I skończyło się, uleciało w nicość....
Osoba, która kochałam nad życie-odeszła, Mama, Mamusia, Mateńka- zostawiła po sobie żal i głęboką pustkę, którą nic nie zapełni, odeszła do innego, podobno lepszego świata, nikt nie wie, jak tam jest. Ale jestem dziwnie spokojna, tak jak Ona,gdy odchodziła, bo zapewne spotkała Tam Tatę, więc są po wielu latach wreszcie razem. I to jedyne, co mnie cieszy.
Ale jak żyć bez Niej, jak mam budzić się z myślą o Niej i nie widzieć i nie słyszeć???. Żal, który kumulował się gdzieś od miesięcy nie może znaleźć ujścia.
Co dalej?