www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 2) (127243 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  
Nadrzędny - Autor miet147 Dodany 2007-11-01 18:29
Jednym słowem-nasz Szczepan dziś mocno zmęczony
Więc jak na męża przystało
Tyłem legł do żony

Sorry Fredro za plagiat
Twych rymów-tak z rana
Lecz chciałem po mistrzowsku
Obudzić Szczepana
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-11-29 08:36
Gdy wynajął Szymon pokój tuż za rogiem w hoteliku
Wczesnym rankiem stał na rogu, ruszył w miasto z hoteliku.
To miasteczko jest maleńkie zbudowane jest z kamieni
Wyciosane bardzo pięknie, kolorami też się mieni.

Jest tu warsztat Szewca Dratwy, jest i knajpka Pod Kufelkiem
Cukierenka, sklepik mały, kawiarenka Pod Rondelkiem.
Więc wyruszył do Rondelka bo brzuch burczał nie na żarty
Na golonkę chętka wielka - a brzuch jego tego warty.
Nadrzędny - Autor miet147 Dodany 2007-11-01 19:04
Więc nie stało się nic złego,tylko Szczepan dzis zmęczoy
jak na męża przystało-tyłem legł do żony

Sorry Fredro za plagiat Twych rymów już tak z rana
Lecz chciałem po mistrzowsku-obudzić Szczepana
Nadrzędny - Autor miet147 Dodany 2007-11-01 19:10
Zdublowało mi posty ale jak chcę jednego usunąć to giną obydwa-Przepraszam ale już tak zostawie chociaż glupio wygląda,może moderator strony naprawi pomyłkę.Jeszcze raz sorki-i mocno pozdrawiam
Mietek
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2007-11-02 10:33
Nie jestem w tym biegła ale chyba można było tylko od razu usunąć jeden z nich.Coś mi się kiedyś przytrafiło takiego ale jakoś to sama poprawiłam teraz tylko w mocy moderatora.

cieplutlko pozdrawiam Ella

Strofka do mnie mi się bardzo podobała,ale awatarów czy emotikonów wklejać nie umiem
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-02 10:28
Dzięki Mietku i xzero4,dzięki wszystkim za tę szczerość
Wasze rymy mnie trzymają i powoli naprawiają
Swą psychikę leczę wierszem,i powraca mi tu radość
Więc zaglądam jak najczęściej,co Szymusia napawają

Czy jest wesół nasz marynarz,czy też w smutku łezką kapie
Ale widząc jego radość,też się uśmiech w słonku kąpie
Patrzę jak nasz pan bohater,mając chatę okiem łypie
Cieszy się z każdego dzionka,macha nam kosmatą łapą

Byśmy także się cieszyli,każdym dniem i każdą chwilą
By nie patrzeć chet za siebie lecz do przodu iść z uporem
Bierzmy przykład z marynarza,kurs też bierzmy jak nam każą
Idźmy razem ze Szymonem bo to chwat nad marynarze
Nadrzędny - Autor Milutka Dodany 2007-11-05 19:09
Jak to miło że jesteście
Jak radosne są te wiersze
Poczekamy na Szymona
Może znowu coś opowie

O podróżach swych dalekich
O przygodach w portach wielkich
O tropikach i o sztormach
O miłościach swoich wielkich

A słuchając znów Szymona
Doczekamy się i wiosny
Słonko znowu nam zaświeci
Rozweseli nasze troski
Nadrzędny - Autor iwona3 Dodany 2007-11-05 22:43
Więc się wyspał nasz Szymonek i juz z rana ruszył w miasto,
Miał już dosyć pokoiku,było w nim mu troszke ciasno,
Trzeba szukać swej przygody,tu wśród ludzi,tu na lądzie,
Nie ma czasu na zamysły,bo mu zaraz zdrowie siądzie,
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-07 17:29
To już więcej jest niż pewne,że siedzenie nie dokształca
Szymon szybko powędrował by poszukać duszy wsparcia
Nasz marynarz tam na statku,miał kompanów zawsze w bród
Więc wyruszył znów do ludzi by przyjaźnie zawrzeć znów,
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-11 21:24
Nasy Szymonek lądzik zwiedza
Zygmunt także zniknął nam
Razem z nimi brać poszła
Co pisali tutaj nam

Wraz z jesienią wszyscy znikli
A i ja nie zawsze też
Brak słoneczka,mrozik w nocy
Cały świat nam biało szkli

Dziś wyjrzałam dachy białe
W komputerze szumek drży
Szkoda by nam wierszyk umknął
Więc skrobnęłam strofek trzy
Nadrzędny - Autor miet147 Dodany 2007-11-12 01:56
Ella pisze,ja też tworzę
Żeby trzymać wątku treść
Napisz Ellu nam ciąg dalszy
A najlepiej strofek sześć
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-12 22:07
Mietek skrobnął strofkę jedną
Proponując dla mnie sześć
Ja napiszę także jedną
Kto podejmie dalszą treść?
Nadrzędny - Autor WERBENA Dodany 2007-11-15 16:08
A więc zima , nasi podróżnicy zcichli nieco
przystąpili do arytmetyki
ile ziaren kaszki, baków wina, drewek w piecu
zboczyli więc z drogi napełnić zbiorniki.

W owym mieście super ugoszczeni
tydzień zażywali zabawy niemałej
bez namysłu zbyt rozlenieni
rzekli jutro wyruszymy dalej.

A że jutro piątek średni to porządek
w sobotę nie idzie robota
w niedzielę położymy się do swych grządek
może w poniedziałek pochwyci nas ochota.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-15 19:18
Nic z tych rzeczy moja droga
Goście jadą mi już jutro
Zima mroźna jest i sroga
A śnieg świat pobielił biało.

Choć niewiele jest tu jego
Życie jednak mi utrudnia
Błocka nie ma droga śliska
Ja się martwię już nieboga.

Czy dojadą cali zdrowi
Zawsze żywi uśmiechnięci
Wiesz piratów nie brakuje
Co rozumu nie tankują

Często gęsto po pijaku
Swoim życiem do ataku
A co gorsza inni tracą
Właśnie potem trzeźwi płaczą

Ja zaś zimę niezbyt lubię
Smutek wtedy mnie ogarnia
Ze spacerów rezygnuję
Choć uwielbiam je ogromnie
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2007-11-17 23:34
Gości super ugościłam i pożegnać jutro muszę
Szymek także nas opuścił, co porabia my nie wiemy
Znaku znowu już nie daje,mam cichutką tę nadzieję
Że niedługo się odezwie o przygodach się dowiemy

Jak Mu zeszły mroźne chwile i gdzie gościł co porabiał
Gdzie się bawił,że tak długo nic o sobie nie napisał
Czy tak długo będzie milczał,trzymał nas w swej niepewności
Chyba się odezwie wkrótce i uśmiechnie się z radości
Nadrzędny - Autor Milutka Dodany 2007-11-23 19:27
Szymek zniknął i Go nie ma
Choć ja ciągle tu zaglądam
Pewnie ląd nasz dzisiaj zwiedza
I komputer schował sam

Już niedługo Zygmunt wróci
To Szymona znajdzie wnet
I w komputer logo wrzuci
I napisze strofek sześć
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2007-11-25 18:18
Dzisiaj u nas snieżek padał
Zamieniając się już w błocko
Wiatr w gałęziach też się zmagał
Ja za słonkiem patrzę w niebo.

Nasz marynarz dzielny wojak
Gdzieś po świecie znów wędruje
Pewnie słonko nam przywiezie
Smutne dni też nam rozwieje
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-11-29 08:47
W kawiarence są stoliki, lada i zapachów wiele
A za ladą kuchcik Miki, z wielką czapą, wciąż się śmieje.
Oj witamy! Oj prosimy! Co tak podać? Czego życzy?
Szymon patrzy i się dziwi, a ten śmiejąc się wciąż krzyczy.

Szymek podszedł więc do gościa o golonkę grzecznie prosi
Ten wysłuchał jegomościa jego danie mu przynosi.
Na talerzu wielki kawał leżącego nań mięsiwa
A do tego kufel piwa?! Z wielką pianą! Tak tu bywa.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-02 10:24 Zmieniony 2007-12-02 10:26
Kuchcik stawia na stoliku co zamówił chłopak z rana
I uśmiechał się bez liku i ukłony słał do pana.
Szymon zabrał się do dzieła pochłaniania co mu dano
Łykiem piwa się wciąż wspiera i wciąż klepie się w kolano.

Gdy zaliczył całość dania do kuchcika podszedł snadnie
Pieniądz z kiesy już wyłania i dziękuje w barze ładnie.
Lecz nasz kuchcik zaraz zaczął krzyczeć że się tak nie godzi
Waść jest gościem! Tu jest pierwszy! Pieniądz od się już odwodzi.

Ale trzeba za to płacić mój kuchciku! To kosztuje!
Ale nie trza! Krzyczy tamten. Białą ścierką wymachuje.
To następnym razem Panie mi zapłacisz za posiłek!
Teraz nie trza bo to danie na mój koszt jest! Bez pomyłek!

Więdz zachował swój pieniążek nasz marynarz co się zowie
I wyruszył poznać miasto i na pewno nam opowie.
Ale teraz trzeba poznać i zobaczyć jak tu bywa
Chodzić, patrzeć i zaglądać, porozmawiać też się przyda.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-06 12:03
Wiec na prawo poszedł raźnie by zapoznać się z terenem
W dół uliczka biegła właśnie w dali mostek nad akwenem.
Bardzo ciekaw był nowości, więc w dół poszedł raźnym krokiem
Mijał ludzi uśmiechniętych, gwarno było nad potokiem.

Rzędy domków się skończyły i do parku wszedł z zielenią
Kwiaty wonią tu wabiły i kolorem wciąż się mienią.
Patrzył na to z sercem w dłoni i nadziwić się nie mogąc
Szukał przygód wciąż w pogoni,  żwawo stąpał na przód nogą.

I znów mostek widzi w pszodzie, na nim dzieci i dziewczyna
W dole łabędź pływa w wodzie, bułka karmi go dziecina.
Dziewczę patrzy na łabędzia, wdzięcznie uśmiech śle mu z góry
Ten swym głosem z swego wnętrza, ją pozdrawia, patrząc w chmury.

Stanął Szymon zachwycony, wciąż nie wiedząc co ma czynić
Choć wciąż nie miał własnej żony, nie chciał teraz się omylić.
Dziecko nań spojrzało z mostu i gest rączka wykonało
Uśmiech śliczny na swej buzi do przybysza wnet posłało.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2007-12-07 14:31
Więc niepewnie podszedł chłopak do dziecięcia obok panny
Nie chciał zrobić nic na opak, nowych wrażeń był zachłanny.
Dziecko znów spojrzało w górę prosto w oczy zawstydzone
A on stanął przy nich murem, czuł się jakby miał koronę.

Czemu patrzysz zadziwiony? Rzecze dziecko do Szymona.
Patrz jak łabędź śle ukłony. Pozdrowienia śle mu ona.
Spojrzał z mostu na łabędzia i podziwiać zaczął ptaka
Za biel skrzydeł w okuł głębia, z góry patrzał na pływaka.

Dziecko trąca go w bok rączką i wskazuje pannę drugą
Ona mieszka tu za łączką tuż za rzeczką, nad jej strugą.
Z kim to prawisz Cesiu miła? Rzecze dziewczę do dziecięcia.
Czyż umowa taka była, aby bawić tu łabędzia?

Ależ Kasiu wybacz! Proszę. Ale pan się nam przyglądał
Więc kiwnęłam, a on podszedł z nami ptaka tu doglądał.
Szymon słuchał i układał co ma rzec na swą obronę
Wciąż w dylemat większy wpadał, stać czy uciec, w którą stronę.
Nadrzędny Autor kamil lublin Dodany 2007-12-07 14:48
Witam.
Wierszyk ładny.
Czy to Zygmuncie twojego autorstwa?
Pozdrawiam.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-10 12:24
Proszę, wybacz. Jam jest Szymon, przywitania gest uczynił
Odebrałaś to jak zły ton, to jest pewne. Jam zawinił.
Nic takiego się nie stało, poza tym że Pana nie znam
I tak dziwnym się wydało, że Pan podszedł tak jak mniemam..

Z chęcią jakąś mnie nie znaną i dla czego właśnie do nas?
Choć nie Jestem tutaj z Mamą, czemu chodzi Panu o nas?
Jestem tutaj po raz pierwszy, mej wędrówki etap tylko
Lecz tu trzeba dobrych wierszy, aby nie stał się on chwilką.

Więc tu zatem zatrzymałem swoje kroki na tę chwilę
I gdy noc już odespałem, wyruszyłem w miasto mile.
A że w jedną stronę mogę, ruszyć z razu, potem w drugą
Zobaczyłem rzeki progi, samą rzekę co swą strugą..

Wartko płynie, szumi, śpiewa, co migocze pośród kwiatów
A w około piękne drzewa, rosną dumnie w śród bławatów.
Potem mostek ujrzeć dano moim oczom na początek
Zaraz dziecię, potem Ciebie - ot i cały masz tu wątek.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-11 09:39
Panna patrzy hen przed siebie i nie mówi nic do niego
Chmurki płyną wciąż po niebie, nie dowiedział się niczego.
Czy wciąż gniewa się wciąż na mnie? Tak pomyślał nagle sobie .
I tak sobie głowę łamie, wracać trzeba! Co tu robię!?

Już chce skręcić i wyminąć i przepraszam! Cicho rzecze
I na twarzy uśmiech zginął. Ona patrzy wciąż na rzekę.
No i wrócił się do parku i już nie chciał zwiedzać teraz
Podniósł ramię, na zegarku, już dziewiąta, głód doskwiera.

Ruszył żwawo do hotelu, tam gdzie pokój wziął wynajął
Mijał ludzi wokół wielu i na progu jego stanął.
Wszedł i zamknął drzwi za sobą, smutny wielce ze zdarzenia
Zasmucony tą niebogą, nawet nie rzekł: Do widzenia!

Przebrał odzież świeżą włożył i po schodach zszedł do Sali
Że też takiej chwili dożył! - a tu kuchcik znowu chwali
Znowu krzyczy: Ola Boga! Kogóż moje widzą oczy!?
Czy męcząca była droga!? Czy to widok nie uroczy?
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-12 10:16
Ależ proszę! I co podać!? Prosi chłopa do stolika.
Kiedy schodził Pan po schodach, radość w serce wlał kuchcika.
Lecz na twarzy zoczył smutek i przycupnął obok snadnie
Któż wywołał taki skutek? Zaraz kara go dopadnie.

Dzięki wielkie za twe słowa. Mój Kuchciku i za serce
Ale zaraz pęknie głowa! I tak bardzo boli serce.
Nie potrafisz Ty mi pomóc, jam zawinił i nikt więcej
Zjem, spakuję i do domu, będę wracał jak najprędzej.

Więc zamyślił się człowieczek i podrapał się w czuprynę
Tu nie trzeba palić świeczek! Trzeba pomóc chłopu krztynę!
Zaraz wracam! Rzecze Kuchcik i zakręcił się wokoło
Zniknął za zasłoną w kuchni, podśpiewując coś wesoło.

Szymon oparł się na dłoniach i łza spadła mu na stolik
Chciał ją spotkać znów na błoniach, lecz go serce wielce boli
Że zawinił, że znów skrewił, że nie zdołał się zachować
Swoją szczerość nie objawił i nieśmiałość niepokonał.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-12 20:23
Kuchcik nagle nadszedł z tyłu i posiłek mu przynosi
Lecz w kielich napój stawia, o wypicie grzecznie prosi.
Cóż to znowu przyjacielu? Co za napój dajesz mi tu?
Po nim wstaniesz jak niewielu w sile zdrowy - mówię ci tu.

Nic mi nie jest! Słowo daję! Przecież widzę, mam ja oczy
Więc nie zajmuj się gadaniem, pyszne danie znów przeoczysz.
Cóż miał robić Szymon w chwili, gdy tak pachnie z mięsa pieczeń
Ruchem kielich swój wychylił, dostosował się do życzeń.

Po posiłku senny wielce do pokoju się skierował
Skłonił za to się w podzięce, kuchcik pieniądz za to schował.
Chłopak zmęczon się położył jakoś senny, bardzo ciężki
Dzienne spodnie swe ułożył, tors swój w pościel wtulił męski.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-13 09:51 Zmieniony 2007-12-13 09:56
Spał snem twardym choć nie pora, popołudnia czas tu minął
Wiele scen we śnie jak zmora - musiał walczyć bo by zginął.
Lecz nie widział twarzy zmory co wciąż nękać człeka chciała
Co kochała złe humory, wszelkie dobro niszczyć chciała.

Wymęczony złem potwora z którym walczyć trzeba było
Nie chciał uciec, ale zmora wciąż złem rosła, puchła, tyła.
Szymon stał i zaczął myśleć, czemu rośnie? Co przyczyną?
Zaświtała mu w umyśle myśl, że dobra mało było.

Tak! Nie starał się zaradzić, lecz ucieczką wszystko kończył
Dobrem stwora trzeba zgładzić na dobroci koniem rączym.
Więc odwrócił się do stwora i wyciągnął doń swą rękę
Rozwiał kontur się potwora - w górę oczy wzniósł w podzienke.

Stał i patrzył tam gdzie stała ta maszkara obrzydliwa
Piękny widok tu bez mała teraz zoczył - wszystko pływa.
Piękne kwiaty wokół niego: malwy, nenufarów zapach
Woda czysta, wokół niego, więc zanurzył się w tych kwiatach.

Jakoś dziwnie rozluźniony wciąż przygarniał do się kwiaty
Coraz bardziej rozmarzony pośród lilii rzadkich kwiatów.
Widział odmian ryb tysiące i kolorów tysiąc jeszcze
W dole minął piękną mątwę i zobaczył też coś jeszcze.

Że już nie jest na powierzchni wody w której pływał
Tylko głębin słuchał pieśni z delfinami wciąż przebywał.
Nagle myśli zaskoczone wciąż pytania słać mu zdały
Twoje płuca miast zmęczone pierwszorzędnie oddychały.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-14 09:51
I obudził się z okrzykiem i rozglądnął się wokoło
Dalej leżał pod kocykiem i uśmiechnął się wesoło.
Wstał i kąpiel wziął gorącą i podróżne rzeczy włożył
W głowie myśli się nie mącą,cieszył się że rana dożył.

Gdy w pokoju ład uczynił i posłanie równo sprawił
Tutaj kuchcik się przyczynił by go wyrzut wciąż nie trawił.
Więc znów zdrowo się posilił i kuchcika ucałował
I wyruszył w dalszą drogę, za gościnę podziękował.

Droga wiodła go przez miasto, potem, łąki, lasy, pola
Szedł dzień cały, słońce zaszło, szukał miejsca bo sen woła.
Do rozstaju doszedł drogi no i zajazd zoczył stary
Więc zapukał - ktoś ubogi - takie myśli zaświtały.

Stara latarenka z boku wciąż nieznacznie się świeciła
Miała kiedyś moc uroku, świeci teraz ledwie żywa.
Nagle kroki wnet posłyszał i zgrzyt zamka w odrzwiach starych
Ciche: Kto tam! Ledwie słyszał, to wydało się jak czary.

Jestem Szymon, zdrożon wielce, chciałbym nockę przespać tutaj,
Może znajdzie się tu miejsce bym mógł przespać się do jutra?
Drzwi ruszyły się powoli i w nich chłopak młody stoi
Proszę dalej! Pan pozwoli! Chłopiec człeka się nie boi.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-15 09:42 Zmieniony 2007-12-15 09:47
Wszedł do holu i aż westchnął, wszędzie bieda, puste kąty
Chłopiec prosi go do kuchni gdzie się palą w piecu łąty.
W kuchni kredens, stół i krzesła i podłoga z desek stara
Przy nim siedzi małe dziecko, na kolanach stara lala.

Czy ktoś starszy tu jest z wami? Czemu tu jest taka bieda?
Co się stało z rodzicami? Przecież tu się tak żyć nie da?
My oboje tutaj sami gospodarzym w całym domu
Bo jesteśmy sierotami, niech nie mówi Pan nikomu!

Ja prowadzę dom nasz cały i nie skarżę się na biedę
Bo nie Jestem wcale mały, dobrze dbam o swoja schedę.
Ale.........dajmy temu spokój! Pan o nocleg - mniemam - pytał!
Proszę za mną, tam jest pokój! Jest porządny i umyty!

Szymon głową swą pokiwał i zamyślił się okrutnie
W wielu miejscach w życiu bywał, ale to jest bardzo smutne.
Więc za chłopcem szedł posłusznie, po drewnianych schodach w górę
Wyglądało wszystko smutnie, tylko wiatr zagrywał wtórem.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-15 16:17
Zaraz przygotuję jadło, jeśli taka Pana wola
Mamy jeszcze kurek stadło co za karmą rano woła.
Nie dziękuję! Ja już jadłem. W trakcie drogi, głodu nie ma!
Ja na nocleg tutaj wpadłem, wokół wieczór już się ściemnia.

Chłopak szybko się uwinął, pościel zaraz ubrał świeżą
Czas tu bardzo wolno płynął, perły w błocie tu nie leżą.
Drzwi zamknęły się za chłopcem, lampka światłem mrok rozprasza
Szymon kocem przykrył pościel i w pościeli się rozgaszcza.

Ale sen nie nadszedł nagle, myśli w głowie mnóstwo było
Nie możliwe! W takim stadle, aby źle tak w życiu było!
Znów uronił łzę w poduchę, oczy zamknął już zmęczony
Chociaż słyszał jeszcze uchem, jak wiatr świszczał od zasłony.

Rano zerwał się na nogi, bo to wszystko przykre było
Tak nie mogą żyć niebogi! Trzeba pomóc! I to szybko!
Gdy do kuchni rano wkroczył, chłopca ujrzał i dziewczynkę
Taki pośpiech go zamroczył, to za wcześnie odrobinkę.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-16 09:27 Zmieniony 2007-12-16 09:30
Witaj chłopcze! Jak się miewasz? Widzę z rana już pracujesz?
Witam Panie! Dzięki! Teraz wszystkim jadło przygotuję.
Pozwól pomóc w pracy sobie i Cię wesprzeć w trudnym czasie
Parę rzeczy tutaj zrobię, by Ci pomóc tu w impasie.

Ależ dzięki! Za Twą dobroć i za dobre chęci Panie!
Dzięki Tobie tu po stokroć. Usiądź teraz jest śniadanie.
Więc umowa nasza stoi, że pokażesz mi co trzeba
Niech się Panicz mnie nie boi, razem dosięgniemy nieba.

Ależ wierzę, strachu nie mam i nie mianuj mnie paniczem
Przeciw chęciom twym nic nie mam, mamy ciężkie tutaj życie.
Jest tu wiele pracy mniemam i naprawić co rusz muszę
Robię to co robić trzeba i o pełny dbać garnuszek.

Po śniadaniu dom pokazał, to co stare i co nowe
Co poprawić trzeba wskazałi to co jest już gotowe.
Potem zeszli do drewutni tam gdzie desek zdrowych zapas
Szymon starał się wnet skupić i po brodzie się podrapał.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-17 09:47 Zmieniony 2007-12-17 09:51
Lista napraw długa była i ta co też zrobić trzeba
Teraz praca męska była, dyskutować już się nie da.
Obaj brali deski nowe i mierzyli i składali
W stare wprowadzali nowe - chłopiec Szymka ciągle chwali.

Szymon widząc chłopca prace, chwali również jego pracę
Teraz robi się inaczej! Ja bez Pana nic nie znaczę!
Widzę że ugodę muszę zawrzeć z Tobą po raz drugi,
Mam na imię Szymon wszakże i nie żaden pan mój drogi.

Lecz ja nie wiem jakie imię Twe jest! Więc mi powiedz - proszę!
Chłopiec mówić!? - nie wytrzymam! Niegrzeczności ja nie znoszę.
Moje imię to Franciszek, a na co dzień Jestem Franek
Karolinki jam braciszek, lecz nie mamy: Taty, Mamy.

Ale radzisz sobie dzielnie, pokonujesz trudne chwile
Wykonujesz samodzielnie wszystko to co nie jest miłe.
Nawet siostrę swą masz obok. Twej opieki jej nie brak że
I zwierzętom dajesz obrok, gospodarzysz tutaj wszakże.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-17 21:32
I tak został tutaj dłużej bo wciąż nowe prace były
Czas wraz z chłopcem się nie dłużył, na odejście nie miał siły.
Za gościnę pracą płacił i pomagał dzieciom co dzień
W sercu bardzo się bogacił, z pracy cieszył się ów młodzian.

I tak zimy doczekali Szymon Święta rychłe poczuł
Więc do pracy się zabrali, czas choinkę tu przytroczyć.
Wzięli sanie i siekierkę, wzięli dziewczę - siostrę Franka
Wzięli także i manierkę, ciepłą odzież założyli.

Tak wybrali się do lasu, konie śmiało ciągną sanie
Już nie wiele było czasu, w lesie nic im się nie stanie.
W lesie po środku gaju, tuż na prawo, niedaleko
Obok wielkich, tuż na skraju - piękne drzewko zobaczyli.

Było piękne, tak zielone i wielkością a w sam raz było
Świerzym śniegiem ustrojone, blaskiem pięknie się iskrzyło.
I z powrotem już weseli, ze świątecznym drzewkiem z boku
Wraz do domu zajechali, koniom chłopiec dał obroku.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-19 10:03 Zmieniony 2007-12-19 10:07
Prace w domu ukończone, drzewko stoi już w salonie
Ozdób pudło z szopki wzięli i światełka w pęk skręcone.
Nagle sanie nadjechały, Franek w oknie patrzył z trwogą
Szymon Korzuch wdział swój starym. Kto przyjechał tutaj drogą!

Drzwi otworzył jednym ruchem w progu stanął tak jak Basza
Oblepieni śnieżnym puchem ludzie ze wsi, dzieci masa.
A na ganku kobiet grupa i chłop co pakunki dźwigał
Wokół mnóstwo zawiniątek, koszyk, paka: jedna, druga.

My do Franka i dzieciny, oni tutaj sami w domu
Święta idą, chcemy pomóc, to nie wadzi nic nikomu.
Więc ich Szymon wpuścił w progi i też pomógł paczki wnosić
Lecz w przód trzeba czyścić nogi - by nie brudzić - zaczął prosić.

W sieni palta swe zwiesili i do kuchni poszli społem
Lecz tu bardzo ucieszyli się widokiem, wielkim stołem.
Nowe krzesła, stół, regały, no i szafek rząd na ścianie
Tu gdzie kiedyś marne stały graty czasem połamane.

Franek chwalił za to Szymka, ten wciąż skromnie się wypierał
Buzi dała mu dziewczynka i już zmiękł tu nasz generał.
Ludzie bardzo dziękowali, za tę pomoc i za pracę
Uściskali całą trójkę i zabrali się do paczek.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2007-12-28 13:11
I pobytu kres nadchodzi Szymon wiedział że czas w drogę
Ale oni tacy młodzi! Jak zostawić ich tu mogę?
Bo pokochał ich ogromnie i na sercu ciężko było
Może wspomną kiedyś o mnie, lepiej będzie się im żyło.

I wyruszył w dalszą drogę, zapakował swoje rzeczy
Dostał konia, sanie błogie i pochodnią w noc zaświeci.
Pędził przez las i przez pola, oprócz bieli nic nie było
Taka była Boga wola, jego serce szybko biło.

A na wieczór stanął zmęczon i rozejrzał się w około
Jakieś konie za nim pędzą - ktoś tam krzyczy, jest wesoło.
Ruszył wolno ale ciekaw, co za ludzie doń ruszyli
Para koni doń podbiega, w saniach obcy ludzie byli.

Gdzież to droga dziś prowadzi? Już mrok przecie, tu pustkowie!
Pan sam jest tu, nie poradzi! Jaki zamiar ma pan w głowie?
Moja droga jest daleka, a gdzie jadę? Sam też nie wiem.
Nie wiem co mnie jeszcze czeka, pewnie wiedza to Tam w Niebie.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2007-12-30 10:23
My wracamy do swej wioski tam w dolinie - krótka droga
Więc miast pędzić troski, z nami pojedź, mniejsza trwoga.
Przecie idzie Nowy Roczek i Sylwestra czas zabawy
Wiec w gościnę szybko wskoczysz, potem ruszysz - nie ma sprawy.

Po namyśle kiwnął głową i ruszyli w zgodnym pędzie
Śpiew roznosił się wesoło i uśmiechów moc w rozpędzie.
Szymon rad że znajdzie ciepło, choć na chwilę, bo mróz srogi
Już w niejeden kłopot wdepnął, lecz nie zgubi swojej drogi.

Do drewnianej chaty przybył, gdzie się światła wszem paliły
Tam gościna, mięso, ryby - gdzie pogodne twarze były.
Gospodarze pokój dali i rozgościć się prosili
Każdy dzień jutrzejszy chwali - to Sylwestra dzień - mój miły.

Kąpiel siły przywróciła i kolacji dar wspaniały
Lecz noc szybko nadchodziła, wiec posłania zapraszały.
Rano zbudził się Marynarz i z podziwu przetarł oczy
To nie żadna chata była, tylko dworek przeuroczy.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2007-12-30 14:37
Wierszyk piękny,nic nie dodam
Nie chcę psuć jego historii
Czytam sobie i marzę sobie
Oby ciągnął się bez przerwy...
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-07 10:00 Zmieniony 2008-01-07 10:12
Z drewna: ściany i krużganki, okiennice i filary
Wewnątrz z drewna wszystkie ścianki - to mi śni się - jakieś mary.
Usiadł z brzegu na posłaniu, haftowana pięknie była
Śladu nie ma po ubraniu starym - tutaj nowa odzież była.

Zaniemówił Szymon wielce, znów nie wiedział co ma zrobić
Postanowił w swej podzięce, na odwagę się znów zdobyć.
Wstał i wziął się za ubranie, już je włożyć chciał nasz junak
A tu: hola o mój Panie! Najpierw ciepłą kąpiel tu masz.

Potem wdziejesz odzież swoją i do lustra Cię zapraszam
Niech się oczy Twe nie boją. Potem czeka Pani nasza.
Zawinęła się kobieta i sam został w swym pokoju
To jest jakaś dziwna heca, więc wyruszyć czas do boju.

Kąpiel w balii znakomita, biel materii zwisa wkoło
Piana w środku wyśmienita, więc zagwizdał se wesoło.
Czuł jak w raju się w kąpieli, dawno takiej nie zażywał
Wielką gąbką mył w około co też w wodzie w raz z nim była.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-07 17:17
A dziś właśnie tak myślałam
Czy się dowiem co jest dalej
czy nasz Szymuś jeszcze wróci
Czy popłynie rejsem dalej.....
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-01-08 09:31
Gdy już pachniał jak lilia w lustro spojrzał chwat ochoczo
Ktoś w pokoju się uwija! Ktoś tu przyszedł! Ale po co?
Już miał zajrzeć w izby progi i zapytać co się dzieje
Nagle spostrzegł: gołe nogi spojrzał na się i się śmieje.

Toż był nagi nasz marynarz, toż zapomniał o odzieży
Więc się cofnął i się wstrzymał, teraz odzian raźno bieży.
Witam z rana, Pan już gotów? Czy odziewek wszem pasuje?
Tak. Dziękuje - bez kłopotu. Czy..........spokoju wam nie psuje?

Ależ skądże, mój ty Panie. Pani rada żeś zawitał
Nam tu szkoda się nie stanie. Nowy Rok Pan tu przywita.
Co rok hucznie Świętujemy. Pani nasza sprzyja hojnie
Bogu za Rok dziękujemy, czas nam płynie tu spokojnie.

Ale teraz koniec mowy. Czas posiłek ranny spożyć
A że Pan jest już gotowy. Czas drzwi Sali nam otworzyć.
Zatem proszę na pokoje, zaraz Pani prosić będzie
Ach czupryna! Włosy moje, po kąpieli burza wszędzie.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-01-09 19:47
Więc do lustra szybko skoczył, grzebyk w ręku śmignął śmiało
I już inny zarys zoczył od początku tak być miało.
W nowym fraku pierś naprężył i brzuch wciągnął tak jak trzeba
Wąs przygładził, wzrok wytężył - można teraz iść do nieba.

Wszedł w korytarz z obrazami co patrzyły nań znienacka
Sceny wraz ze zwierzakami - to dla oka niezła gadka.
Sceny z życia tego dworu i świetności wielkie chwile
Teraz to miejsce spokoju - tam w tych scenach życia tyle.

Lampy blaskiem rozświetlały ściany z drewna ciepłem tchnęły
Rząd okienek małych miały co w firanach wciąż tonęły.
Wielka sala światłem tchnęła bo w jej rogu drzewko stało
W świetle świec cała tonęła i tysiącem ozdób wokół.

W wewnątrz mnóstwo ludzi było co szeregiem w Sali stali
A na końcu krzesło było na nim dama w całej gali.
Podszedł Szymon i się skłonił i przedstawił jak należy
Myślą słowa swoje gonił bo wysoko teraz mierzył.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-11 17:28
Starsza Pani zaprosiła marynarza bliżej siebie
Skoro w domu swym gościła chciała poznać jego lepiej.
Więc, młodzieńcze jak Cię zowią i gdzie droga Twa prowadzi
Tutaj drogi szybko gubią i nie wielu się bogaci.

Ja przed siebie jadę Pani i nie bardzo wiem co dalej
Zaproszony do przystani zajechałem tu wspaniale.
Jam jest Szymon i nic więcej zaprosili mnie Ci ludzie
Teraz pragnę podziękować żeś tu Jestem na bezludziu.

Ależ chłopcze znam ja Ciebie, wiele dobra usłyszałam
Wielu ludzi Tobie schlebia - a Ty ciągle się oddalasz.
Ależ Pani, kto tu mnie zna? Kto mnie chwali? Jam samotny.
Tutaj wielka głusza leśna, wyje wicher tu zawrotny.

Skromność wielka cnotą ludzi, którzy wielkie serce mają
Twoje słowo dobrze wróży - to urodą jest wspaniałą.
Wielu ludzi Cię wspomina - opowieściom końca nie ma
Nawet Kuchcik i Dziecina, nigdzie złego słowa nie ma.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-01-11 18:55
Kiedy czytam strofy wiersza
Moje życie tańczy marsza.
Bo uwielbiam też podróże
I podziwiam cuda rózne.

Pisz więc dalej bo ciekawsze
To jest bardziej niż te filmy,
Co nas karmią w dzień i w nocy
A w nich same tylko mordy!!!
Nadrzędny Autor Malwa Dodany 2008-01-18 21:11
Skromność wielką cnotą LUDZI
I uczciwość bardzo w cenie
Wiele osób Cię wspomina
Że juz siebie nie wymienię
.....................Wilk się zakradł w owiec stado
.....................Zamieszanie czyniąc wszędzie
.....................Nie grzeszy ci on ogładą
.....................Warcząc ciągle:co to będzie,co to będzie
Nasz rodzimy Wierszopisie
Znajdżże coś na pocieszenie
Wybacz że ja tutaj piszę
Lecz tam pewnie nic nie zmienię
.....................Nasi Opiekuni mili
.....................Nas na żertwę wystawili
.....................Pewnie dłonie zacierają
....................-Niech nam chorych wykończają...........................

Pozdrawiam serdecznie,choc nie miejsce na to
i przepraszam jeśli trochę szyk zmąciłam.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-20 08:07 Zmieniony 2008-01-20 08:13
Szymon stał tam zawstydzony, nie uważał się za zucha
Ot był z losem pogodzony - lecz ta droga, zawierucha.
Nie był kontent z tego wielce że tak stale rusza w drogę
Myślał już jak chwycić lejce, przecież zostać tu nie mogę.

Widzę że nie ma Cię z nami, że gdzieś znów samotnie błądzisz
Czas zabawy jest z tańcami, toż Sylwestra dziś - jak sądzisz?
W tejże chwili stół nakryty, jadła wszelkie i napoje
Ciast na stole piękne szyki, jadła mnóstwo: pieczeń stoi.

W miejscu gdzie jest podwyższenie, już grajkowie struny stroją
W progi pary ucieszone, barwny chłopak wraz z dziewoją.
Już przytupem się wzmagają, już dziewczęta chustą machną
Kapeluszem zamiatają chłopcy młodzi - butem trzasną.

Hej kto młody niech w tan wpada! Niech porywa swą dziewoję
Kto żyw niechaj rytmem włada i wiruje tu we dwoje!.
Hej dziadkowie i młodziaki! Hej niech radość zabrzmi w koło
Toż to rok nie byle jaki! Nowy roczek na wesoło!

I ruszyły w tan parami korowody starych młodych
Hu! Ha! Hejże! Z przytupami, do środeczka i odwody.
Wraz szeregiem, potem szpaler, teraz brama i środeczkiem
Mnóstwo barwy itd. A nad wszystkim Bóg ma pieczę.

Szymek patrzy i z ochotą siedząc nogi chodzą same
Tu dziewczęta - samo złoto, i te buzie roześmiane.
Nagle jedna się wyrywa i w szeregi ciągnie gościa
Za dłoń jego mocno trzyma: Hej! Junaku! Mnie tu sprostasz!?

Ten kapelusz z głowy zerwał i w ukłony machnął żwawo
Potem szpaler raźno przerwał, ruszył na przód, w lewo, prawo.
I dziewczyna wirowała, smukłe nogi w rytm stawiała
Każda para tańcowała i warkoczem wraz machała.

Muzykanci raźnie grali i przyśpiewki i okrzyki
Dziewcząt chusty wciąż fruwały, kapelusze i buciki.
Potem toast wraz wypili i do stołu posiadali
Muzykantów też prosili, bo jak syci - pięknie grali
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-20 17:18
Super super jak tu miło nawet
Szymon znowu nam wędruje.
To zachęta jest Zygmunta,
A i Malwa już wierszuje...

Uśmiech twarz mi znów rozjaśnia
Gdy zaglądam w ten temacik.
Kiedy widzę dawne twarze
Brak krytyki chęć tę stwarza.

Piszcie piszcie jak najwięcej
To naprawdę lek cudowny
Kiedy czytam, mam zachętę
By znów zajrzeć w owe strony
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-21 17:44
I do rana się bawili stary roczek pożegnany
A nad ranem się zmęczyli, każdy w myślach miał swe plany.
Nagle cicho się zrobiło w całym dworze sen królował
Towarzystwo gdzieś się skryło - spokój wielki zapanował.

Szymon długo leżał w łożu i wciąż myślał o swym losie
O tych chwilach hen na morzu, o przygodach swych na lądzie.
Wiedział tylko że czas ruszać i że nie ma co tu szukać
To nie czas by się tu wzruszać, w inne drzwi czas już zapukać.

Rankiem kwiaty w dzbanie zoczył, na stoliku obok łoża
Ktoś do torby mu przytroczył mieszek: chleba, masła, zboża.
Wstał i oczom swym nie wierzył, znów ubranie nowe było
Nowy Korzuch, buty nowe, w tym wyglądał jak Gawryło.

Ubrał żwawo się nasz Szymek i posłanie swe zaścielił
Za tobołek swój już trzyma, który wewnątrz aż się bieli.
Na spotkanie wnet wypadły, młodych dziewcząt buzie śliczne
Na śniadanie zapraszały wraz do Pani, na gościńce.

Potem wyszedł na dwór jasny, gdzie biel śniegu razi w oczy
Jego Korzuch nie był ciasny, żwawo Szymon na śnieg skoczył.
I znów oczy wybałuszył, sanie stały futro na nich
Teraz się już całkiem wzruszył, konie piękne stały w gali.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-01-21 17:50
Ja zaś wzdycham,pisz Waść dalej
Gdzie pojechał nasz Szymonek,
Co zobaczył ze swych sanek?
Czy nie ugrzązł w zaspach śniegu?
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-01-22 17:55
Znów pożegnań mnóstwo było znów uściski i całusy
Lecz co dobre się skończyło, by pozostał nikt nie zmusi.
Wiedział że wędrować trzeba a nóż przyszłość swą odmieni
To jak droga hen do nieba, może wreszcie się ożeni.

Sanie cicho suną w śniegu końskie dzwonki pobrzękują
Końskie nogi szybkie w biegu nowe miejsca mu szykują.
Pędzą sanie wokół lasy, mnóstwo świerków bieli mnóstwo
Środkiem drogi białe pasy ale wkoło tylko pusto.

Wtem się konie zasrorzyły i parskaniem nie ma końca
I do przodu popędziły jak wichura drzewa trąca.
Szymon lejce mocno trzyma zadziwiony tym widokiem
Gdzieś daleko nad potokiem jakieś wycie cos zaczyna.

To wiatr tylko, to nic złego, sam pocieszać się znów zaczął
Lecz wciąż wyje coś tam złego! Chyba wilki się gromadzą.
Konie pędzą jak szalone, sanie trzęsą się od drogi
Konie silnie wystraszone, same niosą końskie nogi.

Żeby tylko wypaść z lasu, aby jakaś wioska była
Na nic teraz nie ma czasu i sielanka się skończyła.
Teraz słyszał wilcze wycie, coraz bliżej, coraz głośniej
Musi pędzić jak najszybciej, zginąć było by najprościej.

Droga leśna kreta była nagle w pola puste wypadł
Żadnej chaty nie ma wkoło, tylko przestrzeń jest odkryta.
Poprzez pola traktem pędzi i lejcami rusza konie
Spojrzał w lewo od krawędzi lasu wilk ku niemu goni.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-01-22 18:13
O mój Boże i co dalej ?
Mów mi szybko mój Ty panie
Szymon cały,żywe konie?
Nie chcę czekać znów do świtu.
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 2) (127243 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill