W zasadzie to niczego nie dowiedziałam się
. Ale mam doświadczenia z ubiegłego roku. Składając PIT, pan stwierdził, że za poprzedni rok powinnam dostać zwrot. Był miły i sam prawie wypełnił za mnie zeznanie. Dodatkowo podyktował stosowne pismo do Wyższej instancji tj. P. Naczelnika (jakbył była niepiśmienna). Napisałam jak podyktował, kropka w kropkę, podpisałam, zostawiłam z błogim przeświadczeniem super "obsługi". Na drugi dzień tel. .. "O co pani chodzi w tym piśmie - pyta lodowatym tonem urzędniczka - sama nie wiem odpowiadam, tak mi kazał wasz człowiek - no i zaczęło się: przynieś taki kwit i jeszcze taki.. i dwa inne. Wkurzyłam sie na maxa, bo chodziło o dwieścieparę zł, powiedziałam babie, że już niczego nie chcę, żeby wyrzuciła to pismo do kosza i dała mi świety spokoj . Otóż do kosza wrzucić nie może, mam przynieść kwity.
))