> W pewnej małej angielskiej mieścinie był sobie ksiądz, który oprócz
> obowiązków duszpasterskich, lubił hodowle drobiu. Któregoś jednak dnia
> księdzu zginął kogut. Początkowo ksiądz myślał, że kogut po prostu
> uciekł,
> jednak minął jakiś czas, a koguta nie ma. Ksiądz zmartwił się doszedł do
> wniosku, że mu ukradziono koguta. Po niedzielnej mszy, kiedy wierni
> zbierali się już do wychodzenia, ksiądz ich powstrzymał:
> - Mam jeszcze jedną, bardzo wstydliwą sprawę do załatwienia.
> (W tym miejscu należy wyjaśnić, że po angielsku słowo cock znaczy kogut,
> ale może też oznaczać męskiego członka).
> - Chciałbym spytać, kto z tu obecnych ma koguta?
> Wszyscy mężczyźni wstali.
> - Nie, nie - to nieporozumienie. Może spytam inaczej, kto ostatnio
> widział koguta?
> Wszystkie kobiety wstały.
> - Oj, nie, to też nie o to chodzi, może wyrażę się jeszcze jaśniej, kto
> ostatnio widział koguta, który do niego nie należy?
> Połowa kobiet wstała.
> - Parafianie - nie rozumiemy się, spytam, wprost - kto widział ostatnio
> mojego koguta?
> Wstał chórek chłopięcy, ministranci i organista...
> - wiesz słoneczko, ja definicji nie znam ale
> powiem ci na przykładzie. Jedziesz do mamusi na
> tydzień więc ja sobie panienkę do domu na ten czas
> sprowadzam , a ty się z mamą pokłóciłaś i po 2
> dniach wracasz. Ja w łóżku z panienką, a ty w
> drzwiach - z mojej strony jest to konsternacja.
> - Czy ja kochanie dobrze zrozumiałam? Wyjeżdżasz
> na 3 dni na delegację, ja sprowadzam sobie
> faceta a...
> Mąż przerywa
> - o nie nie, moja droga, kurewstwo od konsternacji to
> trzeba umieć odróżnić !
Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill