Właśnie gdy bolączka mała , delikatnie mówiąc, łatwiejsza akceptacja,....,
nigdzie tu na forum nie opisałam co ja niosę, może innym razem później,
ostatnio dowiedzieliśmy się np.Grażyna ,Kasztan pisali trochę o sobie , ja, to jest za trudne co się ma i dlatego chce się tak za wszelką cenę polepszenia swojego stanu,
w sobotę dowiedziałam się , pewien człowiek policjant w pracy uległ wypadkowi, śpiączka ,pół roku (dopiero i już ), rodzina chce na siłę zabrać go do domu bo w szpitalu jest tak zaniedbany, wiele odleżyn, mają też daleko dojeżdżać, brakuje już kasy na same dojazdy i tam inne , są załamani, rodzice starsi, słabi , jak to będzie. Był u mnie kolega który i tak zna moje życie i szukał porad ,wskazówek jak trochę przerobić w domu, co i jak potrzeba zrobić , jak ta opieka będzie wyglądała , jest jednocześnie na tyle mądry że wie na to trzeba czasu i może nawet cudu, wiary, jego stan jest ciężki , ale ten chłopak( który u mnie był )ma dopiero 21 lat i też nie chce żeby tak było, nie godzi sie na to, płakał
Niech powie mi ktokolwiek, dlaczego mamy się pogodzić z faktem ciężkiej choroby, to nie to samo co zwichniecie palca, ....
lekarze też nie przyjmują tego jako radosne nowiny nie mówią że to normalne , tylko po to są ciągle robione badania , eksperymenty, wprowadzane nowości , aby ludziom ulżyć w cierpieniu, ciągle jest to mało, o wiele za mało , ale to ma swój wymiar , gdyby nie to ,tkwili byśmy w "średniowiecznych borach " i nie doszło by do żadnego uleczenia ,
przypomnijmy sobie jakim skarbem i wynalazkiem była penicylina , a dzisiaj mamy jeszcze lepsze antybiotyki, ile osób zostało uratowanych od śmierci , ciężkich zakażeń....
Taki mały bunt jest potrzeby, tak mi sie wydaje, żeby nie stanąć w miejscu, żeby nie zarzucić sobie że nic nie zrobiłem aby było lepiej, poprawa dla siebie i innych.
A taki mały wątek , kto z was ma za sobą śmierć kliniczną , bo ja tak , podczas jednej z operacji a było ich kilka , czy wówczas lekarze też mieli nic nie zrobić , .....to pierwszy punkt który wam o sobie powiedziałam, dane mi było jeszcze żyć , tym bardziej muszę o tym pamiętać i nie poddać się śmierci , ciężkiej chorobie ,walczyć o życie , o poprawę,choćby to miał być maleńki ślad. Gdybym pozostała na tym co mówili lekarze po pierwszej operacji , nie podniosła buntu , była bym jeszcze gorszą kaleką , a tak wymusiłam kolejne operacje i jest nieco lepiej, zamiast prawie tylko leżeć jeżdżę samodzielnie na wózku, i wokół siebie sporo zrobię . Opiszę to może kiedyś .