Opowiem Wam o swojej ostatniej podróżniczej włóczędze.
Radosne wieści tak się ułożyły,
Że mnie do Zamościa wypędziły
ale zacznę od początku. Wskoczyłem do takiego środka lokomocji który powszechnie określa się mianem pociąg. Nie mam pojęcia dlaczego tak. Ale moje skojarzenia są przyjemne
Nie, nie podróżowałem sam. Doczepiła sie do mnie taka parka znajomych. A może ja się do nich doczepiłem?
Wchodzę do wagonu w którym ich dostrzegłem. Cały wagon do naszej dyspozycji. Klimatyzacja, ekrany monitorów błyskające reklamami. Pomyślałem , że mogli by puścić jakiś fajny film. Do odjazdu jeszcze daleko bo to podstawiany skład.
Po kwadransie zaczeli przybywać kolejni podróżnicy.
Miałem już dosyć tej poczekalni na kółkach:)
Zaproponowałem zmianę miejsca na wagon z przedziałami. Miejsc było jeszcze dużo ale pustych przedziałów mniej. Udało się , zmieniliśmy miejsca.
Gdy się wygodnie rozsiedliśmy odezwał się drań mój żołądek. Zaczął narzekać że całą noc nic nie jadł a o porannej kawie nic mu nie wspomniałem.
Chciałem wyskoczyć na chwilkę, bo okienko macdonada kusiło z budynku dworca. Tylko zaprotestował zegarek. Że taki wybryk to teraz nie na miejscu. Cóż, musiałem mu przyznać rację. Dziesięć minut to zbyt mało ,nawet na małe śniadanie
Rozległy się gwizdki i ruszyliśmy.
Znajomi zaproponowali bułeczki. Takie trochę na słodko z rodzynkami.
Aby nie wyjść na gbura, skorzystałem. W rewanżu zaproponowałem napój do picia, taki co jak się wlewa do szklany to piana na dwa palce.
Odmówili (na szczęście) ... miałem tylko czteropak i wiele godzin jazdy.
Gdzieś tak na wysokości Kutna , zaproponowałem szampana.
Wielkie oczy moich towarzyszy podróży były wystarczającą satysfakcją. Dobrze zmrożony zzampan wystrzelił z cichym hukiem .
Jedyną profanacją były plastikowe kubeczki, ale cóż , ten szampan to tylko wino musujące .
Tak wesoło podróżując, zbliżyliśmy się do stacji Warszawa Radość. Po drodze była jakaś Główna. Ale to pewnie dla kretów atrakcja. Wszystko pod ziemią.
Gdy zerknełem przez okno to widziałem wielką halę widowiskową , kilkanaście tirów z wyposażeniem sceny. Pewnie jakiś znaczny wykonawca do tej hali z rozsuwanym dachem przybył.
Potem się dowiedziałem , że to było jakieś wyjątkowe widowisko.
Jak się upomnicie to może coś sobie przypomnę. Widziałem je na terenie targów w Poznaniu (wiele lat wcześniej) .
Ponownie gwizdki konduktorów. Okazało się że to stacja końcowa. Lublin. A dalej to trzeba innym pociągiem.
A swoją drogą to dziwne , że tyle elektroniki na świecie a konduktorzy używają nadal zwykłych gwizdków.
Mam wiele czasu na przesiadkę , ponad godzinę. Myślę sobie pozwiedzam Lublin. Kiedyś tu byłem ale z wyjazdu pamiętam tyko jakiś wysoki hotel przy stromej uliczce. Do starówki daleko a tu czas wracać. Zaopatrzyłem się w pobliskim sklepie na dalszą podróż wchodzę na paron i zobaczyłem tylko światełka końcowe oddalającego sie pociągu. Znajomi zaopiekowali się moim bagażem bo nie było go na peronowej ławce. Następny pociąg za trzy godziny.
To co? Czas zwiedzić stare miasto w Lublinie;)
:Dotarłem tam jadąc miejskim autobusem ok 20 min.
Starówka Lublina wygląda zachęcająco . Jakiś pałac którego strzeże wielki kamienny lew. Dzisiaj to muzem.
Tluszcza oggromna na starówce. Okazało się że właśnie trwa Jarmark Jagielloński 2013.
Przypomniały mi się dawne Jarmarki Dominikańskie w Gdańsku.
Zwiedzam te wąskie uliczki otoczone ładnymi kamienicami. Przeciskam się między, straganami które kuszą różnościami. Zaczepiają mnie gwiżdzące ptaszki na wodę, grzechotki wiatraki i klepaki. Nie brakuje oczywiście koników bujanych i struganych. Spotkałem nawet wielką kurę , całą złotą. Szkoda że nie znalazłem złotego jajka:( .
Zanuciłem sobie w kinie w Lublinie, w swetrze i metrze ..... i ruszyłem dalej. Kina nie znalazłem ale już na wieżę widokową nie miałem czasu. Godzina odjazdu zbliża się błyskawicznie. Nie chciałbym ponownie oglądać ś wiatełek końca pociągu. Dlatego wybrałem do dalszej podróży autobus
Ufff zdążyłem.
Wielce zdziwiony że podróżuje sam. Autobus ruszył w stronę Zamościa.
Heeeeej cdn może nastąpi.
f