To są wspomnienia, żeby nie było! Po nocach nieraz mi się śni: polna , piaszczysta dróżka. Z obu stron pola, czymś obsiane. Tak się szło ok. 10-15 min. Wzgórze z którego widać pełne morze. Potem w dół, wylewy z rzęsą i dalej aż do dzikiej plaży. Wysokie zbocza, podmyte przez fale. Tam się nauczyłam się pływać: idziesz w wodę spoko i nagle wpadasz w głębię. Tak się wystraszyłam, że machałam rękoma i nogami, że zrobiłam odwrót i dopłynęłam do brzegu. Tam widziałam pierwszego topielca- "chłopak przyjechał się utopić". Czemu? Ano 2 kolegów wracało z wojska i jeden przyjechał do drugiego nad morze. Mieszkańcy wiedzieli co znaczy "dzika plaża" on nie. Tam o zachodzie słońca przylatywały dzikie łabędzie - trochę straszne, bo w locie ogromny ptak. Serdeczni ludzie " z za Buga" o ciemnej karnacji. Jak byłam mniejsza - podstawówka - czekałam na żniwa rzepaku. Jakoś pola były oświetlone, poza tym ciemno, a my w tych kopcach, przerobionym rzepaku, nurkowaliśmy, zabawy, krzyk. Na drugi dzień wszyscy byli pokaleczeni-rzepak jest ostry. Tam pierwsze miłostki itp. To moje najpiękniejsze, beztroskie wspomnienia.