www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 5) (126984 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  
Nadrzędny Autor lidian Dodany 2008-04-07 17:17
Zygmuncie jesteś rzeczowym i  konkretnym facetem nie możesz poddać się tym "wiosennym burzom" na forum. To wszystko minie, a szkoda zmarnować, to co wielu z nas sprawialo przyjemność tzn czytanie Waszego wiersza. Zobacz ile wyświetleń ma ta strona. To samo mówi za siebie. Pozdrawiam
Nadrzędny Autor Barbara Mycko Dodany 2008-04-07 19:36
PANIE ZYGMUNCIE PROSZTEGO NIE ROBIĆ PANA TEKSTY BARDZO MNIE PODBUDOWUJĄ POZDRAWIAM
Nadrzędny Autor szczerbaty Dodany 2008-04-08 09:48
WYSZLO SZYDLO Z WORKA . KTO NAZYWA LUDZI OBLUDNYMI I DWULICOWYMI?? TYLKO KTOS KTO DO TEJ PORY WLASNIE TAK O NAS MYSLAL BO ON MA PRAWO BYC IDEALEM I WYTYCZAC DROGI KTORYMI POWINNISMY ISC. JESTEC ZAPACZONYM W SIEBIE NARCYZEM..
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-04-07 20:43
Wieści jakie otrzymałem, jak również to, co przeczytałem na forum w pionie "wiersz gigant", jako że, jest ten wiersz, moim tworem, zamykam jego dalsze tworzenie.
Dziękuję za poczytność.
Nadrzędny - Autor Milutka Dodany 2008-04-07 20:47
No super i po co to było psuć??? :-(
Nadrzędny Autor WERBENA Dodany 2008-04-08 07:42
WITAM
tak wyraziście i mocno

ZYGMUNT - wracaj i pisz tu dalej -innej koncepcji nie ma ............

  pokonując wszelkie wichry i zawieruchy -  TY TU POWRÓCIĆ MUSISZ ........
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-04-08 10:59
Nie do wiary ile tego, ile dobra ludzie znieśli
Ile pracy własnej wnieśli, wielka przyjaźń to zacieśni.
Szymon szukał swej wybranki, lecz ta znikła gdzieś mu z oczu
Nie chciał sam puścić się w szranki w rytm kapeli co tu kroczy.

Ale dziewczę było w chacie, tej rodziców, nieopodal
W tej maleńkiej, już ją znacie, właśnie tam się on władował.
Matko, czyżby znikła ona, czy jej nie ma tutaj u was?
Jego twarz znów wystraszona, czy znów los zaczyna ubaw?

Matka patrzy nań z ukosa i uśmiechem fartuch ściska
Nie zginęła piękno włosa, tu jest ona, panna blisko.
Nie zobaczysz ty jej teraz bo to fatum może wzbudzić
Ty widziałeś ją już nieraz, teraz wracaj tam do ludzi.

Gdy nadejdzie czas zaślubin, będziesz wiedział wnet mój panie
Kiedy ona wianek zgubi, w przód tu nic jej się nie stanie.
Sam się szykuj stanąć w parze, z tą coś wybrał i pokochał
Potem to otrzymasz w darze, pokazała na drzwi z boku.

I znów wyszedł na młokosa, znowu cierpliwości brakło
Będę ja miał ją na oku, moja matko i to stadło.
Wyszedł, krzyknął coś z radości, i podskoczył sobie w górę
Omal nie połamał kości, omal nie wpadł w jakąś dziurę.

I popędził tam do chłopów i zawołał raźno: hej tam!
Ja mam szczęście z dwojga boków, i dziś czuję się jak Rejtan.
Na to drwal, co pnie wciąż rąbał, stanął przy nim i oznajmił
Z ciebie to nie mała trąba,  choć do karczmy, miast się błaźnić.

Ale nie dam rady dzisiaj, tam ma miła czeka na mnie
Tu są beczki, miast kaprysić, chwyćmy kufle w dłonie zgrabnie.
Tam kobiety rządzą teraz i panieńskie wspomną czasy
My tu wychylimy nie raz, wiele kufli, ubawimy się po pasy!

I jak rzekli tak zrobili, Szymon wąsa kręcić zaczął
Pierwszy kufel wychylili, ale chłopy wciąż grymaszą.
A to mało piwka w kuflach, a to kufle puste jeszcze
Tudzież któryś z kufla muska, białą pianę i chce więcej.

Do wieczora to im zeszło, rozśpiewali się junacy
Więcej piwa już nie weszło, byli pełni, jacy tacy.
No i chórem zaśpiewali, w barytonach niesie echo
Potem wszyscy wnet pospali i ucichła noc pod wiechą.

Rano chłodem coś zawiało i od ziemi mokro jakoś
Ranną rosą świt przygnało, któryś zaklął, przez sen: psia kość!
Widok był to iście pański, cała wioska chłopów w jednym
Lecz po piwku tak Hetmańskim, wszystkich ścięło, poza jednym.

Był to basza co się zowie, brzucho jak glob ziemski niemal
Wciąż to po nim palcem skrobie i do piwa wciąż się zbiera.
Lecz ktoś przykuł go do ziemi, ktoś mu figla spłatać raczył
Choć wciąż machał dłońmi swymi, obok piwa, nie uraczył.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-04-08 11:00
Wbrew wichrom i burzom.
Nadrzędny Autor Barbara Mycko Dodany 2008-04-08 13:10
brawo
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-04-08 20:36
Wciąż się zmagał z demonami, to gdzieś łokieć mu uciekał
Potem walczył z kolanami, chciał podkurczyć, więc nie zwlekał
Tylko ciągnął co sił w ciele, ale z tyłu ktoś go trzymał
Mruknął: są wciąż przyjaciele! Ale wsparcie się wygina.

Stara złapać się kolegi i za ramię chwycił chłopa
Ten we śnie wymachem ręki, sąsiadowi zadał kopa.
Brzuchacz chwyta rozpaczliwie, by nie runąć w tył za siebie
Sąsiad drapie się po grzywie, trzyma kufel, jest jak w niebie.

