Powiem tak. Kiedyś próbowałam zawrzeć pakt o nieagresji i omijaniu się z kobietą A. i się nie udało. Tyle bzdur, co napisała na mój temat, rzadko kto o kim tu pisał. Lata obsesyjnie za mną po wszystkich wątkach. I tylko dla mnie dobrze, że umiem nad takimi złośnicami przechodzić do porządku dziennego. Dziś przyznaję, pojechałam po niej też równo, bo mnie to dziś bawiło taka wymiana ciosów. Obserwowałam po prostu, co może wymyślić jeszcze osoba, która mnie nie zna, a która mi wypisuje epitety, proponuje, że czas umierać (!), bo napisałam, że mam 150 lat. Ten kurzy móżdżek? przyjął to jako fakt widocznie.
Byłam już tu wg niej kilkoma nickami i dobrze, że tymi co mądrzejszymi, bo jakby mi napisała, że jestem nią
to bym się załamała:)
Jak więc próbować rozmawiać, gdy wchodzi i ocenia, używa mocnych słów jak pewników?
Przecież to ewidentne bzdury i chore wymysły jakiejś furiatki.
Weszłam tu jako w-zetka i tak tylko piszę.
Mam pewne obawy, czy ta jej gebelsowska metoda nie przynosi jakichś efektów u czytelników, bo to metoda w historii sprawdzona choć podła.
Valkiria....
Zaczęłaś dziś pisać na poważnie i z troską o forum, więc poważnie odpowiadam.Jednak, dopóki faktycznie
administracja nie zadba o atmosferę i nie wykluczy ludzi z obsesjami, na niedługo się to zda.
Można się ostro sprzeczać, ale w sprawie, a nie wygadywać bzdur personalnie. A tak niektórzy, nie tylko k.A., robią. Ignorowanie nie pomaga, administracja milczy, no to mamy, co mamy.
Przyjaźnie są możliwe, ale przy braku zaufania się nie pojawią. Bo kto zaręczy komu, że jest tym nickiem, a nie innym? Albo za chwilę nie wyjedzie z czymś na forum, a mówionym w zaufaniu, na privie???
Może warto o tym pogadać w ramach budowania ogólnej przyjaźni, a może trzeba poczekać, aż znowu kobieta A. wejdzie i zruga ten post. Nieuniknione zapewne, ale próbuję...
Tak nawiasem na (innym, dalekim, dalekim) forum poznałam mojego obecnego Przyjaciela i jak na razie przyjaźń trwa przez lata...więc można.