Do w-zetka.
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam, ale wszystko ma swój czas.
> "Prościej mówiąc, nie reaguję emocjonalnie na wiele wydarzeń. To co dzieje się wokół Mnie odbieram jako źródła energii, fale energii.
>Dlaczego nie nazwiesz tego po prostu bodźcami, które Ty i każdy człowiek odbiera >zmysłami?
Użyłem celowo określenia „energia”, gdyż z wielu źródeł tematycznych wiem, iż wszystko jest energią. Usilnie pracuję nad osiągnięciem umiejętności rozróżniania energii. Bodźcami bym tego nie nazwał. Myślę, iż bodźce nie dają rzeczywistego obrazu oddziaływania jednego człowieka na drugiego. Moim zdaniem reagując na bodźce, zawsze włączy się ( jak to powiedzieć ), całe zaplecze lat pełnych przyzwyczajeń, nauk, wyuczonych zachowań, być może doświadczenia. Myślę, że reakcja Moja na cokolwiek z rzeczywistości zewnętrznej ( bo tu nie chodzi li tylko o relację z ludźmi, ale chodzi tu o wszystko ). Bardzo często wyczuwam niechęć do kogoś lub czegoś, nie mając werbalnego kontaktu ( w przypadku ludzi ). I również jeśli chodzi o miejsca, rzeczy, sytuacje. Myślę, że każdy człowiek emituje własną energię na zewnątrz siebie. Wiele jest takich sytuacji, że mijam Osobę na chodniku. Nie odzywam się, nie rozmawiamy, nawet nie ma żadnych gestów mimiki twarzy nic. Mam tę Osobę zaledwie w polu Swego widzenia – a już wyczuwam, iż mam Ją minąć bez słowa, szerokim łukiem. A jest wiele takich sytuacji, w tych samych okolicznościach, że samoistnie przystanę, uśmiechnę się nie wiedząc czemu, porozmawiam, pozdrowię. To może wydać się dziwne, ale tak to czuję.
Co do zmysłów. Zmysły są bardzo potrzebne do odbioru: obrazu, zapachu, dźwięku, dotyku – lecz tylko do odbioru. I do tego momentu odbierana rzeczywistość jest czysta od naleciałości pracy umysłu. Zmysły ludzkie ( Moim zdaniem ), są odbiornikiem, przekaźnikiem – ale to umysł rozpracowuje to co odbiera od zmysłów. I jeśli bym miał kierować się li tylko bodźcami, to Moja reakcja ( tak uważam ), zawsze będzie zmodyfikowana właśnie przez cały zasób wiedzy z minionych lat, okiełznanych tzw., doświadczeniem.
> Staram się wyczuwać co dane źródło energii dla Mnie niesie? Jeśli przyjąć, iż każda czynność, każdy gest, słowo, ruch to energia – to nim zareaguję odczuwam, czy jest to energia negatywna, czy też pozytywna.
>Jakie są nośniki tej energii? Jeśli źródło (bodziec) jest od Ciebie daleko lub blisko, co wpływa na jego odbiór jeśli nie zmysły?
Opiszę jak Ja to widzę. Wszystko w Wszechświecie jest energią. Wszystko. Zatem skoro energia – to ruch. Każdy obiekt ( bez względu jakiego rodzaju ), będąc energią, emituje ją również w postaci fal w przestrzeń.
Dla Mnie to ciągły przepływ fal energii. Zatem skoro Jestem tu i teraz, to mimo, iż Sam wysyłam falę energii we wszystkie strony, to, i również Jestem w promieniu działania innych energii. I tu miejscowi się istota odbioru. Można by przyrównać ten proces do „telepatii” – nie mówię, że jestem telepatą, ale „można przyrównać” – choć wcale nie wykluczam, czy to w Moim przypadku nie działa na podobnej zasadzie. Trudno jednoznacznie stwierdzić.
>Przecież nie odbierasz 'energii' od zdarzeń, których nie widzisz, nie słyszysz, nie >czujesz, nie dotykasz, nie smakujesz.
Nie do końca. Wiele razy mam sytuacje, iż wstaję rano w szczególnym ( jak to rzec ), nastroju. I idąc w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca – wciąż odczuwam – jakby ostrzeżenia. Ostrzeżenia, bym zwrócił uwagę na to i tamto bez żadnej przyczyny. Mam szczególnie uważać bym bez zastanowienia uczynił to, a zaraz w innym aspekcie mam uważać. I to konkretnie w chwili, która stoi tuż przede Mną. To jakby – nie wiem jak to nazwać – informacja z „poza Mnie”. Czuję gdzieś wewnętrznie, iż zbliżając się do jakiegoś zdarzenia ( w czasie ), mam minąć je, nie wchodzić w sytuację, której jeszcze nie znam – a mam poznać. To o tym mówię. To płynące informacje z zewnątrz. Czasami spada to na Mnie jak „grom z jasnego nieba”, a czasem czuję coś, nad czym mam się zastanowić. Męczy Mnie to okropnie, bo mam wrażenie, iż coś dotyczy Mnie Samego, a Ja nie wiem o co chodzi. To nazywam odbiorem fal energii. To jak zagadnienie „Aury człowieka”, przez jej zabarwienie, specjalista może bardzo dokładnie określić, co dzieje się w Jego ( człowieka ) organizmie. Co jest nie w porządku, a co działa jak należy. Tu nie ma „bodźców”, tu jest energia.
>O tym jakie zabarwienie mają dla nas wszystkie bodźce decydują nasze wcześniejsze >(gromadzone w ciagu życia doświadczenia osobnicze.
Pewnie masz rację jeśli mówić o bodźcach. Ja usilnie staram się nie kierować bodźcami. Dla Mnie nie są one dobrym „doradcą”, właśnie dla tego, iż natychmiast po ich odebraniu umysł przylepia mnóstwo „etykietek”, zachowań podłóg doświadczenia. I z kolei Moja reakcja, to niemal efekt zlepku dopasowani umysłu, dopasowani informacji z przeszłości. A Ja nie chcę się cofać w przeszłość powielając stamtąd nauki, zamknięta w hasło „doświadczenie”. Wszystko się zmienia, wszystko jest w ruchu, zatem jaki sens ma cofanie się?
>Dojrzały emocjonalnie człowiek umie nazywać swoje emocje, panować nad nimi i określać ich ładunek emocjonalny. Wie, co dla niego dobre, co nie, ale nie dlatego, że ma czujnik energii dodatniej, czy ujemnej, ale ma doświadczenie.
Niewątpliwie masz rację, lecz zważ na to, iż emocje są następstwem bodźców. Gotowych sytuacji, już trwających. Ja mówię o energii płynącej zewsząd. Nie umiem wyrazić tego słowami, ale odczuwam ( czasami mniej, czasami więcej ), tę energię, określającą dla Mnie gotową informację, nim jeszcze zadziałają bodźce, zanim zadziałają po nich emocje.
Z wiedzą na temat, czy dorosły człowiek wie co dla niego jest dobre a co złe – różnie bywa. Czasami życie pokazuje, iż to co Nam wydawało się wciąż bardzo ważnym, okazuje się „drobiną”, przed tym, co okazuje się ważnym. Myślę, że tak samo i jest z wiedzą o tym co jest dobre a co złe. Tu również mnóstwo jest zależności od wielu czynników, takich jak: sposób wychowania, środowisko, rodzina, mentalność. Niby zagadnienie dobra i zła u dorosłego człowieka winno być niezmienne, a jednak….
Czy nie jest tak, iż w przypadku jednego dobrem są określone rzeczy, zachowania, sytuacje – lecz już gdy zapytamy innego człowieka może się okazać, iż to nie jest takie oczywiste.
>Wybiera więc ciągle, bo umie wybierać, te okoliczności, które wywołują w nim pozytywne reakcje. Obok innych >potrafi przechodzić z daleka lub rozpoznając je, poznając skąd i dlaczego się pojawiły - potrafi wygaszać je w >sobie.(trwale lub nie, to inna działka) Czasem coś w życiu trzeba przeczekać.
W pierwszym zdaniu masz rację, tyle, że wciąż piszesz o bodźcach. W ich odniesieniu każdy może wybrać okoliczności korzystne ( pozytywnie zabarwione ), i niekorzystne ( negatywnie zabarwione ) – naturalnie jeśli będzie miał dobrą wolę samodzielnego myślenia. Ja jednak nie ufam bodźcom, a odczuciom głębszym. Nie wiem, jak to się dzieje, iż na ten przykład będąc w parku, w śród drzew jedne potrafię minąć, a niektóre ( nie wiem dla czego ), zajmują Moją uwagę. Przy nich odczuwam swoiste wewnętrzne ciepło, coś na kształt sympatii, wewnętrznego uśmiechu.
>Na przykład w ciszy spada na podłogę książka, my podskakujemy wystraszeni niespodziewanym hałasem i >zaczyna się w organizmie lawina reakcji, zamiana energii statycznych na dynamiczne, 'bieg sygnałów' po >neuronach, czy coś tam jeszcze, nie pamiętam wszystkiego, sorki. Za chwilę z powrotem się uspakajamy, >wyciszamy. Dlaczego?
>Nie dlatego, że wydarzenie niosło jakąś energię negatywną, czy pozytywną, ale dlatego, że bodziec na podstawie >naszego życiowego doświadczenia rozpoznaliśmy i zakwalifikowaliśmy jako niegroźny dla nas.
>Emocja, w tym wypadku lęk, została wygaszona.
Jeśli rozważać to w kategoriach bodźców i emocji – jako następstwem bodźców – to masz zupełnie rację. Jest czynnik oddziaływujący ( spadająca książka w ciszy ), jest czynnik emocji ( przestrach, lęk ) i jest następstwo ( uspokojenie ). Tak. Tyle że w Moim przypadku często jest tak, iż nie ma bodźca ( owej spadającej książki ), a jest wyczucie negatywnej energii w stosunku do sytuacji. Sytuacji niosącej negatywną energię. Nie potrafię to inaczej wyjaśnić.
Nie wiem, być może to można nazwać swoistym wyczuciem, przeczuciem, intuicją – nie wiem.
Być może dane Mi jest doświadczać czegoś pozazmysłowego, nie wiem. Jednak to daje Mi ogromny spokój, który jest dla mnie korzyścią – gdyż jest dla Mnie podstawowym czynnikiem do Własnego rozwoju, ale już bez naleciałości.
>Zygmunt? Czy taki ogląd rzeczywistości nie jest bardziej realny?
>Nie przeszkadza w widzeniu we wszystkim "ręki Boga", ale w ramach naszego życia codziennego nazywa chyba >rzeczy bardziej po imieniu.
Być może dla wielu Ludzi takie wytłumaczenie niejako by wystarczało, i to nie jest zła decyzja. To nie jest zły wybór. Jednak dla Mnie ma to inne znaczenie. Bo co znaczy określenie „ bardziej realny”?. Dla mnie to wymierny opis tego co jest tutaj, namacalne, fizyczne. Natomiast Ja oczekuję czegoś więcej. Dla Mnie priorytetem jest wnętrze, siła płynąca z wnętrza, energia pozwalająca Mi tu i teraz być.
Świat realny, to świat fizyczny, określony – jednak ten określony Świat jest kierowany przez ruch energii. Energii nie fizycznej w sensie namacalności.
>Na ile byś się z tym zgodził?
Powiem tak. W tym co piszesz masz wiele racji. Twoim wyborem, Twoim zdaniem tłumaczysz ten aspekt bodźcem, emocjami. I niewątpliwie masz rację, gdyż to jest Twój wybór, Twoje zdanie. Nie powiem, iż ono ( zdanie ), jest trafne bądź nie – powiem, iż ono jest jedno z wielu. Tak samo jak Moje zdanie, jest jednym z wielu. Każdy z Nas odczuwa i tłumaczy to inaczej.
Fakt jest faktem, iż byśmy szli w odpowiednim kierunku ku radości Własnej i Innych. Myślę, iż każda Istota Ludzka jest na własnym etapie Swej drogi, rozwoju, postępu. Nie ma złych etapów, a jedynie etapy. Każdy poziom rozwoju człowieka, jest dobry na czas w którym się znajduje. Gdyż myślę, iż Ja dziesięć lat temu, i Ja dzisiaj – to choć chodzi o Mnie – to dwie różne Osoby. Tak jest w przypadku każdej Istoty Ludzkiej.
Pozdrawiam.