Szymon oczy swe otwiera i nie wierzy w to co widzi
Czas do domu już się zbierać, lecz pomyślał, że się wstydzi.
Jak że się w domu pokaże, kiedy brudny i nie świeży
Tak nie może w żadnym razie, a ty szwadron chłopa leży.

Pobudzili się pospołu, jeden drugi, wstał z pomocą
I ruszyli choć pomału, aby uciec przed wilgocią.
Drwal w zagrodzie saunę miał swą, więc uznali by się umyć
Wiec ręczników stos wygarnął, wyruszyli wprost do studni.

Sagan wody w balię nalał i po społu wraz się myli
Kto się umył w saunę wpadał, w parze wodnej wnet się skryli.
Gdy ostatni wszedł do sauny, drzwi zamknęły się drewniane
W tajemnicy wszystkie panny, już czekały pochowane.

I po cichu w tajemnicy, wszelkich ubrań ślad zaginął
Teraz wykup dla dziewicy, teraz kara ich nie minie.
Już dziewczęta rozbawione, na swych ławach kręgiem siadły
Każdy będzie prosił żonę, by mu czyste rzeczy wpadły.

Drzwi otworzył pierwszy z brzegu, pary mieli dosyć przecie
Do potoku każdy w biegu, biegnie, by się kąpać w rzece.
Okrzykami się gonili i w podskokach hop do wody
Przy tym tak weseli byli, bez wyjątku, stary, młody.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-04-10 17:06
Wbrew wichurom i wbrew burzom wiersz się ciągnie niczym wstęga
Radość serca swe unosi wiersz swą mocą nas przyciąga.
Szymon wieczór kawalerski do północki wszystkich bawił
Wielkie brawa dla poety, że swe dzieło dalej wsławił....
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-04-13 19:07
I jak dzieci się bawili, jak dzieciaki w wodnym szale
W wodzie tak weseli byli, nic nie obchodziło ich tu wcale.
Ale zimno się robiło no i trzeba dać już spokój
Lecz ich ubrań tu nie było, ani z przodu ani z boku.

Z rzeki wpadli pod tę chatę, gdzie do sauny się zerwali
Zamiast rzeczy leżał kwiatek, więc się razem namawiali.
Wtedy właśnie zobaczyli, damskie kworum w kole siedzi
Nic tu nie da męskie larum, nie pomogą też sąsiedzi.

No i ręcznik jeden został, ten najmniejszy na dodatek
To nie taka sprawa prosta, na nic tu się przyda kwiatek.
Na to woła starsza z niewiast, by w kolejce się skupili
Każda widzi męża nieraz, więc się nie ma co tu wstydzić.

No to wyszedł pierwszy z brzegu i do żony swej powiada:
Nie jesteśmy wszak ze śniegu, stać tu nago nie wypada.
Zaraz wszyscy się zebrali, i na baby wszczął się raban
Nie mniej one ubaw miały, goły tyłek, to karawan.

Już dość żartów, mówi Szymon, czas by zacząć tu starania
Choć gorący zeń ancymon i do kufla i do grania.
Każda chłopa wzięła z sobą i cmoknęła go gorąco
Słodkich słówek ciągłą mową, chce ugłaskać na bieżąco.

No i pusto się zrobiło na dziedzińcu wioski starej
W chatach za to raźnie było, żyło tu się niebywale.
Szymon w chacie izbę dostał, do swej lubej zerknąć wolał
Tu czekała go riposta, więc podchody już darował.
Nadrzędny Autor WERBENA Dodany 2008-04-14 09:35
............................ i.....................
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-04-15 18:48
Znów zagladam tu za wierszem,co porabia nasz bohater
Pewnie snuje się po chacie, pustką wyzierając wszędzie.
Czas powoli mija strasznie gdy się czeka na swą kolej ,
Warto czasem wstrzymać lejce i poczekać co jest dalej.
Nadrzędny - Autor Milutka Dodany 2008-04-19 15:54
No i pusto sie zrobiło coś tu cicho i tak smętnie,
Nikt nie pisze co jest dalej,nikt nie czeka co jest dalej?
To nie prawdą być nie może, ja zaglądam tu codziennie,
Tylko cicho tu tak znowu,tak tu smutno tak tu ciemniej!
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-04-21 14:16
I znów szukam strofek wiersza,lecz i dziś tu cicho dziwnie
Nikt nie pisze ciągu dalej:-od dłuższego czsu smętnie
Czyzby koniec już sie zbliżał? Zważ poeto że już wiosna
Ślubów w maju się nie daje,trzeba będzie czekać czerwca
Nadrzędny Autor amalian Dodany 2008-04-21 22:48
Mówisz,majtki im ktoś schował ?
Toż to dylemat niemały .
Pewnym ruchem Szymon wielki
Przykrył nagość swojej pani .
Swoim ciałem ,przywarł do niej .
Niosąc ją,zaś delikatnie .
Myślał ....


On by na to nie pozwolił
By dowcipniś tak swawolił .
Z ubraniami ich przy saunie .
Tak by mu twarzyczkę złoił .
Żeby najlepszy dentysta ...

Na pomoc ! Na pomoc! Na pomoc !
ZYGMUNCIE POMOCY,bo rym mi uciekł po nocy .
W dzień zaś nie będzie mnie ,
A dziewczynom źle, bo nie piszesz .
Oj ! Nie daj się namawiać nie !!!
Bo bez Ciebie jest tu źle !!!! :-((( .

Już mu żaden stomatolog
Nie 
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-04-22 07:52 Zmieniony 2008-04-22 07:58
Rankiem oczy swe otworzył i pragnienie wielkie poczuł
Gigant kac go z rana morzył, wielkie bóle głowy oczu.
Na podwórzec do studzienki, wnet wyruszył junak z rana
Potem do drzwi swej panienki, chciał zawołać: hej kochana.

Ale nie mógł bo szumiało w głowie wszystko, nawet trawa
Wszystko jazgot tu dawało, to okropna dlań jest sprawa.
Takoż inni tu panowie, kursowali do studzienki
Jazgot mieli w swojej głowie, a z nich śmiały się panienki.

