Latem zrobilismy na dzialce miejsce na ognisko.Do grila jakos nie moglismy sie przekonac,tylko raz go odpalilismy.Kamieniami wylozylismy okrag,w srodku ustawiony gruby pal,dookola drobniejsze drwa.Po calym dniu dreptania jednak nie w glowie nam bylo "ogniskowanie".Az do wczoraj,kiedy to poznym popludniem powiedzialam-dosc.Przynieslismy lawke,kielbase,chleb,musztarde i...roznego rodzaju plyny.Do 18tej siedzielismy przy ognisku,w czapkach,szalikach,za to pod koniec juz z golymi stopami grzejac je sobie przy ogniu.Koty do nas dolaczyly,mowi sie,ze chodza wlasnymi drogami,a one siedzialy u nas na kolanach.Bardzo mily wieczor...a to byl dopiero poczatek...hihihi.