> Takie reakcje
Mnie nie chodziło tylko o sytuację bieżącą, a o ogólny trend psychologiczny, w którym lęk nie podlega wygaszeniu („jednak poszło dobrze, jednak się udało, jednak dostałam sensowne orzeczenie" itd.), a następnie przewartościowaniu („rzeczywistość nie jest jednak tak okropna, jak mi się wydawało”), a tylko stałemu przenoszeniu z miejsca na miejsce. Zresztą, Twój konkretny lęk o to, że orzecznicy potraktują Cię per noga w lipcu nie wynika chyba przecież ze stanu badań nad lekami na nCOV?
Ale skoro schodzimy na meandry badań naukowych:
> Lobby szczepionkowe się przebije, a ci, którzy zrobili badania na temat roli witaminy D3 i C, zostaną pominięci, ba niejednokrotnie wyśmiani, bo to za proste.
Załóżmy dla potrzeb dyskusji, że suplementacja wit. C i D3 by działała. Nie ma na to dowodów (a przynajmniej: obserwuję bezpośrednio publikacje naukowe i nie widzę takich wyników), ale powiedzmy, że chcę bronić Twojej tezy. Problem polega na tym, że nawet gdyby to działało, to w zupełnie inny sposób – podniesienie wydolności własnego organizmu nie eliminuje ryzyka zakażenia i bycia zakaźnym, a „tylko” ułatwia indywidualnie przejście choroby. Na tej zasadzie to jest już coś, co za darmo, bezspornie podnosi odporność na wszystkie infekcje, w tym nCOV: wysypianie się. W przypadku nCOV pomaga też wyraźnie brak nadwagi i tzw. „chorób cywilizacyjnych”. To jest bezspornie akceptowane niezależnie od jakichkolwiek lobby.
Tyle że na skutek nastrojów społecznych debata nie dotyczy obniżania osobistego ryzyka, a wyeliminowania choroby. Bo tego ludzie zdają się żądać: zagwarantujcie, że nie zachorują. Nie uspokaja np. to, że umierają głównie starsi lub ciężko chorzy, bo wtedy – zupełnie logicznie – podnoszą się głosy, że starsi też chcą żyć, są czyimiś rodzicami i dziadkami, a poza tym zdarzają się (pojedyncze statystycznie) śmierci osób młodych i względnie zdrowych.
Tryb życia, który tak ogólnie podnosi szanse, że ja zachoruję niegroźnie (i potem może nawet nabędę odporność), nie rozwiązuje tego problemu. Bo ja zachoruję niegroźnie, ale np. kichnę na jakąś starszą, schorowaną panią. I co? I teraz ona ma problem – wydolność mojego organizmu jej nie pomoże. Między innymi dlatego siedzę grzecznie w domu: bo wedle wszelkich danych statystycznych ja sobie powinnam poradzić dosyć dobrze w takim stanie, w jakim jestem, ale nie o mnie chodzi, a o ludzi słabszych, z którymi będę w kontakcie w trakcie zaraźliwego etapu zakażenia.
Jedyne „pewne” mechanicznie rozwiązanie jest takie, że ja nigdy nie jestem zaraźliwa. A żadne badania dotyczące czynników podnoszących wydolność organizmu nie dają takiej gwarancji. To daje tylko istnienie przeciwciał (jeśli działają tak, jak nam się obecnie wydaje). Czy to via szczepionka, czy via przechorowanie w zupełnej izolacji.
> Bo albo WHO, albo racja producenta. A tu podane wszystko jak koktajl.
Nie oczekuj, że Wprost poda Ci bezpośrednio informacje o tym, co w tych badaniach było.
Generalnie badania, na które powołuje sie WHO, zostały przerwane w trakcie, było prowadzone w Chinach, i nie wiadomo dlaczego zostało przerwane oprócz ogólnego stwierdzenia, że „z powodu skutków ubocznych”. Śmiertelność była w zasadzie taka sama w obu grupach (zarówno dla tej z lekiem, jak i kontrolnej bez leku). Znalezienie tekstu źródłowego trochę mi zajmie, ale tu masz
opis z Guardiana (link – j. angielski).
Badania na które powołuje się producent, jest wstępnie dostępne
tutaj (link). Na obecnym etapie to w zasadzie tylko potwierdzenie, że można taki eksperyment wprowadzić (i na to zgodziła się FDA). Badania muszą być powtórzone przez podmioty kompletnie zewnętrzne. Wtedy zobaczymy, co z nich wyjdzie.
[EDIT: Tu jest informacja prasowa o badaniach
NIH - National Institute of Heath (link) - na którym ponoć opierała się FDA. Pierwotnie napisałam, że opierali się na badaniu producenta, a to dwa różne badania - mój błąd. Badanie producenta nie ma grupy kontrolnej, badanie NIH ją ma.]
> Co z badaniami Polaka, dr Drąga? Polegną w natłoku innych lobby?
W zakresie np. Stanów Zjednoczonych jest jasne, że woleliby swoje metody i producentów. Ty też uwagę zwracasz na swoich (Polak Drąg), a nie na np. Holendrów.
Ale
badania zespołu Drąga trwają (link do komunikatu PWr). Tyle, że na razie żaden lek z nich nie wyniknie, bo są na etapie biomechaniki wirusa (jak wirus działa). Jeśli wyniknie z tego coś ciekawego farmakologicznie, to trzeba będzie dopiero ten lek opracować, potwierdzić że w ogóle może być stosowany (na zwierzętach), potem zrobić eksperymenty na ludziach. Z oczywistych względów leki, które już istnieją, mają póki co do przodu w wyścigu.