadać, straszą go, a może tak zrobią, to On ma prawo skorzystać z przysługujących uprawnień i domagać się co mu się należy. Ma prawo ożenić się. Chyba jest współwłaścicielem domu, więc nie mają prawa wygonić legalnej żony. Jest obowiązek alimentacyjny wobec dzieci jak i rodziców i z tego też można skorzystać skoro dogadać się trudno.

To On tam mieszka, rozmawia i wie jak jest faktycznie i o co chodzi. Skoro prosi o radę na forum to szczęśliwy nie jest. Może chce być szczęśliwy - tobie to przeszkadza?
Nie tobie bluengel wydawać wyroki.
Podoba ci się słowo

>ułomnych


na tym forum to raczej wszystkich dotyczy.

To, że ty masz inne zdanie i każesz komuś żyć w smutku byle jak nie znaczy, że inni kogoś "w błąd wprowadzają".
Przede wszystkim bluengel oceniasz innych chyba wg. siebie. Nie interesuje mnie co "zakładasz"  stosunku do mnie.
Dodam jeszcze, że już ktoś w innym wątku ci odpowiedział na podobne wywody i zgadzam się z tą odpowiedzią.
Nadrzędny - Autor Iota Dodany 2012-01-24 02:33 Zmieniony 2012-01-24 02:40

> Jeśli w Łodzi każą mi płacić 9zł za godzinę to


To jest strona Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi: http://mops.lodz.pl/ Proponuję, żebyś się po prostu skontaktował się z nimi i zapytał, na jakich warunkach świadczą pomoc środowiskową. Jeśli nie ufasz Mamie (z jakiegokolwiek powodu), lub sądzisz, że może coś źle zrozumieć, skontaktuj się sam. Sądząc po tym, że bywasz na forum, maila bez pomocy jesteś w stanie chyba napisać i odebrać (to nie ironia, uczciwie nie mam pojęcia czy w Twoim stanie np. telefon wchodzi w grę).
Nadrzędny - Autor REA Dodany 2012-01-24 06:37
Fakt, cena za godzinę może być różna, zależy przede wszystkim od dochodu na osobę w gospodarstwie domowym, resztę finansuje U.M.
Nadrzędny - Autor mandarynek Dodany 2012-01-24 08:12
Więc, ja mam hsmn, dziewczyna jest zdrowa. Zanim zapytam w Łodzi o ich warunki chciałbym zapytać jeszcze o jedną rzecz. Jak widziane jest to gospodarstwo domowe? Czy będzie liczony dochód mój i rodziców? Czy może jak zamieszkam z dziewczyną mój i jej? Czy tylko mój? Co gdy będzie to jej mieszkanie własnościowe, czy to coś zmienia? Co mi może dać ślub z nią?
Nadrzędny Autor Iota Dodany 2012-01-24 18:43

> Jak widziane jest to gospodarstwo domowe?


Decyzja ostatecznie należy - z tego co rozumiem, nie jestem specjalistą - do urzędu. Brane pod uwagę mogą być dochody tych osób, z którymi będziesz mieszkał. Mogą być, ale nie muszą - aby uznać, że jesteście w jednym gospodarstwie domowym, musi występować "udział i wzajemna ścisła współpraca w załatwianiu codziennych spraw związanych z prowadzeniem domu,", a teoretycznie można sobie wyobrazić taki układ, że ktoś mieszka np. z rodzicami albo rodzeństwem, ale gospodaruje samodzielnie. Można jednak zakładać, że urząd będzie skłonny uznać raczej, że ludzie, którzy ze sobą mieszkają stanowią wspólne gospodarstwo domowe, chyba, że zachodzą jakieś szczególne okoliczności...

Gdybym miała zgadywać (pamiętaj, nie jestem specjalistą), to uznałabym za prawdopodobne, że w Twoim przypadku do dochodu gospodarstwa domowego zaliczać się będzie dochód Twój i rodziców (jak długo z nimi mieszkasz) lub Twój i dziewczyny. To czy jesteście po ślubie, nie musi mieć znaczenia, ponieważ "Rodzina to osoby spokrewnione lub niespokrewnione pozostające w faktycznym związku, wspólnie zamieszkujące i gospodarujące."

Czytelnia: "Jakie kryterium dochodowe stosować" - Rzeczpospolita

W rozmowie z tobą urzędnik może użyć pojęcia "kryterium dochodowego" - jest to pewne ustalone państwowo minimum, poniżej którego ludzie mają znacznie większe prawa do pomocy społecznej. Jest ono zmienne (zmiana raz na 3 lata). Obecnie wynosi:

Dla osoby samotnie gospodarującej - w wysokości  477 zł,
Dla osoby w rodzinie - w wysokości 351 zł.

Czyli kryterium dochodowe dla dwuosobowego gospodarstwa to 702 zł.

Źródło: http://www.wskazniki.pl/?doc_id=163997&iid=4641
Nadrzędny - Autor REA Dodany 2012-01-25 20:51
Mandarynek, przede wszystkim Iota podała info dotyczące opieki (MOPS) ale w innych sprawach - ta wiedza nikomu nie zaszkodzi, a może pomóc.
Konkretnie do Twojego pytania o opiekunkę z MOPS jest tak:1. Dzwonisz, lub ktoś zgłasza, że potrzebna Ci opieka. 2. Przyjdą panie z MOPS lub jeśli mieszkasz na wsi i tam mają gminny to od nich. Zrobią wywiad środowiskowy. Podstawą jest twoja renta i inne dochody (oficjalne). Pewnie będzie ile osób zamieszkuje, czy masz osobny pokój itp. Teraz tak: zapytają czy prowadzisz samodzielne gospodarstwo domowe, czy nie. Tutaj zależy jak chcesz i jest. Możesz mieszkać z rodzicami, dziadkami i ciotkami, ale mówisz, że masz osobne gospodarstwo domowe, bo osobno się żywisz (kupujesz), płacisz część za np. energię, wodę, gaz itd. nie korzystasz z pieniędzy innych tam mieszkających, ani oni z Twoich- jest rozdzielność. Formalnie pytanie brzmi: czy jest sam w gospodarstwie domowym, odpowiadasz tak. Nikt się nie dopytuje o więcej. Możesz też stwierdzić, że jest wspólne gospodarstwo domowe i wtedy biorą pod uwagę dochody Twoje i innych zamieszkałych, dzielą na liczbę osób i wychodzi kwota dochodu. Jeśli mieszkasz z Dziewczyną i razem gospodarujecie kasą to biorą dochody jej i Twoje i dzielą. W tym przypadku zwykle uznaje się, że macie wspólne gospodarstwo domowe, ale jeśli jest nie zameldowana, można o tym nie wspominać.
U.M. bierze w tym udział tak jakby poza Tobą i sprawą - oni jakby "dogadani" są z MOPS i dopłacają im kwotę. Np. opłata za 1 godz. wynosi 10 zł., MOPS od ciebie na koniec miesiąca pobiera 3 zł. a resztę dopłaca opiece U.M. Ciebie tak naprawdę to nie obchodzi, bo MOPS wyliczy ile masz płacić.

Nawet telefonicznie się dowiesz ile za godz. jak powiesz jaki masz miesięczny dochód. Piszę około, nie pamiętam dokładnie stawek - wszędzie są podobne - dochód do ok.2000 płacisz 3 zł z groszami (chyba do 0,50). Następnie stawka rośnie, ale coś ok. 5000 to 8 zł.
Musisz sam przeliczyć dochody i tel. Ci odpowiedzą.
Pozdrawiam, nie dawaj się, masz prawo mieć swoją rodzinę i dzieci. :-)

Nadrzędny Autor REA Dodany 2012-01-25 20:54
Nie doczytałam, nie ma znaczenia jakie mieszkanie, czy masz samochód itd. o tym się nie mówi i nie mają prawa pytać. Ważne, że masz grupę - jesteś chory i musisz mieć opiekę - pomoc drugiej osoby. :-)
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Porady Centrum INTEGRACJI / Co zrobić w tak trudnej sytuacji rodzinnej? (11855 - wyświetleń)

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill