Witam. Mam 25 lat. Od 12stu lat choruję na epilepsję. Nie mam pracy, a jak nawet jakąkolwiek uda mi się znaleźć, to po atakach jestem zawsze proszona o złożenie wypowiedzenia, bądź mi je dają.
Mąż orze jak może, ale czasami jest ciężej niż ciężko. Mamy dwa kredyty i niestety brak szans na następny.
Jeden z synów wraz ze zmianą w edukacji, rozpoczął właśnie własną ścieżkę edukacyjną...jako pięciolatek. Jego młodszy o 2 latka braciszek siedzi ze mną w domu.
Wszystko byłoby może dobrze, gdyby nie fakt, że dla lekarzy, ZUSu i innych instytucji jestem zdrowa, a dla potencjalnych pracodawców jestem chora!
Zbyt zdrowa na rentę, zbyt chora na pracę.
Czasami po prostu brak sił.
Pamiętam jak kiedyś pani w urzędzie powiedziała do mnie, że skoro wyglądam na zdrową to na pewno nie mam problemu z takim CV żeby znaleźć pracę:(...(poruszała się na wózku inwalidzkim)...
Niestety mam problem i to WIELKI.
W opiece społecznej, cóż... Nie pomagają...Uważają, że mąż zdrowy to powinien nas utrzymać!
Może i powinien, ale zdrowie ma tylko jedno...i pracodawcy miliardów płacić też nie chcą, tylko dlatego, że ma dzieci i żonę...
Achhhh...
Jeszcze żyję...pozdrawiam wszystkich.