Zastanawiam się od kilku dni, jak niektórych pokrzepić , a może i -- przecież są wierzący ,wyciągnąć z beznadziei ....
Ja osobiście odszukuje bodźca do dalszych starań nad własną osobą wszędzie , i jak robić sobie, aby nie poddać się złu i niemocy. Poznaliście mnie trochę , lubię żart, dowcip, piosenkę a jak trzeba to też sobie zapłaczę, ale nie można się poddać
Przytaczam fragment z dzienniczka Faustyny Kowalskiej ." Płynie łódź życia mojego"
czy tą drogą dotrę do osób które tracą nadzieję ? wiara... ale w to trzeba też uwierzyć, i może tak nieco pójść ta drogą
w pismach nie ma napisanych tylko smutnych , cierpiących treści , są i te radosne , niosące człowiekowi nadzieję ...
>"Płynie łódź życia mojego"
Wśród mroków i nocy cieni.
I nie widzę wybrzeża żadnego,
Jestem na głębi morskiej przestrzeni.
Najmniejsza burza zatopić mnie może
Pogrążając mą łódź w wód odmęcie,
I gdybyś Ty Sam nade mną nie czuwał, Boże.
W każdej chwili życia mego, w każdym momencie.
Wśród wycia huku fal.
Płynę spokojnie z ufności
I patrzę, jak dziecię, bez lęku w dal.
Boś Ty mi Jezu światłością.
Wokoło groza i przerażenie,
Lecz głębszy spokój mej duszy, niż głębina morza,
Bo kto jest z Tobą, Panie, ten nie zginie.
Tak mnie upewnia Twa miłość Boża.
Choć niebezpieczeństw pełno wokoło,
Nie lękam się ich, bo patrzę w niebo gwiaździste,
I płynę odważnie, wesoło,
Jak przystoi na serce czyste.
Lecz ponad wszystko dlatego jedynie,
Żeś Ty jest sternikiem moim, o Boże,
Tak spokojnie łódź życia mojego płynie,
Wyznaję to w najgłębszej pokorze. " (Dz 1322)>
śpiewając tą treść ......... co czujemy ,
ja mniej się boję, i tak jak w treści
>>I płynę odważnie, wesoło,>