Ale wzięli się do kupy i zadbali o swe zdrowie
Pozbierali swoje łupy po wypitce, co się zowie.
Do roboty się zabrali, na budowie domu młodych
Przy tym pięknie tak śpiewali, dla swej duszy, dla osłody.

Praca w rękach się paliła, z drewna ściany piętra nowe
Każda zdobna w sobie była, pod okapem ma podkowę.
Miał dom taras, szereg okien i podłogę cud sprawioną
I jak spojrzysz na to okiem, pięknie wkoło wygładzoną.

Wtem robota się skończyła, bo dach stanął z wiechą w górze
Widok swój z chmur roztoczyła, i powiewa w swej naturze.
Więc panowie się zabrali, ogrodzenia stworzyć łańcuch
Słupki zgrabne powstawiali, i sztachetki, prawie w tańcu.

Szymon radość swą nie skrywał, do kompanów raźnie woła
Ale chętnie bym popływał, chodźmy wszyscy dookoła.
I ze śpiewem poszli razem, do tej rzeczki co tak koi
I śpiewali raz za razem, każdy śmieje się swawoli.

Wnet kobiecy śpiew zda słychać i radosne śmiechu granie
Każda brudne rzeczy chwyta, by dać w zamian czyste, prane.
Każda ręcznik trzyma w dłoni i na swego pana czeka
Kiedy każdy się wyłoni, wkoło szumi rwąca rzeka.

I ubrali się panowie, każdy dziarsko z damą kroczy
I kapelusz ma na głowie, a w nim klejnot, przeuroczy.
Obie mamy się zebrały, ta od pana i od panny
Błogosławić obie chciały, wkoło stoją tu dziewanny.

Dwa szpalery ustawione, panów z jednej pań po drugiej
Wszystko wkoło umajone, środkiem z kwiatów chodnik długi.
Panna tonie cała w bieli welon z kwiatów ma na głowie
Szymon pięknie w męskiej gali, ukłon składa w pięknej mowie.

Moje szczęście wielka radość i nadzieja tu na życie
To za waszą tutaj sprawą, znam jej wartość należycie.
Podziękować ja tu muszę, w każdym calu ogrom serca
Miłość wielka moją duszę tu wypełnia radość wielka.

Moją miłą wnet poślubię, dlań miłości pełen dzban jest
Losu swego już nie zgubię, dla mnie ona, dla niej jam jest.
Wiec tu stoję by tu wyznać, me uczucie z serca głębi
I zamierzam w tym tu wytrwać, to są słowa z duszy głębi.

Więc rodzice moi zacni, proszę ja was tu o łaskę
Byście chcieli nas uraczyć, Błogosławieństw błysnąć blaskiem.
I wybrankę wziął za rękę i podeszli do kobierca
Ona z pięknym kwiatów pękiem, przy miłości swego serca.

Dwoje młodych na kobiercu, uklęknęli pośród kwiatów
Każde miłość ma w swym sercu, obok szpaler pań, kamratów.
Błogosławieństw słowa płyną z ust obojga tu rodziców
Szymka co z podróży słynął, no i panny złotolicej.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-04-26 13:31
Dwoje młodych na kobiercu bierze szczęście w swoje ręce
Gdy rodzice błogosławią i życzenia wlewają w ich serce.
Miłość wszystkich tak jednoczy mam nadzieję, nie zamroczy
Aby rozum podpowiadał kiedy kłopot w progi wkroczy...
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-04-30 15:05
I wiersz powoli odchodzi tak jak wszystko na świecie
Lecz nie wiem czy być tak powinno może ktoś mi tu rzecze.
Bo dobre miłe serdeczne,odchodzi z uśmiechem na zawsze
Nie wiem czy być tak powinno,bo chciałabym by było wiecznie!
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-05-02 20:34
I ja także odejdę lecz tylko chwilkę... na krótko
Czy po powrocie zastanę strofkę tu jaką malutką?
Czy wiersz naprawdę zaniknie,czy już tu nikt nie zagląda,
Czy wątek zniknie z ekranu, czy tylko przez chwilkę malutką.
Nadrzędny - Autor lidian Dodany 2008-05-02 20:53
Często tutaj przychodzę,
ale zwrotek nie płodzę.
Wy tak pięknie piszecie
i radość mi tym dajecie.
Nie przerywajcie, piszcie,
dzieła tego nie niszczcie.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-05-04 16:12
Całość Tworzy poeta,lecz ostatnio coś zniknął
Mam nadzieję,że dalej treść wiersza popłynie.
Jak pisałam już wcześniej mnie także zabraknie,
Proście więc poetę by wiersz znów popłynął..

Szymon chatę zbudował przy kompanów pomocy
Dostał błogosławieństwo i swą lubę prześliczną,
Lecz co dalej to nie wiem,to dzieło poety
Czy powróci tu znowu, czy strofy popłyną ...
Nadrzędny - Autor amalian Dodany 2008-05-05 22:11
Kurde ! Zyga ! Co tam w wierszu ?
Przeciez w głowie mi nie szumi .
Kaca nie mam,studni nie mam .
Na to jest wytłumaczenie .
Za to wiersza dalszych zwrotek brak .
Pewnie Zyga jeszcze myśli ...
Nad tym, ile dzieci mieli razem .
Czy przyjaciół mieli czasem .
Czy jeździli na wakacje ?
Gdzie i czym i jeszcze z kim ?
Kurde !Zyga ! Dawaj bracie .
Niech już SZymon ubiera gacie i...
CZEKAMY :-))) 
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-05-17 21:57
Ja tu wracam a tu pusto, włos sie jeży uśmiech znika
Co sie dzieje, gdzie poeta,niemożliwe, wiersz zanika?
Zygmunt Zygmunt gdzie Ty jesteś? już wróciłam....,
Co mam czytać gdzie Cię szukać,chwilkę poświęć nam!
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-05-23 19:42
Dlaczego tak się dzieje, że to co dobre znika
Dlaczego tak siedzieje ze znów nam cos umyka.
Czas szybko nam umyka jak bystra w rzece woda
Czas wszystko nam zabiera zostawia nam wspomnienia.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-05-25 11:25
Błogosławieństw czas upłynął i kobierzec przy rodzinie
Szymon z żoną w tłumie zginął wielu gości, co wieś słynie.
I wesela czas się zaczął i kapeli dźwięczne nuty
Goście jadłem się tu raczą, tańczy każdy kto ma buty.

