Mam wrażenie, że powinieneś był pytanie zadać w słynnym wątku o kościele. Bo było nie było, idzie o religię (z elementem spożywczym).
Jeśli masz problem z tą kaszanką i przyszło Ci do głowy się zastanawiać, czy "możesz" ją jeść, to po prostu zjedz ją w sobotę.
Problem z głowy.
A poniżej masz "uzasadnienie":
To, co potocznie nazywamy "postem w piątki" nie dotyczy wszystkich chrześcijan, a katolików (prawosławni mają swoje zasady na Wielki Post, protestanci w większości nie poszczą w ogóle).
Złamanie takiej zasady w ogóle jest grzechem nie dlatego, że je się mięso (tak, jakby Jezus Chrystus miał coś przeciwko szynce, ale tylko między 00:01 a 23:59 w piątek w danej strefie czasowej), a dlatego, że oznacza pogardę (świadomą) dla przykazania kościelnego, która akurat tak się wyraża, że wtranżalasz mięso, chociaż biskup zarządził, że na terenie jego diecezji pokuta w piątek obejmuje też i bezmięsne jedzenie.
(Są kraje, w których nie obowiązuje katolików "post piątkowy", a w krajach, w których obowiązuje, można od niego wydać "dyspensę". I tak się czasem robi np. wtedy, kiedy piątek wypada w duże, publiczne święto. Również jeśli w piątek przypadają niektóre katolickie uroczystości, nie jest to dzień pokutny, a więc i nie postny.)
Ponadto zjedzenie "nawet" mięsa w kraju, w którym obowiązuje taki "post", w dzień postny nie byłoby żadnym grzechem na stołówce (bo akurat to podali) czy gdybym przypadkiem zrobiła za dużo i miała do wyboru wyrzucić jedzenie albo zjeść je w piątek.Bo w takiej sytuacji nie chodzi o to, że mam świadomie gdzieś zasady lokalnego kościoła.
Ja podroby (kaszanki, pasztety itd.) uznaję za niepostne, tak samo jak zupy na mięsie (np. rosół). Akurat kaszanki nie jadam wcale, ale pasztety tak. I nie jem ich w piątek w Polsce, skoro w piątki w Polsce katolicy mają wpisane w przykazania kościelne "powstrzymanie się od pokarmów mięsnych". Gdyby mi został otwarty przypadkiem pasztet, zrobiony kotlet itd i miałabym do wyboru albo zjeść w piątek, albo wyrzucić (bo do soboty naprawdę nie ustoi) albo gdyby jakimś niewiarygodnym przypadkiem w domu było tylko mięso, a ja nie mogłabym zrobić zakupów (i miałabym do wyboru nie jeść nic, albo zjeść mięso), oczywiście bym zjadła.
Nie widzę problemu.