>Nachbar to co mówisz nadaje się do wątku marzenia. To się u nas nie zmieni.<
Może my nie doczekamy tego, ale zmieni się. Zwróć uwagę, że coraz częściej media podają o referendach w celu odwołania lokalnych władz. Wprawdzie większość nie kończy się sukcesem, ale już sam fakt, że ludzie potrafią się skrzyknąć i postawić władzę pod ścianą napawa optymizmem. Dzisiaj, gdy przestały istnieć granice, ludzie przemieszczają się po całym świecie, więc mają skalę porównawczą. Po powrocie do kraju widzą, jak bardzo jesteśmy zacofani w wielu dziedzinach.
Zwróć uwagę chociażby na naszych kierowców. Narzekają na fotoradary, bo nie mogą poszaleć, ale jak tylko wyjadą za granicę stają się potulni jak baranki i posłusznie jadą dozwoloną prędkością. Inna sprawa, że tam są autostrady, gdzie można przemieszczać się szybko i bezpiecznie, ale są też drogi lokalne. Na nich nie ma wyścigów. Wszyscy jadą tak, jak nakazują przepisy.
Inny przykład. Tym razem angielskiej uprzejmości. Na środku chodnika stoi dwóch Anglików i dyskutują. Aby ich ominąć musiałem zejść na jezdnię i w tym momencie słyszę, jak zwracają się do mnie z przeprosinami. Byłem zdziwiony, bo nie kojarzyłem o co im chodzi. Co się okazało. Panowie tak bardzo zajęci rozmową nie zauważyli jak nadchodzę, ale widzieli, że musiałem zejść na jezdnię, więc przeprosili mnie za tę niedogodność. W Polsce coś takiego nie do pomyślenia.
Być może jestem niepoprawnym optymistą, ale historia pokazuje, że co pewien czasu następuje przesilenie i ludzie zaczynają inaczej myśleć. Jest jeszcze coś. Twoja dewiza, że "dobro wraca podwójnie" sprawdza się. Dlatego to od nas zależy, czy coś się zmieni, choć początek zawsze jest trudny.