> po prostu wydaje mi się, że w przypadku osoby, która raz dostała rentę socjalną to stan zdrowia powinien decydować o jej przedłużeniu
„Wydaje Ci się”. Tak jak wskazała Kundzia przepisy stwierdzają, że rentę dostaje się za „całkowitą niezdolność do pracy [na stanowisku nieprzystosowanym do niepełnosprawności]”, kryterium nie jest (inaczej niż w przypadku orzecznictwa pozarentowego) tylko zdrowie. Podejrzewam, że to pojęcie jest nieostre w prawie
celowo. Moja teoria jest taka, że przy pisaniu tego prawa panowie prawodawcy nie mogli się zdecydować czy renta ma być świadczeniem minimum egzystencjalnego (wtedy pracującym się nie należy) czy dodatkiem za niepełnosprawność i zostawili otwarte drzwi w obie strony. Za aktywność orzecznik rentę zabrać może, a jednocześnie nie musi.
Moja osobista sytuacja jest taka, że:
a) ukończyłam studia,
b) robię doktorat, w ramach którego do niedawna uczyłam studentów (w zamian za stypendium)
c) pracowałam już na umowę o dzieło jako tłumacz
d) O wszystkim tym poinformowałam orzecznika. Na dodatkowe pytanie orzeczniczki o przyszłe plany potwierdziłam, że zamierzam o ukończeniu doktoratu albo zostać na uczelni albo iść w działalność gospodarczą (bo w mojej sytuacji istotne jest elastyczne zatrudnienie – dużo trudniej mi, na przykład, pracować poza domem codziennie jeżeli jest śnieżna zima).
i mimo to, ku własnemu zaskoczeniu (bo celowo mówiłam bez ogródek, na zasadzie „jak mi mają odebrać to teraz, nie później”), nadal mam rentę (socjalna + rodzinna). Dlaczego? To wie tylko orzecznik (ja mam swoją teorię).
Jednocześnie sam fakt, że jestem aktywna powoduje, że liczę się cały czas z możliwością utraty renty.