www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wspomnienia (Strona 103) (1697246 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 6 7 8 ... 109 Poprzednia strona Następna strona  
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 14:54
I się ciesz, szczerze życzę miłych wakacji. jeśli takie Cię nęcą, ja nie jadę, bo nie mogę. A gdybym miała tę kasę spożytkowałabym ją i tak w Polsce, więc nawet nie zazdroszczę miejsca.:-)
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-05 15:02
Ja też już teraz, kiedy lat i niesprawności przybyło, nie mam ochoty na dalekie podróże.
Nadrzędny - Autor rogal160 Dodany 2014-07-05 15:18
Nad polskim morzem juz w tym toku bylem a tam pogoda gwarantowana.
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 15:20
To jest rzeczywiście plus, ale w niepogodę też można fajnie czas spędzać. czasy lezenia na plaży plackiem mam za sobą. Ciebie rozumiem. Strzaskaj się tam na kakao.:-))) Kiedy ruszasz?
Nadrzędny Autor rogal160 Dodany 2014-07-05 15:24
19 lipca. Pprocz lezenia zwiedzanie Barcelony i pomniejszych miasteczek.
Nadrzędny - Autor Kobieta A. Dodany 2014-07-05 14:16 Zmieniony 2014-07-05 14:20
[usunięte]
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 14:23

>  i ta zakłamana SBecka wzeta/valcośtam.


Pieje kura, pieje, bo nie ma koguta?:-))))))))))
Nadrzędny - Autor Kobieta A. Dodany 2014-07-05 14:32
Dzięki, że potwierdzasz to co napisałam :-)
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 14:57 Zmieniony 2014-07-05 15:00
Żeś kura z adekwatnym do tego móżdżkiem?:-))) A proszę bardzo,  w odpowiedzi na Twoje wyczyny to i tak delikatnie się z Tobą tu wszyscy obchodzą.
Nadrzędny - Autor Kobieta A. Dodany 2014-07-05 15:06
Może nie mów za "innych" co? Nie wiesz co "inni" myślą :-) o Tobie też - a jednak kilka osób ci napisało co myśli o tobie i co nie dotarło oczywiście - udajesz, że tych postów nie było?
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 15:15 Zmieniony 2014-07-05 15:18
Nie pamiętam, za to Twój ban pamiętam:)  Dopraszasz się następnego chyba, ale lepiej nie, bo dajesz powód do gromkiego śmiechu. I tyle z Ciebie pożytku.:-) Jeszcze coś napiszesz? Pokaż się ze swojej najczarniejszej strony, bo to chyba jeszcze nie wszystko, co potrafisz?  W chwili powaznej weszła Valkiria, stara się bardzo o zmianę klimatu. Kilka osób się wciągnęło, rozmowy ruszyły i TO CIĘ ZABOLAŁO TAK DO ZYWEGO. ATAKUJESZ JĄ I MNIE I NACHBARA i zaraz jeszcze kogoś następnego, byle to ZEPSUĆ.  taka jest o Tobie prawda
Nadrzędny - Autor Kobieta A. Dodany 2014-07-05 15:22
Przeczytałam pierwsze zdanie i odpowiadam ostani raz osobie chorej z zawiści i nienawiści czyli tobie wzeta: nigdy mnie nie zbanowano, idź pogodzić się z rodziną - jaką tam masz - no chyba kogoś masz - życzę polepszenia zdrowia: "..baj, baj maszkaro" jak mówia we... nooo szukaj w necie...
Nadrzędny Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 15:33
baj, baj, zaraz otworzę okna po Tobie.:-))) ups...wodę spuszczę.:-) jak zwykle.:-)))) i nie pisz o ziemiance, bo to nie jest wysokich lotów wymysł.:-)))))
Nadrzędny - Autor easyrider Dodany 2014-07-05 21:46
Kobietoa dlaczego masz taka nienawisc do innych?Zgłosiłem kilka twoich postow m.in ten i radze zrobic to innym uzytkownikom inaczej stale bedzie jezdzic po ludziach .nawet choroba nie tłumaczy chamstwa.

p.s chodzilo mi o post ten z SB i Niemcami.
Nadrzędny Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 22:50
Administracja śpi, albo urlopuje. Wiesz, gdyby to była prawda, to by zabolało, ale przecież widać chyba, że wszystkie 'pewniki' z brudnych paluchów wymyśla. Powód nieznany, ale objawy gwałtowne.:-)
Faktem jest, że im forum lepiej działa, tym więcej ostrej jazdy. Można mieć różne koncepcje.
Ostatnio też w końcu sobie poużywałam w odwecie, ciekawa byłam granicy u KobietyA, ale się w porę zatrzymała. Coś ją na koniec olśniło, jak widać.
Nadrzędny Autor Kobieta A. Dodany 2014-07-06 15:53
Nie trudno się domyśleć - masz taki nawyk zawodowy - donos. Zgłaszasz zawodowo od kąt jesteś na forum różne posty różnych internautów. W sumie chyba tylko po to wchodzisz na to forum
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 06:23
Morze to moje ukochane miejsce, a Mazury? Nigdy nie byłem na Mazurach, lecz z opowiadań znajomych wiem,  jak i z Internetu, iż jest tam pięknie. Życzę Tobie nachbarze wspaniałej pogody i mnóstwa wspaniałych wrażeń. :-))))
Nadrzędny - Autor Nachbar Dodany 2014-07-05 08:35
Zygmuncie, ja również morze darzę szczególnym sentymentem. Jednak w przeciwieństwie do większości zjawiam się tam zawsze przed lub po zakończeniu sezonu. Tylko wówczas można odnieść najwięcej korzyści. Dziękuję za życzenia. :-) 
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 08:47
To mamy klub miłośników morza. :-) Polskiego, dodam za siebie.
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2014-07-05 08:55
I ja się przyłączam. :-))))))))) W dzieciństwie najczęściej nad morze jeździliśmy , bo mieszkamy wśród jezior i rzek. :-))))))
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 10:25
W takim razie proszę Cię, licz członków tego klubu.:-)))
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-05 10:38
Ok. Na razie robię coś w domu i w przerwach odpoczywam i z Wami klikam. :-)
Nadrzędny - Autor Nachbar Dodany 2014-07-05 09:11
W-zetko, moja miłość do morza wynika z konkretnych  powodów. Aby to zrozumieć trzeba to przeżyć. Może dlatego mam blisko nad morze. A pomysł z "klubem miłośników morza" jest całkiem, całkiem. :-)
Nadrzędny Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 10:12
Domyślam się jak sadzę w czym rzecz.:-) Moja jest chyba jakoś genetyczna. Miałam okres górskiej turystyki, ale juz nie dam rady, a morze mi jakoś wraca siły. Chodzenie po miękkim piasku, amortyzacja, są zbawienne dla mojego kręgosłupa, asfalt go dobija.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 08:38
Wybaczcie mi, iż zaczynam od najszerszego okna, ale już męczy mnie ten słupek zwężający się na prawą stronę. A wracając do tematu.
Również znam czasy, które tu opisujecie. I nie wydaje mi się, iż ma tu jakiekolwiek znaczenie, czy to komuna, socjalizm, czy kapitalizm. Możliwość do wyjazdów za granicę jest zawsze, jak i była. Zmieniają się li tylko możliwości, tok załatwiania, czy podstawa, czyli cel wyjazdu.
Nie widzę tu żadnej różnicy, poza jedną. Kasa. Tyle, że w tamtych czasach priorytetem bardziej było, po co?, i w jaki sposób?. A możliwości finansowe były na drugim planie. Dzisiaj liczy się pieniądz, jako podstawa wyjazdu, a czynniki takie jak cel i sposób stał się drugoplanową kwestią.
Tak czy siak wyjazdy za granicę miały miejsce, tyle, że „propaganda” działająca w tamtych czasach, czyniła „mirażowe obrazy”, kwestie podziałów, i spiskowych afer.
Pamiętam doskonale czasy, gdy panowało „Radio Wolna Europa”, i moi Rodzice słuchali nagminnie wiadomości. Jak również pamiętam, jak po miasteczku jeździła dziwna cała metalowa z anteną na dachu, chyba nysa? Nie bardzo znam się na markach samochodu. I pamiętam, jak to działało na ludzi, na moich rodziców również.
Mówiono w tedy, iż to „komuna” łapie mieszkańców słuchających tę rozgłośnię, i ludzie znikają. Tyle, że nie pamiętam ani jednego przypadku, by faktycznie kogoś złapano, i ktoś zniknął bezpowrotnie. W tedy „Propaganda” ogłupiała totalnie ludzi, i to, co podatniejsi (tak mawiał mój Ojciec) dawali się wodzić za nos. Tak, jak i dzisiaj również.:-))))
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2014-07-05 09:03
I paszport tak od ręki się dostawało? Chyba żartujesz, że nie było problemów i nie było po co.

Zygmunt, to nie jest przytyk do Twojej wypowiedzi, mówię ogólnie.
Czasami jak czytam wspomnienia forumowiczów z tamtych czasów, to tak jakbym w innym kraju mieszkała, ale to chyba rzeczywiście było zależne od (nie urażając nikogo) wyżej wspomnianego "punktu siedzenia".
Nadrzędny - Autor Nachbar Dodany 2014-07-05 10:14
Lidian, chyba faktycznie mieszkaliśmy w dwóch różnych krajach. Moja rodzina mająca przedwojenny "bagaż" powinna być w owych czasach pod szczególnym  nadzorem, a nie była. Jeżeli kogoś spotykały jakieś szykany lub reperkusje ze strony ówczesnej władzy, to widocznie musiał na to zasłużyć.
Podobnie działacze "Solidarności" występując przeciw ówczesnej władzy - co oczywiste - nie mogli liczyć na pobłażliwość. Dzisiaj z tego powodu mianują się męczennikami i żądają zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Ale czy słusznie?
"Nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione (...)kto przeciwstawia się władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu (...)" ( Rz 13, 1 - 4).
Dzisiaj też mamy przykłady prześladowania osób nawet z błahych powodów jak np. mieszkańca Elbląga za krytyczny wpis o premierze na Facebooku. Jednocześnie pozostaje bez reakcji publiczne nawoływanie i wywołanie zamieszek, jak miało to miejsce w związku z wystawieniem "Golgoty Picnic".
Tak samo można powiedzieć, że wszystko zależy od punktu siedzenia, a dokładnie od punktu dowodzenia.
Nadrzędny - Autor Nachbar Dodany 2014-07-05 10:26
Nadrzędny Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 10:47
O Boże, jakie to było siermiężne, ale jakie sentymentalne teraz.
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-05 10:59
Już przy pierwszym zdjęciu napisano o nielicznych, którzy mogli wyjeżdżać za granicę Nachbar.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 11:45
Pamiętam takie kosze, a raczej kapelusz mojej mamy. Ile to było frajdy, gdy z braćmi polowaliśmy na ten kapelusz, by wrzucać doń kamyki, jak ringo do celu. Mama wyglądała w tedy, niczym aktorka z Hollywood. Wielki sentyment plecione wiklinowe kosze i kapelusz z wielkim rondem. Dzisiaj w pamiątkach mamy pozostała jedynie wstęga, która zdobiła owe dzieło. :-)))
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 11:55
W ubiegłym roku brałam kosze w Rewalu. Chciałabym, żeby były też wiosną i wczesną jesienią, po wakacjach, gdy plaże puste, a morze gwałtowne.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 12:14
Te kosze mają swój urok jednak. Uwielbiam szum morza, bałwany fal rozbijające się o brzeg, i niesamowite powietrze. Zbieranie bursztynu, muszli, kamyków. Niesamowite.:-)))
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-05 10:57
Nachbar.

>Jeżeli kogoś spotykały jakieś szykany lub reperkusje ze strony ówczesnej władzy, to widocznie musiał na to zasłużyć. <


Co Ty mówisz człowieku.  Widocznie nasze rodziny były po różnych stronach.

>Dzisiaj też mamy przykłady prześladowania osób nawet z błahych powodów <


Porównujesz nasze czasy do tamtych? Pomyśl o skali prześladowań.........
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 10:35
Miały być wspomnienia z wakacji, to trochę wrócę do nich. Za komuny na wakacjach babcia uczyła mnie historii tej prawdziwej, uczyła też wszystkich zakazanych wtedy pieśni patriotycznych, a ja dumna, że umiem, a w ucho wpadały, wychodziłam na ogród i drąc się, maszerując, je śpiewałam. Musiałam mieć mocny głos, bo po kilku dniach sąsiedzi donieśli babci, że jednak lepiej, abym takich pieśni nie śpiewała, bo mogą być kłopoty. Myślę, że tak źle by nie było, ale sąsiedzi właśnie pamiętali jeszcze okres zaraz po wojnie i później,  i pewnie jeszcze długo, długo drżeli.
Dziś młodzież słucha mp3, klipów udziwnionych z obrazami pt. 'wyginam smiało ciało';-) czasy sie zmieniły.
Wnuk właśnie dostał smartfona, bo się jego ciocia przesiadła na nowy model. My dostawaliśmy inne zabawki. Konika na kółkach, na przykład.:-)
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2014-07-05 11:01
Dobrze, że donieśli tylko babci, bo był taki okres, że donosili "wyżej" i były niesamowite kłopoty.
Nadrzędny - Autor w-zetka Dodany 2014-07-05 11:22
To było na przedmieściach miasta powiatowego, mało było sąsiadów wśród ogrodów na jednej ulicy. A w wojewódzkim...Pamiętasz może taki wierszyk: 'Mowa do Chruszczowa, Chruszczow do Gomółki...itd niecenzuralnie? Pamiętam jak dzis, jak z dzieciakami wiele razy, idąc do szkoły, skandowaliśmy to na cały głos i ....każdy mijał nas, nic się nie stało.:-)
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-05 11:26
Wierszyka nie znam, ale wiem, że u nas nawet na przedmieściach nikt głośno takich rzeczy nie mówił. Oczywiście czasy przed Gierkiem. 
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 12:12
Mnie pozostała w pamięci historia z nad morza. Byliśmy w tedy jeszcze dziećmi. Nie mam już pewności, czy to było w Kołobrzegu, czy Sopocie – nie pamiętam. Niemniej Ojciec robił dużo fotografii do rodzinnego albumu. Tam było coś w rodzaju falochronu? Nie wiem, jak to nazwać. To był taki nasyp, długi, wdzierający się w morze. Obłożony był wielkimi otoczakami. Tam często cumowały łodzie rybackie (chyba).
Nigdzie nie było barierek, i nawet nie jestem pewien, czy można było tam wchodzić. Jednak weszliśmy tam. Powierzchnia była dość szeroka, zatem idąc środkiem, byliśmy bezpieczni. Widok był wspaniały. Mnóstwo mew w koło, rozbijające się fale po obu stronach. Doszliśmy niemal do końca tego wodnego wału. Tata właśnie robił ostatnie zdjęcia, pilnując nas zamykając peleton. Mama była z przodu. Wszystko było wspaniale, i nagle mama zaczęła niesamowicie krzyczeć z przerażenia, trzymając się za głowę. Tata rzucił się jej na pomoc.
My od razu zaczęliśmy płakać, zaraz za mamą. Nie wiedzieliśmy, co się stało. Tata dobiegł do mamy. Mama była niemal na brzegu falochronu. Coś szarpało się na jej głowie. Okazało się, że przelatywał tamtędy nietoperz, i wpadł wprost na głowę mamy, wplątując się jej we włosy. Trochę trwało, gdy tata wyplątał tego „biedaka” z włosów mamy. Naturalnie wypuścił go odrzucając w powietrze.
Mama z krzykiem biegnąc uciekła z falochronu na plażę, my za Nią, a tata za nami. Skończyło się na podrapanej skórze głowy, i przerażeniu. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że to był groźny gatunek ”gacków”, mogących dotkliwie pogryźć i Bóg wie, czym zarazić. On był młody, więc być może mniej agresywny. Po tym zdarzeniu, mama już nigdy nie weszła na ten nasyp. A na głowie zawsze był kapelusz. Chyba traktowała go, jak kask ochronny nie wiem. Ale długie lata krążyła opowieść, że mama stoczyła walkę z nietoperzem.:-)))
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2014-07-05 12:27
Pewnie po latach wspomina się to z uśmiechem, ale przeżycie Twojej mamy niesamowite i nie chciałabym tego spróbować na własnej skórze. :-)
Nadrzędny Autor Valkiria Dodany 2014-07-05 13:04
Pamiętam jak babcia chcąc nas przywołac do porządku straszyła czarną wołgą.:-)Czemu i dlaczego nie wiem do dzisiaj,ale skutkowało-do pewnego czasu.;-)A wakacje zaczynały sie od wyjazdu do Frankfurtu n.Odrą-po zakupy,mozna było za 200przydzielonych marek przywiezc troche smakołykow "z Zachodu",a nam dzieciakom taka jednodniowa przygoda czesto z przetrząsaniem toreb bardzo sie podobała.Rodzicom juz mniej.:-)
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-05 14:33
Dzisiaj ma już 77 lat, i jest bardzo schorowana. Jednak, jak jest lepiej i zaczynamy to wspominać, to sama nie wierzy, że to przeżyła. Zawsze się pyta z dziwnym uśmiechem i zaciekawieniem, „co ja tam robiłam?”. Ostatnio oszczędzamy Jej wspomnień, bo wciąż kończy się wzruszeniem i łzami.:-)
Z jednej strony wciąż Jej się przypomina coś innego z dawnych lat, i zdjęcia idą w ruch. Łzy spływają po policzkach co i rusz, ale jest taka szczęśliwa. :-)
Nadrzędny Autor easyrider Dodany 2014-07-05 20:58
Valkiria mnie babcia tez straszyła czarną wołga nawet pytałem czy kiedys kogos porwala ale nie wiedziała.:-)Najbardziej utkwiła mi wyprawa z wujkiem.Bylismy wtedy dwoma maluszkami na Mazurach,popołudnie juz a Wujek zabral mnie pachole moze 7-8 letnie do Mariny bo tam byli jego koledzy.Koledzy juz tenteges byli ale ochoczo zabrali nas na łajbe i popłynelismy.Na szczescie wujek szczelnie opatulił mnie w kapok i juz.Swar jak dzis,dziecie w koszulce na ramiączkach i 3 godz po wodzie.Mama odchodziła od zmysłow a mysmy sie przeciez fajnie bawili.Gorzej ze spaniem,pecherze powychodziły na ramionach.Chyba dobrze ze to sie tylko tak skonczyło.Juz wiedziałem ze latem nie chodzic w koszulce tylko w tiszercie bo nigdy nie wiadomo gdzie nogi poniosą.A żeglowac lubie do dzis.:-)
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-06 09:11
Pamiętam historię z mojego dzieciństwa. Latem, jak tylko była możliwość, Rodzice zabierali mnie i braci nad jezioro. Pokonywaliśmy drogę kilkudziesięciu kilometrów autobusem. Pamiętam ten „eksponat” z tamtych lat. Okrągłe krawędzie, przy kierowcy kopuła silnika, hałasującego, że nie było słychać własnego głosu. A trzęsło niemiłosiernie. Tata twierdził, że można w takich warunkach mieszać drinki:))))
To był (na tamte czasy) niemal kurort. Wielki teren, posiadający domki kempingowe (całe z drewna), pole namiotowe, pole zabaw dla dzieci, wielką (jak dla mnie z tamtych lat) łąkę. To właśnie na niej rodziny rozkładały koce, tworząc barwny dywan koców, jak i całych rodzin rozkładających się nań.
Jednak atrakcją było molo. Nic ekskluzywnego, ale na tamte czasy... Był drewniany pomost wdzierający się głęboko w jezioro. Pierwszy jego (mola odcinek), to po obu stronach pala trzcinowe z mnóstwem pałek wyrastających z wody. Było tam płytko, trochę muliście, ale na tyle bezpiecznie, iż Mama pozwalała nam tam buszować do woli. Musieliśmy tylko uważać na wszechobecne raki, czasami węgorze. Jednak moje zainteresowanie skierowane było na mnóstwo tam żyjących małż. Czarne szeroko wypukłe muszle wciąż otwierały się i zamykały. Trzymając je w dłoniach rozmawiałem z nimi jak z równymi sobie.:-))))
To była dla mnie zagadka ogromna. Wciąż zasypywałem Rodziców pytaniami, jak to jest, że one żyją w wodzie. I skoro mi jest tam mokro i zimno, to im również musi tak być. Pytałem, czemu nie mieszkają w drewnianych domkach – o tam! I pokazywałem palcem w ich kierunku. Mieli się ze mną moi Rodzice, gdyż wszędzie było mnie pełno.:-)
Raz Tata zabrał mnie kajakiem. Nie dało się wziąć wszystkich do jednego, więc rozsadzono nas (było nas trzech) do różnych łodzi. Na środku jeziora była sztucznie utworzona wyspa. Dla nas wyspa skarbów, i piratów. Choć nigdy nam tam nie pozwolono wejść, nie przeszkodziło to snuć nam przeróżnych opowieści z wyobraźni. Pętla w koło wyspy trwała nieco ponad godzinę, lecz to była frajda na skalę światową.
Pamiętam, jak pewnego razu byłem z Mamą nieopodal huśtawek. To były huśtawki w kształcie łodzi. Ogrodzone były niskim kolorowym ogrodzeniem z metalowych rurek. Mnie tam nie pozwalano wejść, gdyż byłem za mały. Miałem w tedy jakieś trzy czy cztery lata, może pięć. Niemniej nie wolno było i już.
Pamiętam, że w tedy trzymałem małża w dłoni, którego przemyciłem na polanę z zamiarem umieszczenia go w jednym domku z drewna. Jednak moją uwagę przyciągnął widok wysoko unoszącej się huśtawki. Mama rozmawiała w tedy z inną Mamą i nie zauważyła, że ja na czworakach przedostałem się do ogrodzenia huśtawek. Z jego pokonaniem nie było problemu, gdyż pręty bardziej (chyba) zdobiły, jak chroniły. I znalazłem się w polu działania huśtawki. Właśnie wpatrywałem się w nią jak unosi się i spada na dół. Byłem zachwycony. W tym momencie usłyszałem przeraźliwy krzyk Mamy, lecz było za późno. W momencie krzyku, niemal od razu znalazłem się w powietrzu.
Z późniejszych opowiadań pamiętam, że natychmiast znalazła się tam karetka pogotowia. Lekarz szył mi brodę. Okazało się, iż po oszacowaniu wielkości huśtawki, jak i jej masywu lekarz powiedział do Mamy, że to istny cud, gdyż to nie możliwe, bym przeżył takie uderzenie. Huśtawka w jakiś sposób uderzyła mnie pod brodę w momencie, gdy odwracałem się na krzyk Mamy.
Długo Mama pilnowała mnie nie dostępując mnie na krok, gdyż, jak to twierdziła: „nie można mnie spuścić z oka, bym czegoś nie narozrabiał”.:-))))
Jednak najzabawniejsze z całej tej historii było to, iż po przebudzeniu pamiętałem o małżu, którego miałem w ręce. Dopytywałem się, co się z nim stało? Że jego rodzice będą się o niego martwić? Ponoć prosiłem Mamę usilnie, by jechała tam i to sprawdziła. Dzisiaj pod białą brodą pozostała mi pamiątka w postaci blizny po szyciu i nauczka do końca życia.
Mając dziś – kilkadziesiąt lat nie zbliżam się do huśtawek, trzymam się z daleka. Ot takie wspomnienie.:-))))
Nadrzędny - Autor easyrider Dodany 2014-07-06 15:58
Zygmunt to jak hustasz wnuki lub bedziesz hustał?:-)
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2014-07-06 16:58
W odpowiedzi dla: easyrider

Mimo, iż mój Syn jest od paru lat żonatym mężczyzną, dotąd nie jestem dziadkiem. Jednak, gdybym był (załóżmy), moje wnuki obcowałyby z naturą. Ogromnie czuję więź z Naturą, i pewnie to bym „krzewił” w umysłach moich wnucząt.
Co do huśtawki, po tamtym zdarzeniu (nie wiem), być może mam uraz, być może gdzieś moja psychika (dziecka), zapisała owe zagrożenie w sposób nieco pokrętny. Gdyż od chwili uderzenia huśtawką-łódką do chwili obudzenia się w domu mam dziurę w pamięci. Opowieści, szczegóły znam z opowiadań braci Mamy. Sam niuans, iż zapamiętałem owego małża, który gdzieś tam pozostał a nie samo zdarzenie, czy chociażby ból z tym związany – to, coś na wzór ochrony mego umysłu od szoku. Nie wiem. Niemniej huśtawki, karuzele – wszystko, co wiąże się z siedziskiem gdzieś się unoszącym, kręcącym, huśtającym itd. To wszystko jakoś podświadomie mnie odstrasza. Reaguję niemal alergicznie całym organizmem.
Poza tym, obecnie moje zdrowie jest na takim etapie, iż wiele lat temu (jak opisywałem wcześniej), uniknąłem tragedii (choroba), następnie był cały ciąg polepszenia, a obecnie (jak pokazują wyniki) następuje powtórka z tamtych lat. Jak będzie, Bóg jedyny wie tylko. Wiem jedno, będę uwielbiał te małe szkraby. Tyle pewnie będę mógł.:-)
Nadrzędny - Autor Valkiria Dodany 2014-07-09 21:16
To blog wart przeczytania w całości,ale jako perełke zamieszczam 'ginące zawody" w komentarzach ktos napisał o "poklepywaczu tyłów damskich"przyznaje pierwszy raz słyszałam.:-))
http://polska-peerelu.blog.onet.pl/2010/08/18/ginace-zawody-2/

A słyszał ktos o manipulancie?;-)
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2014-07-09 21:20
Poczytam. :-)
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2014-07-19 17:07
Pamiętacie jeszcze harcerskie piosenki śpiewane latem? Czy teraz dzieciaki jeszcze śpiewają , czy to jest "obciach"? :-))))))))
Nadrzędny - Autor WERBENA Dodany 2014-07-20 07:10 Zmieniony 2014-07-20 08:05
Dla kilku osób tutaj na forum wróciłam. Czy trzeba mi się znowu tak bardzo stresować. Nie. Teraz ostatecznie, podejmuję decyzję, cieszcie się, jestem już dla Forumowiczów wspomnieniem.
Przyjaciele, kto ma do mnie sprawę proszę już wyłącznie na drugi kontakt poczta lub gg.
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wspomnienia (Strona 103) (1697246 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 6 7 8 ... 109 Poprzednia strona Następna strona  

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill