Witam serdecznie.
Do „lidian”. Widzę iż uraziłem niechcący Twe przekonania. Jednak że nie o to Mi chodziło. Stwierdziłem:
„Na pytanie, co z Bogiem, powiem w prosty sposób. Nie ma dla Mnie istnienia takiego pytania”.
I tylko tyle. W tym stwierdzeniu nie chodziło Mi o to, by twierdzić, lub zaprzeczać, iż Boga nie ma. Stwierdziłem tylko, iż Ja nie zadaję Sobie takiego pytania. Stwierdziłem również, iż każdy ma własne określenie Boga. Dla każdego to określenie brzmi inaczej.
Dla Mnie – jeśli Miałbym koniecznie posługiwać się takim nazewnictwem: „Bóg”, to dla Mnie jest nim wszystko co istnieje. Gdyż wszyscy się wywodzimy z Jedności – a Jedność jest Miłością – a Miłość jest Bogiem – a Bóg to każdy człowiek, gdyż jestem Jego częścią. To chciałem powiedzieć. Szanuję różnorodność zdań, i stąd częste Moje stwierdzenia: „iż to Moje zdanie, Moim zdaniem, tak myślę”.
Każdy ma własne przemyślenia.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam serdecznie.
Moim zdaniem nic nie dzieje się przypadkowo. Nic nie dzieje się bez powodu. Od dawna za Własny priorytet założyłem Sobie Własny rozwój. Pracując w tym kierunku uświadomiłem sobie, iż to co dzieje się we Mnie wewnętrznie ( mam na myśli sferę mentalną, psychikę, odczuwanie ), ma ścisły związek z tym, co uważam za ważne. Innymi Mój świat wewnętrzny ma ścisły związek ze światem zewnętrznym. Sztuką jest jedynie odkryć powód, zamiar, intencję tego, co w danej chwili dzieje się wokół Mnie.
I tak mówiąc szczerze przestałem dzielić owe miliony zdarzeń zaistniałych i oddziaływujących na Mnie, zaistniałych w Moim zasięgu – na jakiekolwiek kategorie. Nie ma znaczenia pozytywne, czy też te negatywne. Ja wciąż szukam odpowiedzi na pytanie: dla czego? Z jakiego powodu? Po co? Co dla Mnie osobiście to niesie? Jaka w tym nauka?
Obecnie mimo występowania różnych zdarzeń w Moim życiu, jest Mi osobiście łatwiej. Ustaliłem sobie Własną prawdę. A mianowicie: odkrywam własną perfekcję poprzez przypomnienie, wybór, wnioski. Siła leży w odpowiednim odbiorze sytuacji.
Naturalnie w Mym życiu było i jest wiele zawirowań i tych wspaniałych, tych mniej, i tych z cierpieniem w tle. Trzy operacje na kręgosłupie, implanty, walka o nerki. Mnóstwo pobytów w szpitalu. Mógłbym rzec niemal tragedia. Jednak rzekł bym tak kiedyś. Obecnie traktuję to jako sytuację przejściową, niemal incydent.
To tak, jakby być aktorem na scenie. Aktorem jest człowiek, a sceną życie. Pytanie, kto pisze scenariusz? Pewnie dla niektórych było by to ważne pytanie, rzec można czy nie najważniejsze. Jednak dla Mnie ważniejszym jest pytanie: Po co? Dla czego taki scenariusz? Dochodzę do wniosku, iż wszystko co się dzieje wokół Mnie bezpośrednio ma swój własny cel. I z tego powodu jest Mi łatwiej. Odszukując owy cel, inaczej odbieram nawet te sytuacje zwane cierpieniem.
Reasumując czuję się o wiele zdrowszy pracując nad Sobą w taki sposób, by rozumieć, by choć próbować zrozumieć własną rolę na scenie życia, i rolę współgrających Aktorów w postaci innych ludzi, zwierząt, rzeczy, sytuacji, zdarzeń.
Doszedłem do wniosku iż co by się nie działo, i tak dojdę do celu, i tak Mój własny rozwój idzie do przodu, i powrócę do Jedności zwanej czystą, bezwarunkową Miłością. Przekonany jestem iż to jest ten najważniejszy powód Mego istnienia. Tak więc, jak się ma do tego Moje cierpienie? A może Mi się tylko tak wydaje, iż to jest cierpienie.
Siła leży we Mnie, tak jak siła leży w każdym z ludzi. Problemem jest fakt zrozumienia, odnalezienia własnej siły. Postawienia na własny rozwój, poprzez Samego Siebie. Prawda, iż są różni ludzie na Ziemi. Jednak tak sobie myślę, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest etap Jego rozwoju w jakim się znajduje w danej chwili, w danym czasie.
Pozdrawiam serdecznie.
Jak rownosc - wedlug Rogala, to rownosc. Mozna obrazac uczucia religijne, moza i feministki i samotne kobiety.
http://wiadomosci.onet.pl/kielce/kielce-cywilny-pozew-ws-homilii-abp-michalika/3qlfp>Działaczka ruchu feministycznego Małgorzata Marenin zapowiedziała złożenie pozwu o ochronę dóbr osobistych w związku z wypowiedzią abp. Józefa Michalika podczas kazania z 16 października ub.r., w której – jej zdaniem – hierarcha obraził feministki i samotnych rodziców.
>W homilii wygłoszonej 16 października ubiegłego roku we wrocławskiej katedrze abp Michalik nawiązał do opisywanych w mediach przypadków pedofilii.
>- Wiele dziś mówi się - i słusznie - o karygodnych nadużyciach dorosłych wobec dzieci. Tego rodzaju zła nie wolno tolerować. Ale nikt nie odważy się pytać o przyczyny, żadna stacja telewizyjna nie walczy z pornografią, promocją fałszywej, egoistycznej miłości między ludźmi. Nikt nie upomina się za dziećmi cierpiącymi przez brak miłości rozwodzących się rodziców, a to są rany bolesne i długotrwałe - powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
>- Na naszych oczach następuje promocja nowej ideologii gender. Już kilkanaście najwyższych uniwersytetów w Polsce wprowadziło wykłady z tej nowej, niezbyt jasnej ideologii, której programową radę stanowią najbardziej agresywne polskie feministki, które od lat szydzą z Kościoła i etyki tradycyjnej, promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej - powiedział także arcybiskup
Rogalowi polecam przeczytac komentarze pod tym artykulem. Zaznaczam, ze nie ja jestem autorem wszystkich. To glos wolnego ludu.
Pewnie, że można. Tylko teraz jest modnie obrażać Kk. Za to podniesienie głosu na homo, LGBT i inne lewice to oznaka zacofania.
Autor Zygmunt
Dodany 2014-03-11 17:02
Witam serdecznie.
Moim zdaniem całe zło nieporozumień w rozmowach między ludzkich, jest brak umiejętności wypowiedzi własnych. Traktowania ich jako Moje zdanie, mój pogląd – obojętnie w jakim temacie się wypowiadam.
Ja osobiście w pełni pojąłem, że nie ma podziałów ważnych bądź mniej ważnych tematów. Po prostu są tematy. I tak należy traktować każdy temat o którym się mówi. Nie uważam zupełnie, iż tak jak Mogę wypowiedzieć się w Sobie przemyślany sposób o osobie biednej, schorowanej – mogę również wypowiedzieć się na temat hierarchów jakiejkolwiek religii, partii, czy innej nacji.
Tyle że szkopuł tkwi w tym, iż Ja kieruję się Własnymi zasadami, które płyną z Moich prywatnych przemyśleń, i w cale nie dbam opinię innych. Owe zasady mają za zadanie czynić tak innym, jak bym chciał, by czyniono Mnie osobiście. Moje zasady, jeśli Mogę je wyliczyć to:
1. Wypowiadam się li tylko w tematach, w których mam wiedzę.
2. Wypowiadam Własne zdanie by się podzielić własny zdaniem.
3. Usilnie staram się dzielić się Własnym zdaniem, a nie przekonywać do Własnych racji.
4. Szanuję innych ludzi tak, jak chciałbym być Sam szanowany.
5. Definitywnie przeciwstawiam się arogancji, impertynencji, chamstwu.
6. Cenię sobie pełną kulturę w wypowiedziach.
7. Uznaję różnorodność zdań.
8. Jednak nie czynię z niczego wyróżnień.
9. Każdy ma prawo do Własnego zdania, jednak pod warunkiem, iż wypowiadając je, agresywnie nie stara się przekonywać do niego innych rozmówców.
To tyle. Cenię sobie konstruktywną rozmowę na wszelkie tematy. Dla Mnie różnorodność zdań, jest li tylko wielką Skarbnicą wiedzy. Gdyż tylko poznając inne zdania, Sam prywatnie się rozwijam.
Miast tych wszystkich przepychanek co do różnorodności wypowiedzi, odnaleźć w nich wiele cennych informacji, poglądów, wiele wiedzy ku Swej korzyści.
Wiele razy powtarzam Własnym znajomym, iż nie można obrażać się na rozmówcę tylko dla tego, iż dlań ksiądz to tylko zawód, że kościół to tylko budowla, wiara to tylko jedno z wielu ludzkich zachowań.
Żartobliwie Ja to zamykam w powiedzeniu własnym: „ Jednemu podobają się krawaty, a drugiemu skarpetki”. Czas leci do przodu ( takie jest Moje zdanie ), i tak jak czas płynie do przodu, to i rozwój Każdego Człowieka również winien iść do przodu.
Wiedza jest ogromnym skarbem właśnie dla ludzi, i póki to w pełni nie wypełni Nasz świadomość, dopóty będą trwały właśnie takie jak tu na forum niesnaski, zgrzyty, i dysputy w przepychankach. Szkoda czasu drodzy forumowicze. Słowa są zbyt cennym darem u ludzi, by je marnować do tak płytkich celów. Wypowiadajmy się dzieląc się Własnym zdaniem, poglądem, przemyśleniami – ale pamiętając, iż to jest zdanie indywidualne rozmówcy, i trzeba o tym pamiętać.
Jesteśmy ludźmi – zróżnicowanymi pod wieloma względami – ale ludźmi. I albo Sami zaczniemy siebie chronić – rozumiejąc i akceptując różnorodność zdań jako prawo indywidualne Każdego Człowieka, albo nic nam po mądrości danej nam na wyciągnięcie dłoni.
Pozdrawiam serdecznie.
>Moim zdaniem nic nie dzieje się przypadkowo<
Z tym się zgadzam, jednak to właśnie my sami prowokujemy ten brak przypadkowości. Chociaż? Chyba każdemu się zdarzyło, że myślał o kimś i go spotyka na ulicy lub ta osoba dzwoni. Jakiś czas temu sama byłam zdziwiona jak ciąg zdarzeń, które nie były po mojej myśli, czegoś nie mogłam zdążyć zrobić, brak dok., a w końcowym efekcie wychodzi, że tak miało być, istniało coś, ktoś o czym/kim nie wiedziałam.
Zygmunt Ty trochę patrzysz na "wielkie" zdarzenia - spójrz inaczej: co działo się, jak to się stało, że operacje się udały, że nerki uratowano (jak rozumie).
Nie "czemu ja", bo odpowiedź jest prosta, temu, że żyjesz, urodziłeś się. Głodujące dziecko w Afryce też tak spyta. Jest świetny tytuł polskiego filmu "Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową", wystarczy aby wszyscy ludzie to rozumieli i tylko tyle albo aż tyle.
Wierz mi po śmierci nikt nie będzie wspominał, zabawy, super samochodu, czy bólu i głodu. Może dla tego jest takie podejście wielu ludzi "tu i teraz, a po mnie i koniec świata" tylko co mu to da?
Pozdrawiam
Witam serdecznie,
Tak czytam Sobie wpisy w tym temacie, i po raz kolejny jestem zdumiony. Proszę zadać Sobie – Każdy z osobna – jak to możliwe, iż tyle Każdy mówi o wierze, o kościele i jego roli w życiu ludzi. Tyle zapewnień, naukowych wyszukanych tłumaczeń. Tylko czemu jak się spogląda i czyta na kolejne posty, nasuwa się podstawowy wniosek. Mianowicie, z niemal ( powtarzam ) niema każdego wpisu aż bije od namolności, przekonywania, naginania, udowadniania, wręcz oburzenia.
Nie rozumiem tego. Tak Każdy twierdzi iż jest wierzący, iż kościół uczy, iż prowadzi – tylko dla czego Ludzie nie umieją ze Sobą rozmawiać. Gdzie jest ta umiejętność rozmowy polegającej na dzieleniu się zdaniem, a nie osądzaniu kto ma a kto nie ma racji. Jeśli o to chodzi w temacie religii, jakiegokolwiek kościoła, by zmuszać, osądzać, napadać na innych tylko dla tego, iż ktokolwiek ma inne zdanie – to Ja dziękuję.
To tak k woli wstępu. Moim zdaniem, zawsze to powtarzam MOIM ZDANIEM, tak naprawdę nikt nie ma prawa narzucać Mi własnego zdania, własnej woli, własnego szablonu. Dla czego tak twierdzę? Gdyż Mam prawo do myślenia. Mam umysł – więc myślę. I być może nie ładnie się wyrażę, ale wara Mi od Mojego prawa.
Moim zdaniem kościół w Moim życiu więcej zamieszał, niż dał korzyści. Ano zastanówmy się, co takiego Mi dał. Urodziłem się w rodzinie katolickiej, chrzest? Byłem nieświadom tego, co się dzieje, zatem żadnej korzyści z tego dla Mnie. Spojrzeć na to z aspektu wiary katolickiej – a jakie ona ma znaczenie dla niemowlaka? Nie dla idei i zaspokojenia próżności bądź spokojnego sumienia Rodziców, ale dla samego niemowlaka – żadne. Jednak zakasować odpowiednią kwotę pod płaszczykiem „co łaska”, to o tym nigdy się nie zapomni.
Idźmy dalej. Nauka religii katolickiej. Proszę bardzo. Z ubiegu lat jakie już przeżyłem tu na Ziemi twierdzę, iż cała ta nauka to sztywne szablony, sztywne teksty, sztywne prawdy narzucone Mi przez uczące Mnie zakonnice i księży, których również ktoś uczył. A gdzie w tym Moja rola? Czy ktoś widział kiedyś dziecko twierdzące, iż ma inne zdanie niż ucząca zakonnica, czy ksiądz? Tak uczciwie. Czy ktoś widział, by dopuszczano kiedykolwiek własne myślenie dziecka ponadto, czego ma się nauczyć? Nigdy tak nie było. Bynajmniej w Moim przypadku. Doskonale pamiętam, ile przykrości Mnie spotykało ze strony zakonnic czy księży, gdy miałem inne zdanie niż oni. Tak naginali, że nagięli.
Małżeństwo. Tu już jest Moja wola, jak najbardziej. Ale czy na pewno? Ano narzucone nauki przedmałżeńskie nic nie wniosły poza tym, co sam już wiedziałem. Owe dziwne wykłady stały się dla Mnie – czasami – groteskowe. Dla czego? Gdyż by wiedzieć cokolwiek o małżeństwie, o tym czym jest. Jak wygląda życie małżonków. Jak zmienia się życie kawalera, gdy zmienia się w mężczyznę żonatego. Jak zmienia się życie panny, gdy zmienia się w kobietę zamężną. Gdy oboje zmieniają się w Rodziców. By cokolwiek o tym mówić, trzeba to przejść, trzeba tym być, trzeba to zakosztować. A wygłaszać pustosłowia wyuczone gdzieś na seminariach – przepraszam ale to nie dla Mnie. Jednak kościół narzuca, gdyż za Moich czasów bez tego nie było ślubu. No i kasa naturalnie – to podstawa „co łaska”.
Moim zdaniem kiedyś było wspaniałe stare powiedzenie: „Oddajmy Cesarzowi co cesarskie, a Bogu co Boskie”. Jednak nikt nie powinien zmuszać Mnie do klękania, kłaniania się, wypowiadania miliony razy tych samych tekstów, które nic nie dają. Dla czego? Gdyż rzeczywistość pokazuje, iż życie a nauki kościoła jakiegokolwiek, tylko doprowadzają do zahamowania własnego rozwoju myślenia. Wystarczy spojrzeć jak zachowują się ludzie w kościołach, a jak zachowują się ci sami poza. I nie ma co generalizować, czy tak czynią wszyscy czy nie – bo nie o to chodzi w Mojej polemice.
Twierdzę, że jeśli Sam nie będę miał wolności własnego rozwoju, prawa do ustalania własnych wniosków, nigdy nie będzie dobrze. Poza tym – Moim zdaniem – wiara nie ma nic wspólnego z kościołem. Dla czego? Gdyż to w co Ja wierzę, jest li tylko Moją sprawą i niczyją więcej. Chronię tego prawa od czasu, gdy zacząłem pojmować co czynią ci samozwańczy hierarchowie z ludźmi, jak ich zniewalają nie dając Im wolności myślenia. Uważam że tak jak mam prawo do Samodzielnego myślenia, do tego w co wierzę, do tego gdzie przebywam.
Jednak kościoły i nie tylko katolicki, bo wszystkich wyznań zmuszają do konkretnych zachowań, konkretnych wyznań, konkretnych miejsc, do konkretnego myślenia – a to już nie jest wiara, tylko niewolnictwo, a daleko idące niewolnictwo to fanatyzm, z czego już tylko krok do agresji wobec innych, którzy mają inną wolę, a do innej woli Mam prawo.
Zatem reasumując nie zastanawiam się, nad tym co Mi dał kościół czy konkordat, gdyż to nie jest Moje prawo, to nie są Moje myśli, i to nie ma nic wspólnego z wolnością słowa i wyznania własnej woli. Własny rozwój na tym nie polega. To jak zamknąć ludzką Istotę w klatce, i nakazać mu śpiewać jak każe Ci właściciel klatki.
Pozdrawiam serdecznie.