Nie obrażam się, ale nie uważam, abym miała wypraną pamięć. Nie jestem również zaślepioną dewotką, bo do tego co mówię na forum dochodziłam różnymi drogami, a niektóre z nich były bardzo kręte, uwierz mi. Nie rozumię jak mówisz "teraźniejszość wsteczna", nie wiem o co chodzi. Na tacę daję wtedy kiedy mam i chcę, bo nikt mnie do tego nie namawia i nie zmusza. Mówisz "oni będą dalej istnieć", kto to są oni? Przecież Kościół, to nie tylko księża, a wszyscy wierzący. I jeszcze jedno, jednak wierzysz, że na odpowiednim gruncie moje atomy połączą się znowusz. Powiem Ci, że mam nadzieję, iż w tej chwili do tego odpowiedniego gruntu zdążam. Wracając jeszcze do dawania na tacę, w moim Kościele oczywiście zbiera się na tacę, ale ksiądz kiedyś powiedział, że jak mamy dać, a później wypominać to lepiiej abyśmy nie dawali. Ojcowie z mojej parafii na święta przyjmują biednych i jak trzeba , to nawet dają im pieniądze. Powiem Ci jeszcze, że ja w swoim życiu spotkałam wspaniałych księży i to nie tylko w wielkich miastach, ale również na wioskach. Znam takich, którzy na własny koszt wyprawiali dzieciom Komunię. Takich, którzy wyciągali dzieci niepełnosprawne z komórek, takich którzy dzieci ze swoich parafii wozili po świecie. Nie wiem jakie Ty miałeś doświadczenia, ale chyba smutne skoro tak ostro traktujesz duchownych. Nie mam pretensji, że nie wyznajesz tego co ja, ale może dobrze byłoby dla Ciebie gdybyś bardziej na spokojnie rozważył sprawy wiary i oddzielił je od niektórych nieodpowiedzialnych ludzi, których również z zakonach można spotkać. Ludzie odejdą, a wiara pozostanie. Życzę Tobie powodzenia spokoju ducha i odnalezienia drogi do "odpowiedniego gruntu," aby i Twoje atomy kiedyś się połączyły ponownie. Pozdrawiam