Każdy kto żyw na weselu nie marnuje ani chwili
Tu siedzących jest niewielu, tu po kątach nikt nie kwili.
Deski dźwięczą pod stopami, bo z przytupem pary fruną
Chustki fruną nad głowami, choć zachodzi słońce łuną.

Wina dzbany wciąż się mnożą i pieczenie na półmisach
Każdy patrzy czy dołożą, nową porcję w czystych misach.
Gdzieś kobieta przyśpiewuje, odpowiedzi czeka snadnie
Druga zaraz jej wtóruje liczy na to że ta wpadnie.

Tudzież męski głos zaryczał i do baby coś się odciął
Gdzieś chrapliwy głos zakwiczał, bo zadławił się tu kością.
I śpiewali wszyscy chórem wtórowali sobie społem
Podchmieleni chłopcy murem wciąż śpiewają choć pod stołem.

A nad ranem jak po wojnie, cały plac pokotem leży
Wszystkim dobrze jest upojnie, nawet kucharz w śród talerzy.
Rankiem kobiet cała chmara, w mig sprzątnęły stoły żwawo
Znów do tańca nowa gala, znów swą nóżką w lewo, prawo.

Panów rzędy się wstawiło i do rytmu strzelą z bata
Znów wesoło tutaj było, źle nie może być do kata!
Ale panny nie ma tutaj, Szymon również sprytnie zniknął
Tym się jednak nie zasmucaj, chłop na chłopa okiem łypnął.

I wąsiskiem kręci snadnie i kobiece chwali wdzięki
Znowu jakaś panna wpadnie w wiry tańca z męskiej reki.
Znów spódnice zawirują, znowu gdzieś kapelusz wzleci
Nawet pieski tu wtórują no i śmieją się tu dzieci.

Młodzi zaś w swym nowym domku, w swoim raju tuż pod lasem
Już nie słyszą grania dzwonków, nie ruszają w tan obcasem.
Tu oboje w haftach cali i pachnący Świerzym wiatrem
Coraz głębiej zapuszczali się w meandry marzeń statkiem.

Nowe szczęście ich objęło, nowe poznawali światy
To nieznane dwojga dzieło, wciąż zrywali nowe kwiaty.
Uwielbiali siebie wzajem, odkrywali się na nowo
Już nie grożą im rozstaje, są szczęśliwi, daję słowo.

Wnet do gości dołączyli, podziękowań mnóstwo było
Wszyscy wnet się w odmach skryli i wesele się skończyło.
Od dnia ślubu minął roczek, gospodarzem stał się teraz
Lecz u pani szerszy boczek, on przyglądał jej się nieraz.

Wreszcie w głowie zaświtało, że coś trzeba będzie zrobić
Bo dziać zacznie się nie mało, żona wnet mu będzie rodzić.
I zakopał się w drewutni, dniami go nie było widać
Ona z matką w swojej kuchni, myśli co się może przydać.

Wtem się drzwi doń otworzyły i w drzwiach stanął Szymon dumnie
Obie nań się popatrzyły, on zaś stoi, brodę skubnie.
I na żonę mrugnie okiem, uśmiech chytry wąs mu skrywa
Ręka trzyma się pod bokiem, swej radości nie ukrywa.

Będę Tatą! żacze Szymon. Nie do wiary, jak żem rad jest
Wnet zawita tu ancymon: mam tu dzieło dlań o tam jest.
Obie zanim pośpieszyły do pokoju dziecięcego
Tam kołyski dwie aż były, z drewna całe dębowego.
Nadrzędny Autor x04 Dodany 2008-05-26 16:24 Zmieniony 2008-05-26 16:27
I zdębiała młoda żona i na matkę się spojrzała
Nie wiedziała nawet ona, ile dzieci będzie miała.
Czemu dwie kołyski tutaj, czemu jednej nie zrobiłeś
Ty mnie panie mój zasmucasz, zbyt się dzisiaj pospieszyłeś.

Czy za szybko czas pokaże, ale lepiej, że jest para
Dobry los na liczbę wskaże a o resztę ja się staram.
Jak powiedział tak uczynił i na pokój dłonią wskazał
Jam nic złego nie zawinił, a co złego tom wymazał.

Czas przemijał biegiem swoim, w pokoiku nie ma ciszy
Nic pustego tu nie stoi, w każdej chłopak taki tyci.
Szymon patrzy na budrysów i nie wierzy w to co widzi
W jednej chwili ma urwisów, niemniej z tego się nie wstydzi.

Dom zapełnił się kwileniem, chłopcy rośli zdrowi byli
Czas biegł swoim stałym biegiem, a los ludzki się nie myli.
Gospodarzył Szymon z żoną i rozrosło się im stadko
Miał już barkę wymarzoną, dotąd wszystko idzie gładko.

Ale chłopcom mało było, nie starczało miejsca w domu
Słodkie życie się skończyło, choć nie wadził nikt nikomu.
Ojciec synów twardo trzymał i do pracy przysposobił
Nieraz pasek w pół przeginał, niejednemu pupę obił.

Lecz po latach brak zapału z chłopców dwóch młodzieńców stało
Każdy w wielkim animuszem, miał posturę swą wspaniałą.
I znów Szymon patrzał z boku i wspominał chwile dawne
Nie raz siedział z łezką w oku, widział w myślach strony sławne.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-05-30 07:42 Zmieniony 2008-05-30 07:46
Wieczór nadszedł, czas wieczerzy, Szymon do kolacji siada
No i oczom swym nie wierzy u chłopaków jest biesiada.
Wpada do nich zadziwiony z zapytaniem, co się dzieje?
A tu każdy rozmarzony, łypie okiem i się śmieje.

Ojciec stanął, bacznie patrzy, coś spojrzenia dziwne takie
Coś ja widzę tu teatrzyk odstawiacie, jak dziwaki.
Do pierwszego podszedł snadnie i pociągnął nosem zdrowo
Jak mu zapach wina wpadnie, aż zakręcił mocno głową.

