> szereg przepisów o pomocy, zarówno medycznej jak i psychologicznej czy materialnej. Wiem, że to brzmi jak bajka, ale jest możliwe.
Wiele rzeczy jest teoretycznie możliwych. Pytanie, czy są praktycznie wykonalne. Ne jestem pewna, jaką pomoc dałoby się uchwalić "wraz z" zakazem aborcji np. dzisiaj, ani czy ludzie, którzy chcą ten zakaz uchwalić, chcą także uchwalić takie ustawy.
Jest też droga "bezpaństwowa", w której w taką pomoc angażują się naprawdę mocno ludzie wierzący, że aborcja jest złem (a więc m.in. chrześcijanie różnych wyznań) i na gruncie tej pomocy mogą właśnie powiedzieć: my się dzieckiem zajmiemy, jeśli Pani urodzi, a jeśli to konieczne, obejmiemy Panią terapią i opieką psychologiczną.
Czuję się w obowiązku wybierać posłów, którzy deklarują, że nie są za rozszerzeniem prawa do aborcji i że poparli by rozsądne ustawy które ją ograniczają dalej (lub nawet prowadzą do jej delegalizacji) - żyjemy w demokracji, czyli teoretycznie w ustroju, w którym decyzje są wynikiem poglądów obywateli, więc i ja muszę deklarować swój pogląd, a mam taki, że aborcja jest moralnym złem. Ale myślę, też, że BARDZO ważne jest nie tyle np. kłócenie się ze zwolennikami aborcji, że powinna być nielegalna, co udowadnianie życiem, że naprawdę interesuje mnie (nas) godność tych ludzi, a nie tylko to, że się jakoś urodzą.
Podobnie, najlepszą znaną mi odpowiedzią na dyskusje o eutanazji jest ruch hospicyjny. Spór na poziomie "Ja mówię, że eutanazja powinna być legalna! A ja mówię, że nie!" jest mniej skuteczny.
> ale wiem też, że nie poddały by się aborcji gdyby mogły cofnąć czas.
I to jest ich świadectwo życia. Ale nie moje, czy Twoje (o ile wiem, nie masz takiego dziecka, które będzie zależne do końca życia). Oni mają stuprocentowe prawo mówić: "powiedz mnie i mojemu dziecku w twarz, że namawiasz do zabijania takich, jak oni - ze to jest Twoim zdaniem rozwiązanie".