Małe sprostowanie: ja nie mówię, że jakakolwiek organizacja ma coś zrobić z niedostępnym kościołem w Częstochowie. Chodzi o to, że nie byli w ogóle zainteresowani tematem i nawet łaskawie mi nie odpowiedzieli. W dzisiejszych czasach internetu wystarczyłoby sprawę nagłośnić. I tyle. Aż tyle... Tym bardziej, że Kościół ciągle gada jak to niby się troszczy o niepełnosprawnych czy chorych, a jak jest wszyscy wiemy. Kościół dla niepełnosprawnych robi tyle co Integracja: gada o tym. A za słowami nie idą czyny. A może to jestem jakaś nienormalna, że dla mnie czyny znaczą więcej niż słowa?
Urzędnicy: temat rzeka. Tak trochę ich bronisz
i to w ich stylu: ja nie mogę nic zrobić, bo przepisy. Wszystko, powtarzam WSZYSTKO zależy od dobrej woli. Kiedyś pracowałam w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, niedostępnej dla osób na wózkach. Dyrekcji nie interesowało, że mamy takich petentów i sporo dzieci niepełnosprawnych, które rodzice wnoszą po schodach. No i kiedyś przyszła mi kobieta, która mówi, że pod poradnią czeka pan na wózku i chce złożyć dokumenty. Poprosiłam koleżankę o chwilowe zastępstwo i wyszłam do człowieka. Uznałam, że to mój obowiązek. Mocno się zdziwiłam gdy wróciłam, bo czekała na mnie dyrektorka z opier...lem, że to problem tego faceta, że mógł przyjść z kimś do pomocy, że pracownicy poradni nie mają obowiązku wychodzić do nikogo, że tego NIE MA W PRZEPISACH. Ja jej na to, że co jeśli ten człowiek nie ma nikogo do pomocy? A ona: empatia fajna rzecz ale przede wszystkim trzeba myśleć O SOBIE! W głowie to mam do dzisiaj, mimo, że minęło już prawie 10 lat od tej sytuacji. Wtedy nie myślałam, że będę kiedyś na jego miejscu i przekonam się na własnej skórze co znaczy urzędnicze: nie chce mi się, nic nie muszę.
Chodzika nie dostarczyłam do MOPSU bo nie dałabym rady tego zrobić na wózku. Jednakże, nie było mowy o tym, że mają po to sami przyjechać. Gdyby znalazł się chętny wtedy bym kombinowała, poprosiła sąsiadów czy coś podobnego. Coś by się wymyśliło, bo mam do tego talent. Chodzi o to, że rozmawiałam z nimi telefonicznie, wysłałam maila ze zdjęciami (bo na to nalegali) i przez 2 miechy cisza. A tylu niby potrzebujących mają. Wszystko zgodnie z przepisami jak piszesz. Nikomu nie chce się poświęcić trochę czasu i wyjść trochę poza nawias. Nadmienię, że przepisy na bank tego nie zabraniają. Tak samo jak nie zabraniają wyjść do niepełnosprawnego przed budynek urzędu. To DOBRA WOLA URZĘDNIKA. Takie podejście było jednak u mnie w pracy niemile widziane przez dyrekcję bo mówiła, że klient ma wtedy wrażenie, że to my jesteśmy dla niego i mamy wobec niego jakieś obowiązki. Żeby być dyrektorem w urzędzie to trzeba mieć jednak predyspozycje :P
Wracając do Integracji, to bardzo mi tu brakuje konkretnych porad i rozwiązań, wskazówek jak coś załatwić. Gdy na pytania czytelników odpowiada prawnik mam wrażenie, że prowadził szkolenia w ZUSie: cytaty z ustawy i na końcu formułka żeby udać się po pomoc prawną do jakiegoś punktu. Często też te porady nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości np. jakby ten co to pisze nie był nigdy na komisji w ZUSie i nie wiedział jak to naprawdę wygląda. Np co zrobić gdy lekarz cię upokarza, idziesz na komisję ze wzrokiem a orzecznik karze ci się rozebrać, poruszasz się na wózku a orzecznik podważa specjalistyczne badania i gada że udajesz. Więcej można się dowiedzieć z forum niż z porad prawnych Integracji.