I owszem, jestem niepełnosprawna. Nie wiem tylko, czy warto się licytować na niepełnosprawności - każde z nas ma swoją historię. Owszem, nie chciałabym być w Twojej skórze, ale kto wie, czy kiedyś nie będę. Już raz się zdarzyło, ale szybko podziękowałam, ogarnęłam się i na razie się udaje.
Ale - akurat z natury swojej głównie - pewnie i wtedy będę sobie radziła nieco inaczej. Nie o to chodzi. Jesteśmy różni. Ale proponuję nie pielęgnować wzorca "niepełnosprawny=skupiony wyłącznie na swoim nieszczęściu i skazany na ZUS". To donikąd nie prowadzi.
Ja rozumiem, że są osoby, dla których jedynym źródłem dochodu musi być renta, ale dobrze jest się czasami zastanowić "czy to aby jestem już ja"...
Rób swoje. Odwołuj się, jeśli trzeba. Ale pozwól sobie, poza tym, na ŻYCIE. Czy ono polega wyłącznie na troszczeniu się o ZUS...? Wątpię:)