Ostatnio byłam chora,zaprosiłam więc doktora ,spojrzał na mnie srogo ,bo dojeżdżać do mnie drogo.Co pani dolega ?Jutro będzie mój kolega ,bo ja czasu mam nie wiele w Anglii moi przyjaciele .Długie lata ,tu pracuje ale chętnie zastrajkuje ,dość mojej głupoty .Dam pani coś na poty,a jak pani ma życzenie ,prosze wziąść na przeczyszczenie i nie wzywać mnie ponownie,bo załatwie to odmownie . Drugi raz gdy zachoruje ,to się ze strachu otruje , nie chcę widzieć już doktora ,nasza służba zdrowia chora !
No i mamy Palec Boży, co raz machnął i coś stworzył.
Teraz ludzie niech się meczą, różnym głosem za dnia dźwięczą.
Z rana dźwięczą marnym głosem patrząc w lustro, gładząc włosek.
To pudrując się jak pączek to wciąż gładząc się jak strączek.
Ale wszystko się sprowadza. Czy w kieszeni kasa zgadza Się...........z marzeniem o dostatku.
Czy wciąż płatek jest na kwiatku? Czy porządek w domu wszędzie?
A co dalej w tym dniu będzie?
To pokaże czas niechybnie.
Czy kobiecie coś się wydmie? Czy coś pęknie? Coś się spruje?
Czy coś krzywo namaluje?
Bo to stanie z pędzlem w dłoni I jak weźmie - choć czas goni
I jak zacznie się:
Pudrować, a podkreślać, a rysować, a zaciskać i popuszczać, a zapinać i rozpuszczać
A wciąż nowe szmatki z szafy, to przymierzać i bez gafy, to wciąż nowe zdając plany
Czy to czyste? Czy bez plamy?
A czy czasem nie wymięte, nie zgniecione, nie wygięte.
To jak patrzeć na to z boku
To już nie wiem!
Czy to ładnie, czy też marnie. Do pościeli tyłek zgarnę i..........
Popatrzę na tą scenę - Chrapnę jeszcze - nie zamienię tego...........Na nic w świecie mój kolego.
Bo mężczyźni lepiej mają.
Jak wstać muszą, to zrywają się jak strzała, bo choć czasu jest bez mała
Mała chwilka
Oni żwawo do łazienki: w lewo, w prawo. Najpierw siusiu, potem ząbki, lub pod prysznic
W rączki gąbki szybko mydlą i do dzieła.
I to wcale nie niedziela, to w dzień zwykły czy sobota men obroty ma robota.
Już wymyty, wygolony,
Już ogląda swe galony na bicepsach i na klacie.
Ma skarpetki już i gacie. Spodnie wkłada bez kozery. Dzienne dżinsy - będę szczery.
Jest koszula do ubrania, bez wielkiego zeń starania. Jest gotowy nasz mężczyzna.
To dla niego nie pierwszyzna
Potem żonkę cmoknie w Dziubek. I już bierze kawy kubek, co na stole zaparzyła żonka żwawo.
Lecz że różnie jest z ta kawą, zwykle men zaparza sam ją. One dalej w szafie garną.
I tak ranek przelatuje.
Potem powrót do pieleszy.
Men, kobieta już się cieszy:
Że zdrów, cały,że trzeźwiótki, że nie żąda od niej wódki, że naprawi coś jej w kuchni.
Ona krząta się uwija
Do obiadu już się zbiera
A on prasę swą otwiera i........wczytuje się w świat cały.
Gdy już jadła przeleciały i kawusi czas już bliski ona.......lampkę stawia whyski i.....
Swym wzrokiem rozmydlonym, patrzy nań a on miast żony.........
Widzi:
Łamy, szpalty, wersy. I nie czyta ładnych wierszy.
Ona pełna animuszu rusza w bój, bo mimo uszu on nie słyszy i nie widzi.
Ona choć się trochę wstydzi już w negliżu działa skrzętnie
A on czyta - ciągle smętnie
A on strony swe przewraca, a tu przed nim ciężka praca.
Więc mu fortel czyni ona, a nóż do się go przekona Więc.......
To stanie, to przysiądzie, to..........zaśpiewa coś po cichu, to mu pryśnie wonią wkoło
A on nic - choć jest wesoło.
Więc znudzona znika w kuchni. Pichci, sprząta - wnet wybuchnie.
On gazetę kończy snadnie. Składa w poły, patrzy ładnie a tu pusto. Nie ma żony.
Więc nieśmiało zawstydzony rusza w kuchni swej ostępy.
Już pod szyją jest rozpięty, rozluźniony i wciąż czuły, teraz on chce ruszyć góry i podchody swe zaczyna:
to przystaje, to wygina się.........
Gdy ona z boku
On już nieco ma na oku - Ona wciąż zajęta pracą - Jemu kształty się bogacą gdy tak patrzy na jej ruchy.
Lecz to ona ma tasaczek i odcina udko kacze
Więc on zmuszon być ostrożny, trochę śmiały, lecz pobożny.
To jej poda koszyk mały, to widelce i gar cały.
To swą pomoc oferuje.
Ona wszystko to kwituje:
Idź że sobie! Nie przeszkadzaj! Do gazety nos swój wsadzaj! Poszedł z kuchni mi tu zaraz!
On już czmycha, nie od zaraz.
Najpierw idzie kąpiel czynić. I by onej nie zawinić, już zaprasza ją do łaźni.
Wciąż budując w wyobraźni swą strategię - Jak tu sprawić - by jej humor wnet poprawić.
Więc gdy kąpiel już gotowa:
Świeczki, zapach - boli głowa. To czaruje swą niewiastę, że się zajmie w piecu ciastem
A niech ona w tej że chwili w pianie z róży sobie kwili.
On to sprawił by się ona czuła jak Królowa Bona.
Gdy już ona znika w wannie on szykuje swojej pannie kolacyjkę co się zowie
Co tam było - niech sam powie.
Nie dość że w szlafroku siedzi
Hałasują już sąsiedzi. Sąsiad puka do sąsiada i mu w ucho cicho gada że mecz dzisiaj, że to polska, trzeba patrzeć, nie ma siły.
Więc ni z tego ni z owego. Sam już wiesz ty mój kolego, że gdy meczu czujesz zapach
Coś się zmienia w twoich chrapach i..........
Gdy żona - nimfa bardziej, już wypływa wypachniona on..
Niewinnie ale trafnie, telewizor włancza właśnie.
Ona nic nie przewidując siada obok negliżując swoje wdzięki
On jak plaster miekki patrzy z prawa to raz lewa, a ją zaraz krew zalewa bo znów sobie z nią zaleciał.
Znów nie zrobił co obiecał więc.......w sypialni swe pokoje poszła sama, nie we dwoje.
A on kibicuje dzielnie. I hura! I tak też pięknie!
Ona czeka i zaspana, wciąż czekając na kompana do poduchy już się tuli.
On zadziałał bez koszuli
I gdy światła zgasły smugi on...........Rozpalił płomyk wielki i rozkoszy nadszedł potok.
Bo wiedziała ona właśnie, że choć piorun w niego trzaśnie on i tak do łóżka trafi.
A że ona jak to ona, zawsze pewna choć nie Bona
Zawsze ma co mieć powinna, a że czasem jest: niewinna?
Cóż to takie są zwyczaje - Komu co na drodze staje.