A co tam - wystawię się.
Wcale niekoniecznie "prościej" być miłym. Bywają przecież w życiu takie momenty, że wszystko się chrzani, psuje i rozwala. Wtedy czasem bywa tak, że ktoś nie ma siły być miły i eksploduje. Często nawet może eksplodować nie wobec tych osób, które nie są odpowiedzialne za nieszczęście ale były pod ręką.
Zgodziłabym się że zwykle
lepiej jest zachowywać się z szacunkiem (co jednak nie zawsze oznacza bycie "miłym", w tradycyjnym sensie). Ale
łatwiej niekoniecznie. Zależy pewnie od charakteru i sytuacji.
Niekoniecznie jest też prawdą, że "na to forum wchodzimy jak do miłych znajomych" Jest pewnie prawą, że
Ty tak do tego podchodzisz, Klaryso. Ale ja na przykład... nie. Nie próbuję być nieuprzejma czy prowokacyjna, ale na forum głównie staram się udzielać i otrzymywać informacje. Nie traktuję użytkowników jak "miłych znajomych", bo uważam, że się z zasady nie znamy.
Dlatego też, paradoksalnie, łatwo mi zrozumieć, że wcale niekoniecznie jestem i będę traktowana jak "znajoma". Bo JESTEM obca. Nie wiem o wielu użytkownikach niemal nic (a już na pewno nie, jaki mają dziś dzień i czy w związku z tym nie chcą np. wykrzyczeć swojej frustracji i bólu, wobec kogokolwiek popadnie). Mogę ich też, zupełnie uczciwie, bardzo porządnie wkurzać choćby samym sposobem bycia (i pisania). A dla ludzi którzy Cię wkurzają, czasem trudno być miłym.
Rozumiem, że mogą być np. ludzie, którzy na forum chcą się wykrzyczeć (albo nie chcą, ale tak im jakoś wychodzi, bo wszystko w ich życiu trafił szlag). Tacy, którzy chcą prowadzić jakąś tam agitację społeczno-polityczną (i jak ktoś się z nimi nie zgadza, to się nakręcają). A nawet tacy (jest to stały element różnych for internetowych przecież), którzy po prostu chcą prowokować i porobić dym. Ba, byli nawet - moim zdaniem - użytkownicy, którzy tak właśnie się zachowywali, ale byli lubiani przez część bywalców forum i krytyka pod ich adresem czy (tym bardziej) sankcje dyscyplinarne były niemile widziane. Ot - jak zwykle - kwestia tego kto komu podejdzie. Mnie zachowanie X mogło mierzić straszliwie, ale ktoś inny się z X kumplował i uważał, że to wszystko w normie i w porządku.
Poza tym, każdy z nas ma inny styl bycia. Gdybyśmy byli "w realu", pewnie już dawno potworzyłyby się grupy zgodne z temperamentem, doświadczeniem życiowym, wiekiem. A tak... pitrasimy się wszyscy w jednym kotle. A jak zawsze w życiu, nie wszyscy do siebie pasujemy.
No i jeszcze... w Internecie widać tylko pismo. W gruncie rzeczy bardzo łatwo doprowadzić do eskalacji konfliktu (ty o mnie źle, więc ja o tobie też, więc ty o mnie dwa razy bardziej, więc...). A tych kłótni, które nie wybuchły (bo ktoś postanowił odejść od komputera albo jak najłagodniej zinterpretować czyjąś odpowiedź, ktoś inny postanowił nie brać do siebie czegoś, co go zabolało, itd.) NIE widać. Tego, że jakaś kłótnia mogła być pięć razy gorsza, ale ludzie się hamowali, też nie. Widać tylko, że się pokłócili.