Jeśli chodzi o to, to jestem ogólnie zdania, że:
- Nauka ma być w miarę możliwości, przyjemnością - nie obowiązkiem. Lepiej wybrać szkołę, za którą dzieciak może nadążyć bez dużych problemów, a dać mu wolność robienia innych rzeczy po godzinach, niż zaplanować, że nauczyciele mają z niego wycisnąć potencjał jak sok z cytryny. W czasie wolnym wychodzi do czego dziecko ma talent połączony z wewnętrzną motywacją (taki jest najlepszy). A szkoła i tak wszystkich wariantów nie przewidzi.
- Uważam (obserwując grypy ludzi tkwiących np. na kolejnych latach studiów, do których ewidentnie się nie nadają), że za duża presja na sukces może powodować sytuacje, w których ludzie nie wycofują się z błędnie podjętego wyboru bo "Co sobie ludzie pomyślą/Co na to moi rodzicie/itd...". Potem jest z tego tylko większa porażka. Dobrze jest mieć świadomość, że i błędy i nieefektywność są normalne przy uczeniu się.
- Układ nerwowy zaczyna powoli tracić elastyczność gdzieś koło 25 roku życia. O ile Twoja córka nie zechce zostać np. zawodową gimnastyczką, tyle ma czasu na odkrycie, co jej idzie naprawę dobrze w życiu. Jak nie trafisz z podstawówką, ale nie będzie to jakieś kompletne bagno, katastrofy nie będzie.