Oczywiście banki mają zarabiać, ale nie powinny oszukiwać. Kurs kursem i trudno to negować. Trzeba być idiotą aby tego nie rozumieć. Inna sprawa to stosowanie liboru. Takie pojęcie i takie klauzule wprowadzały do umów własnie banki. Teraz okazuje się, że gdy na świecie jest libor ujemny to nasze banki uderzają w płacz, że nic nie zarobią. Jest to oczywistą bzdurą bo te same banki pożyczają pieniądze na granicą min. wg. stawek ujemnych. Zarobkiem banku zgodnie z umowami powinna być jedynie prowizja a nie kombinacje na liborze. Zapisy o tym wskaźniku wprowadzili do umów najwięksi fachowcy sektora bankowego, teraz na klientach wymusza się zmiany umów. Jeśli klienta zgodnie z umową obowiązuje kurs franka to bank powinien stosować narzucone przez siebie sposoby wyliczania oprocentowania nie tylko wtedy gdy to jest dla banku korzystne. Jeśli banki uważają, że swoje umowy zawierali dzięki niekompetencji swoich zarządów to oczekuję masowych zawiadomień o przestępstwie kierowanych do prokuratury na wszystkich członków zarządów banków odpowiedzialnych za to, że libor był ustalany wadliwie.
Drugim tematem jest tzw. spred tj różnica kursowa pomiędzy zakupem a sprzedażą waluty. Jest tzw. marża kantorowa i taka marża jest oczywista i powinna być. Okazuje się jednak, że nasze baki faktycznie, jak wynika z ostatnich relacji, nie pożyczały waluty w Szwajcarii tylko na rynku polskim korzystając min. z lokat międzybankowych. Jeśli tak faktycznie było to proszę mi powiedzieć z jakiego powodu i za jaką czynność pobierano marżę kantorową. Przeliczano faktycznie złotówki na złotówki. W taki wypadku jest to świadczenie ewidentnie nienależne. W przypadku gdy banki nie korzystały z kredytów frankowych w zagranicznych bankach udzielając kredytów denominowanych w walucie klientom, to powinny zwrócić wszystkie naliczone różnice kursowe. Dla ciekawości przy zawieraniu umów kredytowych tłumaczono klientom, że spred jest kosztem pozyskiwania waluty obcej.
Dochodzimy w tym miejscu do odpowiedzialności Państwa. Banki działają na podstawie i w ramach licencji bankowych udzielanych przez Państwo. Państwo do nadzoru nad bankami dysponuje całą rozwinięta siecią administracyjną kosztującą krocie. Przywołane wyżej przykłady stosowano więc za wiedzą i akceptacją Państwa, któremu zależało na jak największej ilości pieniądza na rynku pobudzającego tworzenie pkb i wzrost płaconych podatków. Osobiście nie widzę najmniejszego powodu aby za błędy i oszustwa banków dokonywane za wiedzą i zgodą aparatu państwowego jedyne konsekwencje ponosili kredytobiorcy. Banki powinny zwrócić nienależnie pobrane pieniądze i stosować się do zawartych zasad naliczania oprocentowania. Jeśli Państwo chce utrzymać funkcjonowanie banków i gigantyczne pensje ich prezesów, którzy nie potrafią w sposób prawidłowy prowadzić interesu to nie jest problem kredytobiorców.
Przez całe lata uczestnicząc w wyborach lub nie biorąc w nich udziału dopuszczamy aby działał aparat państwowy, który nie wypełnia swoich funkcji w tym wypadku funkcji nadzoru nad bankami. Problem nadzoru nad sektorem bankowym jest jedynie jednym z elementów, podobnie jest z innymi dziedzinami życia takimi jak : ochrona zdrowia, szkolnictwo, itp.