Przecinku,
Pytanie „Skąd bierzecie pieniądze na rehabilitację?” jest trochę bardziej ryzykowne niż bezosobowe „Skąd można brać...” bo teoretycznie odnosi się np. do mojego portfela, którego zawartości nie muszę chcieć ujawniać, prawda? Pisząc jednak bardziej ogólnie:
Jak rozumiem, mówimy o rehabilitacji prywatnej, nie przepisanej przez lekarza. Podstawowym sposobem uzyskania na nią pieniędzy jest ich zarobienie lub otrzymanie (również w formie stypendiów dla studentów niepełnosprawnych, niewielkich zasiłków celowych z PCPR itd.). Drugim, typowym dla niektórych sposobem, jest uzyskiwanie pomocy organizacji pozarządowych.
Odrębną sprawą jest możliwość zastosowania pod pewnymi warunkami tzw. „ulgi rehabilitacyjnej” przy rozliczeniu podatkowym (zdaje się, że koszt prywatnych zabiegów reh. też można odliczyć, pod warunkiem posiadania nachurów/faktur). Nie służy ona jednak dofinansowaniu kosztów rehabilitacji, a raczej ich zwróceniu (dzięki uldze można zapłacić mniejszy podatek na koniec roku lub otrzymać zwrot już zapłaconego... gdzieś w lipcu p zamknięciu roku podatkowego).
Generalnie zasada jest prosta – mamy państwową służbę zdrowia, która powinna nam (przynajmniej teoretycznie) wystarczyć. Osoba niepełnosprawna chcąca podejmować prywatną rehabilitację musi się liczyć z tym, że jest w sytuacji porównywalnej do kogoś, kto chce np. mieć szybko zrobiony zabieg czy badanie diagnostyczne – musi za taki „luksus” zapłacić.