Ale problem jest bardziej skomplikowany niż "przekonywanie".
Załóżmy, że część z tych ludzi sama jest palaczami, a część ma z tego zyski (inwestorzy, producenci). Oni zawsze, logicznie będą za legalnością papierosów. Kogoś, kto jest (a) uzależniony od substancji psychoaktywnej (b) zbudował sobie na tym interes, zwykle będzie chciał, żeby produkt który spożywa/na którym zarabia był legalny.
I przeciwnie, ci ludzie którzy chcą delegalizacji/ograniczenia palenia zachowują się, zgodnie ze swoimi zasadami, logicznie, lobbując różne pomysły "odstraszające" (mniej lub bardziej skuteczne).
Ludzie, którym palenie wisi, a zajmują się opodatkowaniem po prostu najchętniej opodatkują wszystko. Wsio im równo, czy to będą tabliczki czekolady, bilety na mecze piłkarskie, letnie sukienki czy papierosy
Żadna z tych grup nie musi być "hipokrytami", żeby polityka była niespójna - każdy ciągnie w swoją stronę i tyle. Hipokrytą jest włącznie człowiek, który jedno mówi, a drugie robi (świadomie i celowo). Nie ktoś, kto ma spójne poglądy (jakie by one nie były).
[I właśnie dlatego, że np. z trzech grup zupełnie spójnych poglądów może wyjść - i często wychodzi - niespólna polityka, staram się nie utożsamiać "urzędników" z "Państwem". Grupy, zbiorowości itd. nie działają tak samo, jak pojedynczy ludzie.]