Wnet zrozumiał, że huncwoty do spiżarni się dostali
Widać mało dziś roboty i przy winie buszowali.
Ojciec spojrzał nic nie mówił, wyszedł z izby do swej żony
Tylko fajkę sobie nabił, palił tytoń wymarzony.

Rano kiedy słońce wstało synów swoich wnet pobudził
I choć spać się wciąż im chciało, on już dalej nie marudził.
Sam rozumiał że synowie, to już mężni są kamraci
I podrapał się po głowie, czas w świat wysłać obu braci.

Matka w kuchni łzę ociera, lecz wiedziała, że ma rację
Dwa tobołki sień zawiera i na męża patrzy bacznie.
Szymon braciom wnet wyłożył, że czas w drogę własną ruszyć
Na ich czołach krzyż położył, Błogosławiąc sam się wzruszył.

Ojca serce choć bolało i tęskniło już w tej chwili
Śniadać teraz należało, bo synowie głodni byli.
Po posiłku dał dwa konie, te najlepsze swe rumaki
Wyruszyli wnet na błonie, każdy żalu czuł oznaki.

Na rozstaju dróg stanęli, uścisnęli się nawzajem
Potem znów się uścisnęli i ruszyli drogi skrajem.
Każdy w inną ruszył drogę, by swe szczęście szukać w świecie
Mieli piękną dziś pogodę, co im dobry los przyniesie?
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-06-03 07:32
W prawo Paweł ruszył drogą i przed sobą miał dolinę
Razem jechać wszak nie mogą, może tam blaskiem zasłynie?
Paweł to spec od stolarki, zawsze w drewnie w domu dłubał
Miał swe dłuta, wyrzynarki, coś się zawsze zrobić uda.

I ochoczo konia nagli, do galopu świat zdobywać
Brat pozostał hen w oddali i musi swoja drogą trzymać.
Patrzał za nim ze wzniesienia i łzę przetarł za swym bratem
Lecz sam pełen jest wrażenia, że tez goni za swym światem

Bartosz to jest złota rączka, to co weźmie to naprawi
Nie zatrzyma go gorączka słońca, co swym żarem dławi.
On skierował się w dolinę, lecz w przeciwną stronę świata
Swego konia spiął też krzynę, lecz nie użył swego bata.

Obaj liczą na łut szczęścia, obaj świata są ciekawi
Każdy lejce w dłoni swej ma, jak na razie to ich bawi.
W domu Szymon z żoną sami, wspominają swoje dzieci
Czas spędzony z zabawami, który w życiu szybko leci.

Pierwszy Paweł minął rzekę i na wzgórze się skierował
Potem minął jaru strzechę, echa władca mu wtórował.
Wjechał w wielki las, bór raczej, co ogromne wierze z drzew ma
Stanął, konia rozkulbaczył: przenocuję, bo się ściemnia.

Szybko szałas sobie zrobił, tu gałęzi nie brakuje
Konia na noc przysposobił, nocleg wewnątrz już szykuje.
Ma już spanie i kolację, koń już raźnie rży przy drzewie
Może ojciec miał swą rację, księżyc wielki stał na niebie.

Swój tobołek wziął do środka, kocem przykrył się przed chłodem
Księżycowa noc tak słodka, mocno bije serce młode.
Ranek leśną cisza wstaje, szumem drzew ogłasza życie
Niecodzienne to zwyczaje, każdy żyje tu dość skrycie.

Głowę podniósł nasz chwat dziarsko, ziewnął sobie jak należy
Nagle słyszy trzask gałęzi, ktoś tu w lesie szybko bieży.
I z szałasu szybko wylazł, myśląc, że to jeździec jedzie
A tu wielki niedźwiedź przylazł i powoli doń tu lezie.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-06-03 17:43
I znow cudownie czytać jest dalszą treść
Dalsze przygody Szymka z rodzinką
Popłyną znowu wartko i z nową przygodą
Poeta nasz hymn wznosi na ich cześć
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-06-06 07:44 Zmieniony 2008-06-06 07:50
Niedźwiedź lezie, nosem wącha, łeb unosi w górę mocno
Chłopak słyszy jak ten stąpa, wiec wyskoczył doń ochoczo.
Ten na obie łapy staje, ryczy zęby okazując
I nie straszne mu ruczaje, macha łapą wymachując.

Tylko krzaki go dzieliły od szałasu Pawła w lesie
Więc natężył wszelkie siły, czekał co mu los przyniesie.
Nagle stanął niedźwiedź w miejscu i zaryczał wnet boleśnie
Parę metrów tuż przy wejściu, lecz doń ruszyć jest za wcześnie.

Zwierzę w krzakach wnet zniknęło, lecz wciąż słyszał kotłowanie
I jęczenie się zaczęło, nosa ciężkie tam chrapanie.
Zastanowił się nasz skaut tu, co się dzieje w lasu chaszczach?
Najpierw było tyle gwałtu, potem w chaszczach znikła paszcza.

Wyszedł z wolna chłopak z cienia i podchodzi do gęstwiny
Widok przed nim wciąż się zmienia, a na twarzy strachu miny.
W krzakach niedźwiedź leży bokiem, ciężko dyszy, postękuje
Na chłopaka łypie okiem, łapą lekko wymachuje.

Co ci bratku, czemu leżysz? Atakować ci się nie chce
Najpierw do mnie srogo bieżysz, potem ważysz sobie lekce.
Podszedł blisko i zobaczył, łapa we krwi cała w dole
Wnyki ktoś tu tak zahaczył, gruby drut jest na cokole.

Żal się wielki w sercu zrodził i niedźwiedzia zwolnić trzeba
Ale zębem mu tu groził, a on pójdzie wnet do nieba.
Zbliżył doń się bardzo wolno, dobrym słowem głaszcze zwierza
Ten obrócił się powolnie, Paweł zwolnić go zamierzał.

Łapa w pętli jest zamknięta, drut poranił ją boleśnie
Chwycił drut i wciąż zamierzał, zluźnić pętlę, jak najwcześniej.
Łeb się podniósł, nań popatrzył, w oczach zwierza zrozumienie
Pętlę zwolna weń odhaczył, odciął drut i los odmienił.

Zwierzę łapę podkuliło, wylizało ją jęzorem
Ale jatki tu nie było, zwierz nie poszedł swoim torem.
Odszedł z wolna od chłopaka, ten rozluźnił nerwy swoje
To historia była taka, takie było chłopca boje.

Zjadł cokolwiek, zwinął koce i na konia przy kulbaczył
Leśnie chce opuścić noce, nogę w strzemię już zahaczył,
Już miał wskoczyć na grzbiet koński, gdy posłyszał trzask sitowia
Z tyłu słyszał trzask gałązki, znowu w krzakach ktoś się chowa.

Lecz nie sprawdza chwat nasz wcale, co tam siedzi i co tam jest
Ruszył truchtem ot ospale, galop w głowie miał już w planie.
Światłem lasu skraj obwieścił, że gęstwiny koniec nadszedł
I promieniem twarz mu pieści słońce i po głowie głaszcze.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-10 20:44
Czytam, patrzę, podziwiam i znów od nowa zagladam
Ciągle powracam w te strony i znów czytam,
Czytam zachłannie te strofy,podziwiam poetę za myśl
I marzę,marzę już dziś,by końca nie było, poeto myśl!!!
Nadrzędny Autor Olenka Dodany 2008-06-10 20:47
A nasza Ella ma zawsze rację
i zawsze zna sytuację,
kiedy to my się śmiejemy,
bo przecież my nie dojrzejemy.
Nadrzędny Autor x04 Dodany 2008-06-11 07:25 Zmieniony 2008-06-11 07:29
I wyruszył przez polanę, przez ocean traw zielonych
lecz zobaczył z tyłu plamę, która sunie prosto do nich.
Stanął z konia zszedł powoli i przygląda się z uwagą
A tu niedźwiedź się gramoli, mimo że on stoi z lagą.

Chciał by uciec lecz nie może, coś go trzyma na polanie
Niedźwiedź trawę pyskiem orze i za chwilę przed nim stanie.
No to stała się godzina! Tak pomyślał nasz chwat w trawie
I sromotna przyszła mina a ten sunie po murawie.

Zwierzę już stanęło przed nim, jeszcze kroków miało parę
Chłopak stoi i wciąż blednie, Boga tutaj w myśli chwali.
Zamknął oczy nasz zuch nagle, bo przestrachu zenit sięgnął
Poczuł kamień w swoim gardle, no i w tej że chwili zdębiał.

Niedźwiedź usiadł obok Pawła, a ten czekał na śmierć swoją
Nogę Pawła łapa wsparła, ktoś  go szturchał swoją głową.
Oczy z wolna swe otworzył i miał wrzasnąć z całej siły
A ten pysk pod rękę włożył, chciał by ręce go tuliły.

Chłopak widział zwierza obok, wielką górę sierści tutaj
A ten ciągle szturchał głową, oczy miał jak wielki smutas.
Paweł dłonią mierzy przestrzeń, nie wie co ma teraz czynić
Dłoń opadła w sierści głębię, przecież niczym nie zawinił.

Usiadł Paweł, niedźwiedź za nim, oparł się o pień leżący
Zwierzak wcale go nie gani, tylko jęzor wciąż liżący.
Łasił się doń jak pies jakiś i przygniata cielskiem stale
Masz! Przyjaciel mu się trafił no i poczuł się wspaniale.

I zrozumiał młody chwat nasz, że za pomoc przyjaźń zyskał
No i Boże teraz dwóch masz, niedźwiedź zębem białym błyska.
Trzeba ruszać w drogę dalszą, Paweł Gawłem nazwał druha
Potem lekko sobie kaszlnął, ten zaś głos wydobył z brzucha.

No i poszli w dalszą drogę, Paweł z Gawłem cud pod słońcem
Ja ich śledzić tu nie mogę, co się dzieje z drugim chłopcem?
Gdzie wędruje tamten traper? Jaką wybrał stronę losu?
Zająć trzeba się tym chwatem i dopuścić go do głosu.

Bartosz inną wybrał stronę, choć w dolinę ruszył także
Przebył dzikie leśnie błonie z losem poszedł na zaparte.
Leśniczówkę znalazł pustą nad potokiem z gór płynącym
Wszedł do środka okiem musnął, w kącie wielki pies chrapiący.

Spało sobie psisko snadnie, ale czemu nie ma pana?
Że zmęczony był dokładnie Bartosz usiadł na posłaniu.
Nie minęła chwila długa i już chrapał nasz turysta
I melodia obu w chrapach unosiła się z urwiska.
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2008-06-12 07:26 Zmieniony 2008-06-12 07:30
Głód go zmorzył spać się nie da w brzuchu burczy nie na żarty
Coś na ruszt tu wrzucić trzeba, a tu patrzy pysk roztwarty.
Chce się podnieść, lecz nie może, wielkie psisko łapą trzyma
Nikt mu tutaj nie pomoże, Bartosz wije się wygina.

Psisko patrzy w oczy jego, pomrukuje, warczy z lekka
Jakby mówił: Hej kolego, nawet nie wiesz co cię czeka!
Ten za uchem go podrapał, kudłacz łbem pokręcił z lekka
Bartosz szybko tu załapał, że kompana ma, nie człeka.

Wstał i sprawdził chatę całą, lecz nikogo tu nie było
W dachu dziurę ma niemałą, życia tutaj już nie było.
Wyruszyli więc przed siebie, chłopak myślał jak psa nazwać
A że było im jak w niebie, więc go krótko nazwał Gazda.

A że Gazda był turystą, nawet więcej, był włóczęgą
Każdy z nich miał drogę czystą, chodził własną, nie ta jedną.
Droga zboczem się ciągnęła, Bartosz musiał tu uważać
Wtem się noga osunęła, no i nagle zaczął spadać.

Tuż na zboczu dzikie drzewo, wyrastało, konar sterczał
Młody chłopak chwycił w biegu, konar silnie tu zaskwierczał.
Lecz utrzymał był Bartosza, no i wdrapał się na niego
No i rzutem jak do kosza piłką, siedzisz tu kolego.

Do drożyny był kawałek, lecz się zaprzeć nie ma na czym
Tu był bardzo stromy spadek, tu by trzeba czymś zahaczyć.
Zdjął więc surdut i okrzykiem, wołał Gazdę, był na górze
Ten zaszczekał swym językiem, no i gadka była w chórze.

Surdut trzymał z jednej strony a tę drugą rzucił w górę
Pies pochwycił go zębami, chciał posłużyć się jak sznurem.
Gazda ciągnie, łapy zaparł, Bartosz wspina się po zboczu
Pies w tej chwili się podrapał, obsunęli się po społu.

Lecz pies zaparł się po wtóre i Bartosza wciągać zaczął
Lecz ten zoczył w szmacie dziurę, co wyłania się z mozołu.
Wrzasnął Bartosz, Gazda szybciej, mokra plama ze mnie będzie
Tu następna nitka pryśnie, szwy już trzeszczą teraz wszędzie.

Ale złapał już się brzegu, ale nogi z tyłu wiszą
Gazda chwycił za koszule i rozerwał, strzępy wiszą.
Na wpół wisi Bartosz zboczem i śmiać zaczął się dość dziwnie
Widok z nas tu przeuroczy, ale wisi i nie drygnie.

Nogę próbą chce zarzucić tuż na kamień by się wciągnąć
Tam u góry pies coś ucichł, on gdzieś poszedł ot na wolność.
Jakoś wdrapał się na zbocze, ledwie żywy cały w strzępach
A ty Gazda psie urocze, rozdziawiona jego gęba.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-12 14:20
Pisz więc dalej ciąg tu dalszy,co się dzisiaj z Pawłem dzieje
Który wraz z potężnym misiem też wędruje po przyjaźni.
Bartosz ze swych przygód strasznych już znów śmieje się radośnie
Czy i Paweł ma tak strasznie czy też z przygód swych żartuje.
Nadrzędny - Autor Ella Dodany 2008-06-15 16:26
Dziś zajrzałam tutaj znowu,o laboga co się stało,gdzie poeta?
Strofek nam tu nie przybywa, a wiersz znikna strony z pierwszej.
Czy to koniec przygód wielkich,czy nie dowiem się nic więcej,
Czy też Bartosz ze swym misiem miodek z ula też podbiera ?
Nadrzędny - Autor amalian Dodany 2008-06-15 16:48
Bartosz poszedł do garażu ,bo tam jego konik stoi
A że garaż jest oziębły , to go wielce serce boli
Że Caritsas mimo woli ,pragnie by ten jego konik .
Padł a z nim marzenia . By ten konik doczekał ocieplenia .
NIE klimatu ,ale ścian !!!@!@! ... 
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-06-16 09:40
Dalszy ciag się tworzy, spokojnie:) poeta działa.
Dzieki za pamięć.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-06-16 10:40 Zmieniony 2008-06-16 10:46
Bartosz ledwie żyje leżąc, a ten patrzy nań ślepiami
Łeb przekręca wciąż nie wierząc i przebiera wciąż łapami.
- Taki z ciebie jest przyjaciel, taki kumpel ci psia jucha?
Ten ogonem wciąż zamiata i przyczołgał się do druha.

Spojrzał na się nasz turysta i ubawił się sam z siebie
Nie da rady zagrać w wista, wcale nie czuł się jak w niebie.
Pies polizał go po czole i gotowy był do drogi
- Taką drogę ja chromolę, popatrz tylko na me nogi.

Strzępy wiszą wszędzie marne i koszule też porwałeś
Ręce nogi mam zbyt czarne, ty czystościa tu zagrałeś.
Gazda łeb przekręcił znowu i na pana sobie patrzy
I zakręcił się w kołowrót, miękką ściółką się uraczył.

No i masz tu przyjaciela, ja tu ledwie ducha trzymam
A ten łeb o ziemię wspiera, taka z niego chętna psina.
Gdy odpoczął wstał powoli i wyruszył w dalszą drogę
Gazda za nim się gramoli, wciąż podnosząc ciężką głowę.

I nad rzeczkę wnet przybyli, brzeg był niski, czysta woda
Bartosz do niej się tu chyli, zbytnia chyba to ochłoda.
Ale Gazda z tyłu patrzy i powoli się doń skrada
Jednym skokiem go uraczył, ten jak kamień w wodę wpada.

Psisko widać zrozumiało, że nie ujdzie to mu płazem
I pod krzaki susa dało, łypiąc okiem raz za razem.
Bartosz w wodzie łapie oddech, bo nie wiedział kto go wepchnął
Mokrusieńki, srogim okiem, winowajcę szuka w ciemno.

Ale zoczył psa pod krzakiem i wybadał winowajcę
Więc podpłynął sobie rakiem i swym głosem grał, jak w bajce.
I zawołał swego druha po imieniu jak się patrzy
Głos doleciał doń do ucha, no i zaczął się teatrzyk.

Wolno sunie Gazda, wącha i nad brzegiem łeb wysunął
Bartosz z dołu nań spogląda, za sierść chwycił z brzegu zsunął.
Pies zapiera się łapami, uszy sterczą, łbem wciąż kręci
Bartosz wciąga wnet łapciucha i wciąż wodą psiaka nęci.
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-06-21 10:38 Zmieniony 2008-06-21 10:42
Tak kąpielą się skończyła ich wyprawa tam na zboczach
Woda obu wnet umyła, choć rozterka wielka w oczach.
Gazda kumpla umył wszak że i radości chwila była
Lecz sam w wodzie był a jak że i tak radość się skończyła.

Obaj z wody wyszli szybko i na trawie osuszyli
Z koca płachtę ubrał gibko, w dalszą drogę wyruszyli.
Idąc drogą fura jedzie, Bartosz macha doń z daleka
Gazda za nim chód swój wiedzie i wesoło doń wciąż szczeka.

Fura tam się zatrzymała i obydwaj wsiedli na nią
I wygoda wnet nastała, właściciele ich nie ganią.
Czyż tam u was jest pokoik, dla mnie i dla mego druha
Noc pod drzewem nie przystoi spędzać, choć nie zawierucha.

Zgoda była nocleg mieli, lecz odrobić trzeba za to
Do pomocy więc go wzięli, znał tę pracę, było warto.
Dostał jadło i odziewek, Gazda pełną michę skwarek
Podziękował za to śpiewem, pies też zawył za nim w parę.

Paweł doszedł do miasteczka i strudzony był nie mało
W trzosie pusta jego teczka, jadła wcale już nie stało.
Trzeba zdobyć, coś do brzucha no i Gaweł też już zgłodniał
Trzeba zadbać tu o druha Paweł o nim nie zapomniał.

Zanim weszli w miasta progi, krzyki jakieś usłyszeli
Bo przed nimi nurt jest srogi i dziewczyna jest w kipieli.
Trzyma się konaru ledwie, nurt ją szarpie tu okropnie
Paweł stąpa brzegiem pewnie, ale myśli tu roztropnie.

I pochwycił dziewczę w locie, gdy ta konar już puściła
I przytulił, jak to kocię, ta do niego się tuliła.
Dzięki piękne ci za pomoc, za to żeś mnie tutaj zbawił
Zaprowadzę cię do domu, tam cię wszyscy będą sławić.

Nie chce sławy ja dziewczyno, chciałbym tylko jadła krzynkę
Nagle kumpel się zawinął i przestraszył wnet dziewczynkę.
Ta krzyknęła w niebogłosy, lecz on ujął ją w swe dłonie
Ten odgarnął z czoła włosy, to jest Gazda, dobry goniec.

To przyjaciel mój w podróży, on ci krzywdy nie da zrobić
On zagłady tu nie wróży, chuliganów może pobić.
Dziewczę dłoń swą doń wyciąga, ten jęzorem szast zamiata
Potem ją w sierść swą przyciąga i łapami wnet oplata.

Paweł śmieje się szeroko, Gazda kładzie się i mruczy
Zręcznie tupie sobie nogą, chociaż w brzuchu mocno huczy.
Wsadził na grzbiet dziewczę Gaździe, ta za sierść niedźwiedzia trzyma
I ruszyli w drogę raźnie, grzbiet niedźwiedzia się wygina.
Nadrzędny - Autor x04 Dodany 2008-06-25 07:26 Zmieniony 2008-06-25 07:30
Hen pod wzgórzem wioska była ścieżka kręta wiodła do niej
Chata mała się tam kryła, która góry ma pod bokiem.
Dziewczę zręcznie z grzbietu zsiada i do izby wbiega szybko
Słyszy Paweł, że coś gada, jakaś twarz jest tuż za szybką.

Wnet rodziny liczna grupa wyszła by powitać gości
On wyglądał tak, jak trupa komediantów, która będzie rzucać kości.
Podziękowań wiele było, za uratowanie życia
Nawet cieszył się Gawryło, mruczał sobie już bez skrycia.

Niedźwiedź figle zaczął czynić, psoty dziwne i zabawne
Nikt za wygląd go nie winił, jego ruchy są niezgrabne.
Wiele śmiechu z tego było, ubawili się ludziska
Aż coś w głowie zaiskrzyło, Paweł się za kieszeń ściska.

Toż na harcach moc pieniędzy, można wszem zarobić wiele
Tu nie trzeba dać się nędzy, pracy tutaj jest niewiele.
Więc na środek wioski wyszedł i oznajmił trupę swoją
Każdy wieśniak chciał to słyszeć i niedźwiedzia się nie boją.

A Gawryło, jak Gawryło, swoje figle zaczął wzmagać
To otwierał śmiesznie ryło, to łapami zaczął machać.
To się toczyć zaczął śmiesznie po murawie tak, jak beczka
To na łapach stawał śmiesznie, rozbawiła wszech wycieczka.

Ludzie świetnie się bawili a dzieciaki aż klaskały
Swej zapłaty tu nie kryli i co mogli to dawali.
Paweł pięknie podziękował i do chaty wnet powrócił
Tam swój bagaż był przechował i wesoło sobie nucił.

Obaj najedzeni byli, obaj strawę własną mięli
I radości swej nie kryli, obaj w sianie wnet usnęli.
Rankiem obaj wstali z wolna i przed chatę z siana wyszli
Woń rozlewa się tu polna i mieszkańcy doń tu przyszli.

Wiele darów dostał Paweł, nawet Gazda derkę dostał
Tu załatwił swoją sprawę, dalszej drodze trzeba sprostać.
I pożegnał wszech podróżnik i uściskał, podziękował
Stali tam weseli, cisi, a on z dala do nich wołał.
Nadrzędny - Autor amalian Dodany 2008-06-25 10:26
Wpleść swe trzy grosze od czasu do czasu
W wiersza giganta strofy jest trudno
Akcja w nim rozwija sie szybko acz równo
Wszystko to zasługa Zygi ;-) i agenta 04 ;-)
Wątków ci tam w mnogości i bohaterów wielu .
Zapraszają nas wszystkich byśmy podziwiali .
Czasami parę wierszy do Giganta dopisali
Nie tracąc wątku ...
co to chcialem pedzieć a nic nie dać... ;-)
Pozdrawiam autorów wiersza Giganta :-) .
Nadrzędny Autor Zygmunt Dodany 2008-06-25 10:37
Miło mi wielce, że przyjemność sprawia, czytanie giganta każdego rozbawia
Fakt niesie się przygód wieść nowa co chwila, staram się pomału by wciąż nowa była.
Nadrzędny Autor Ella Dodany 2008-06-25 14:59
I ja tu zaglądam i czytam i tęsknię,do dalszych przygód braci.
W skrytości ducha też wierzę,że końca nie będzie zbyt szybko.
Nadrzędny Autor WaldusNieKiepski Dodany 2013-10-25 00:14
Ani Pawła ni Szymona nie widać z bliska ni  z daleka ,
Pewnie już na nich nikt z wypiekami na twarzy nie czeka?
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / Wiersz gigant (Strona 5) (126984 - wyświetleń)
1 2 3 4 5 Poprzednia strona Następna strona  

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill